Saturday, September 1, 2007

Zbrodniarze zyja w komforcie...

"Sprawiedliwosc "

...podczas gdy 5 milionow Polakow zyje ponizej granicy socjalnego minimum.

Kiedys za zdrade zdrajca dostawal kule w leb...
Moze czas wrocic do tych dobrych zwyczajow?

Kto waszym zdaniem powinien byc pierwszym straconym za zdrade w imieniu Rzeczypospolitej?
Moze ten:

Kapitan Kazimierz Aleksanderek to jedna z najmroczniejszych postaci wśród krakowskiej esbecji. To właśnie on stał za werbunkiem i łamaniem duchownych z Krakowa. Podsłuchy, pobicia, wymuszenia, rozsyłanie nieprawdziwych informacji szkalujących szanowanych kapłanów - tak pracował przez ponad 30 lat kpt. Aleksanderek.



W wolnej Polsce ma emeryturę i prowadzi własny biznes. Handluje firankami. Mieszka w ekskluzywnej willi w Opatkowicach, jednej z najdroższych podkrakowskich miejscowości. To niewiarygodne, ale ten esbek jeszcze narzeka na swój ciężki los. "Co to jest 2 tys. zł emeryturki" - biadoli. A przecież w pracy dawał z siebie wszystko. To właśnie jego ludzie skatowali m.in. kapelana nowohuckiej "Solidarności" ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.



Miał też dobre przygotowanie. W 1985 r. ukończył Wyższą Szkołę Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR. "To była prawdziwa kuźnia kadr KGB" - mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Po powrocie do Polski Aleksanderek szybko awansował. W niecałe trzy lata dochrapał się stołka szefa IV Wydziału SB. "Aleksanderek dla kariery był gotów zrobić wszystko. Z jego akt personalnych wyłania się obraz dyspozycyjnego oficera bezpieki. Przez 30 lat niszczył Kościół krakowski. Był jednym z najczarniejszym charakterów krakowskiej SB" - mówi Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, autor książki
o prześladowaniu Kościoła przez bezpiekę.



W 1988 r., gdy system komunistyczny się rozpadał, Aleksanderek niszczył akta i teczki tajnych współpracowników. Po tej akcji się wycofał. Dzięki starym układom zbudował sobie pozycję człowieka interesu. Dziś nie ma sobie nic do zarzucenia.

No comments: