Sunday, September 30, 2007

Lichwokracja i inne ciekawe infromacje

Nowy biuletyn Patriotycznego Ruchu Polski przynosi wiele ciekawych informcji.
na przyklad geneze powstania dzisiajszej lichwy bankowej ,ktora ruinuje cale narody i panstwa oddajac w niewole dzieci,ktore sie nawet jeszcze nie urodzily.
Nie przesadzam:te ktore sie urodza beda niewolnikami tego samego(jesli go niezmienimy) diabelskiego zlodziejstwa.
Ciekawa lektura

Jerzy

LICHWOKRACJA

CZĘŚĆ I

POWSTANIE BANKU ANGLI
W historii daje się zauważyć pewna prawidłowość, polegająca na tym, że wędrówki bankierów oraz lokalizacja centrów finansowych jest ściśle związana z polityką międzynarodową. W połowie XVI wieku wielki kapitał międzynarodowy skupia się głównie w Antwerpii, należącej wówczas do Hiszpanii. Nieco później, jego centrum przenosi się do Amsterdamu, gdzie w 1609 roku powstaje Amsterdamsche Wisselbank ([5] str. 49). Rok 1690 jest świadkiem zakończenia jednej z wojen domowych w Anglii, w wyniku czego prawowity król Jakub został wygnany, zaś władzę w tym kraju objął Wilhelm III Oranżysta.
Wraz z jego wstąpieniem na tron angielski stabilizuje się opcja kapitalistyczna która przybyła z Holandii. Jednak prawdziwa przyczyna sprowadzenia Wilhelma ujawniła się cztery lata później w 1694 r. ([2] str. 30). W tymże roku grupa międzynarodowych bankierów pod przewodnictwem Williama Pattersona, reprezentująca tą kapitalistyczną opcję "otrzymała od króla Wilhelma pozwolenie działania jako bank w zamian za udzielenie pożyczki dla skarbu (administracji królewskiej) w wysokości 1 200 000 funtów - na lichwę 8 procent." ([1] str. 42).
Jak podaje D.Manifold, pożyczka ta była jednak obwarowana jeszcze jednym warunkiem, bowiem Patterson i jego kompani zastrzegli się, w ten sposób - "Pożyczymy ci królu, 1 200 000 funtów w złocie na 8 % pod warunkiem, że dasz nam pozwolenie na wydanie tejże sumy w banknotach i pożyczanie jej na 8 % ".
W praktyce oznaczało to wyrażenie zgody na robienie pieniędzy z niczego i pożyczanie ich na wysoki procent. Dotychczas bowiem to władca brał odpowiedzialność za emitowanie pieniądza jako odpowiednika pewnych dóbr i kładł na nim swoją pieczęć jako dowód, że pieniądz ten jest legalnym środkiem płatniczym. Jednak uzurpator tronu brytyjskiego Wilhelm przybyły z Niderlandów, taką zgodę wyraził, co dało początek inflacji i spowodowało iż ów prywatny syndykat zyskał stały monopol na dostarczanie i puszczanie w obieg pieniędzy.


Nie wiadomo dokładnie co na taką decyzję króla wpłynęło - przekupstwo czy też działanie tajnych towarzystw, faktem jest jednak to ,że w tymże 1694 roku Wilhelm stanął na czele londyńskiej gałęzi wolnomularstwa ([2] str. 38).
Wkrótce wspomniany syndykat nazwał się "Bankiem Angielskim" - "Bank of England" i ([2] str. 31) "nadal pożyczał pieniądze królowi i przy każdej pożyczce, na mocy zezwolenia królewskiego, drukował tyle papierowych pieniędzy, ile wynosiła pożyczka i pożyczał je dalej na procent, a wynosiło go to tyle ile kosztował papier, farba i prowadzenie ksiąg. Wkrótce ludzie ci przekonali króla aby wziął od nich 16 milionów funtów w złocie, co pozwoliło im wydrukować 16 milionów funtów i pożyczać je na procent. Skoro państwo potrzebowało więcej pieniędzy na swoje sprawy, rząd mógł postąpić rozsądnie i, zamiast pożyczać, puszczać własne papierowe pieniądze. Również odbyłoby się to kosztem papieru i druku. Nie trzeba by było płacić odsetek, którymi obciążony był podatnik. Znów po jakimś czasie grupa, która nazwała siebie Bankiem Angielskim, wpadła na pomysł jeszcze sprytniejszy. Wydrukowano pieniądze na sumę dziesięciokrotnie wyższą niż pożyczono złota i pieniądze te pożyczono na procent. Niedługo potem ów prywatny monopolista, Bank Angielski, zyskał całkowitą władzę nad kasą państwową, a jego pozycja mocniejsza była od pozycji króla a nawet Gmin". Tak więc powstanie Banku Anglii stało się punktem zwrotnym w dziejach gdyż za wyjątkiem nielicznych uprzywilejowanych "każdy mężczyzna, każda kobieta, i każde dziecko na całym świecie dokładało się do odsetek z długów rządowych wówczas powstałych".
Jak pisze ks. bp Edward Frankowski: "Bank of England był pierwszą prywatną instytucją, której zadaniem było emitowanie pieniędzy dla całego narodu. Rząd usankcjonował bank będący własnością prywatną, który mógł kreować pieniądze z niczego. To był początek pierwszego, światowego, nowoczesnego, prywatnie posiadanego banku centralnego, banku Anglii. Chociaż - oszukańczo nazwano go bankiem Anglii, żeby zwyczajna ludność myślała, że jest on częścią rządu. W rzeczywistości on nią nie był. Tak więc legalizacja banku Anglii była niczym innym jak tylko zalegalizowaniem fałszerstwa narodowej waluty dla prywatnej korzyści. Niestety, dzisiaj prawie każde państwo posiada prywatnie kontrolowany bank centralny wzorowany na Banku Anglii jako podstawowym modelu. Krytycy naszego obecnego systemu monetarnego uważają 1694 za koniec okresu władzy sprawowanej przez rządy, a początkiem epoki władzy bankierów, którzy nie są wybierani przez ogół społeczeństwa i bardzo często nie są mu zupełnie znani".


O dużym wyrachowaniu i przebiegłości pomysłodawców tej metody wpędzania w długi pisze także W.Cobbett w "A history of Protestant Reformation" ([2] str. 31): "Zabrałem się do czytania aktu Parlamentu z 1694, na mocy którego powstał Bank Angielski. Jego założyciele dobrze wiedzieli czego pragną. Ich plan polegał na stopniowym obciążeniu długami całego kraju, całej ziemi, wszystkich domów, wszelkiej własności, a nawet pracy wobec tych, którzy pożyczali pieniądze państwu - plan ten, przebiegły, zręczny, głęboki plan, spowodował coś, czego świat nie widział nigdy przedtem - głód wśród bogactwa".
Rozpoczęty w XVII wieku proceder robienia wielkich pieniędzy dosłownie z niczego trwał niestety nadal przez kolejne stulecia ([2] str. 32): "W pierwszej połowie XIX w. banki komercyjne wprowadziły „czeki", ponieważ zaprzestały drukowania własnych banknotów. Ten nowy rodzaj pieniądza nie istniał nawet pod postacią banknotów, ale zrodził się poprzez prosty proces - albo przez wprowadzenie do ksiąg banku liczb określających wysokość przyznawanych pożyczek, albo przez wypełnienie czeku aby banki mogły kupić sobie zabezpieczenie. Dzięki tym czekom, co ważne, nie można było dokonać podjęcia czy transferu już istniejących pieniędzy, jak w przypadku czeków osób prywatnych; tworzyły one nowe pieniądze na sumy, które im przypisywano. W czasie I wojny światowej, w latach 1914-1918, łatwo było bankom tworzyć spore sumy i albo „pożyczano" je rządowi, albo pozwalano zamożnym klientom, aby kupowali obligacje w ramach pożyczki wojennej i dzielili się odsetkami w stosunku 4% ze strony banku do 1% ze strony nominata. Oczywiście wartość funta spadła w ciągu tych czterech lat do połowy. W 1914 r. dług narodowy wynosił 700 milionów funtów. Do 1920 r. wynosił już 7 miliardów, a około 90% pożyczki wojennej znajdowało się w rękach banków. Ogromne sumy płacone bankom w ramach odsetek przyśpieszyły nadejście kryzysu przemysłowego w latach 20 i 30-tych i miały duży wpływ do wywołania do II wojny światowej, którą skrycie planowano. O tym będzie mowa w jednym z następnych rozdziałów. W latach 1934-1935 całkowity dochód z podatku dochodowego wynosił 229 214 963 funtów, a odsetki z długu narodowego w tym czasie osiągnęły 211 657 232 funty. W latach 1935-1936 podatek dochodowy dał 237 362 332 funty, procent od długu natomiast wynosił 211 533 776 funtów. W ciągu tych dwóch lat z dochodu z podatków wynoszącego 446 milionów funtów zaledwie 43 miliony trafiły do rządu na wydatki potrzebne na zaspokojenie potrzeb obywateli. Co więcej, około 70% długu narodowego powstało z niczego w bankach i tam było przechowywane".
Literatura:
1. J.A.Cervera - "Pajęczyna władzy" - Wrocław.
2. D.Manifold - "Fatima i wielki spisek" - Poznań 2000.
3. H.Pająk - "Bestie końca czasu" - Lublin 2000.
4. W.T.Still - "Nowy Porządek Świata" - Poznań 1995.
5. M.Poradowski - "Nowy Światowy Ład" - Poznań 1994.


***************************************************************************************
INTELIGENTNI?

Zjawisko coraz powszechniejszego w naszym kraju filosemityzmu, ma swoje odzwierciedlenie nie tylko w takich przykładach, jak np. cieszące się ogromnym zainteresowaniem kursy tańca żydowskiego w siedzibie... Unii Wolności (obecnie PO) (przypadek z Poznania), popularność imienia Jakub nadawanego noworodkom płci męskiej (zapewne na cześć żydowskiego oprawcy Jakuba Bermana) czy określanie Żydów przez ogłupionych telekatolików "starszymi braćmi w wierze".
Jeszcze bardziej niebezpieczny wydaje mi się filosemityzm objawiany szczególnym podziwem dla wyjątkowej inteligencji Żydów. Po pierwsze dlatego, że taki stosunek niesie ze sobą ryzyko pogodzenia się z rolą tępego szabasgoja gotowego usługiwać koczownikom plemiennym w każdej sprawie. Po drugie, ów podziw nie ma żadnych podstaw faktycznych, o czym przekonałem się osobiście choćby w okresie wieloletniej współpracy z tygodnikiem "Polityka", nafaszerowanym od początku swojego istnienia przedstawicielami żydowskiej elity.
Dla ludzi z zewnątrz jeden z jej liderów, niejaki Daniel Passent uchodził wręcz za guru dziennikarstwa, gdy w rzeczywistości był to tylko - przynajmniej dla mnie - sprawny warsztatowo i wyjątkowo bezczelny agitator żydokomuny z patentem na bezkarność, gwarantowanym przez towarzyszy z KC PZPR. Myliłem się w jednym. Zawsze uważałem bowiem Passenta za tzw. agenta wpływu współpracującego z aparatem władzy PRL bez werbunku i rejestracji w aktach. Okazało się, iż byłem w błędzie. "Autorytet" nie pogardził bowiem rolą kapusia SB, wynagradzanego z puli innej niż fundusz honorariów autorskich.
Tym spośród czytelników, którzy zachowują odporność na jawnie rasistowskie tezy o intelektualnej wyższości Żydów nad gojami podsuwam jeden wprawdzie lecz dosyć wymowny argument. Dotyczy on Amira Peretza, aktualnego wicepremiera i ministra obrony Izraela. Osobnik ów podczas inspekcji swoich wojsk na Wzgórzach Golan przez bite dziesięć minut oglądał ćwiczenia przez lornetkę z... nałożonymi zaślepkami. Ba, "widząc" absolutną ciemność prowadził ożywioną dyskusję z towarzyszącym mu generałem, co rusz kiwając ze zrozumieniem głową...
Dzięki bystremu fotoreporterowi i agencji Reuters rzecz została rozpowszechniona na całym świecie, a w Izraelu rozgorzała dyskusja na temat ministerialnych kompetencji Peretza. Dodajmy, iż ma on za sobą służbę wojskową, zakończoną w stopniu kapitana. Jako szeregowy marynarz po służbie zasadniczej w Marynarce Wojennej nigdy nie miałem żadnych złudzeń co do poziomu umysłowego naszej kadry oficerskiej i podoficerskiej (nieprzypadkowo określanej mianem "trepów") lecz to, czego dokonał izraelski wicepremier i minister obrony trudno będzie przebić nawet zdeklarowanym cywilom bez żydowskiego rodowodu. Co polecam uwadze zakompleksionych kandydatów na „szabas-gojów”.

Henryk Jezierski (2 marca 2007 r.)

*************************************************************************************
Poniżej zamieszczamy w kilku odcinkach I Rozdział z książki „Żydzi i masoni we wspólnej pracy”, autorstwa Katarzyny Eger, wydanej w 1908 r.

ŻYDZI WE FRANCJI
W CZASACH POREWOLUCYJNYCH

CZĘŚĆ III
Wtedy to jeszcze żyd w towarzystwie przyjmowany nie był. Książę Orleański nie chciał przyjąć Rotszylda do swego stołu, ani nawet nie zaprosił go do swej trybuny w czasie wyścigów w Chantilly. Książę Paryża jednak bywał już na obiadach u Rotszylda a córka jego pierwsze swe kroki w świecie towarzyskim stawiała w Ferrinres, rezydencji Rotszyldów.
Jakeśmy wyżej wspomnieli, w roku 1848, Crémieux został członkiem Rządu, Baron James Rotszyld - Najwyższym Inspektorem Generalnym, t.j. masonem 33 stopnia. Wysokim urzędnikiem i człowiekiem zaufania Rotszylda był Cousin, jeden z najczynniejszych i najszkodliwszych masonów. Urzędnik Wielkiego Wschodu przynosił mu codziennie do biura raport, tam też podpisywał on dyplomy, rozkazy i rozporządzenia, tyczące się lóż.
W takich to rękach wówczas skupiał się cały ster rządu we Francji. Po roku 1848 w którym to Rotszyld roztaczał żale nad tym, czego nie zarobił, udając nawet chwilowe bankructwo dla własnej korzyści. Ministrem skarbu była także jego kreatura - żyd, Goudchaux. W chwili, gdy Francja była w niebezpieczeństwie i Lamartine nawoływał: Ratujmy Francję! Goudchaux wołał: Ratujmy Rotszylda! i uratował go. Zamiast 250 milionów, do pożyczenia których Rotszyld się zobowiązał, pożyczył tylko 80 - reszty odmówił, pomimo że widział, jak bardzo Francja pożyczki tej potrzebowała, a może właśnie dlatego, że jej tak potrzebowała. Osiemnaście milionów które zyskał na wymianie, uważał za taką drobnostkę, że nawet o niej wspominać nie było warto. Goudchaux znał doskonale zasady Talmudu, i wiedział, że zobowiązanie względem „goja” nie wiąże żyda.
W roku 1849 wywołany kryzys ministerialny nie przynosi szkody Rotszyldowi, bo Fould zastępuje Goudchaux’a, i pozwala Rotszyldowi zapłacić, gdy ten zechce, t.j., gdy będzie mógł na operacjach swych zarobić tyle, ile zarobić zamierzał.
Gdy Rzeczpospolita zamieniona została na Cesarstwo, ani jeden żyd nie stanął w szeregu jej obrońców, wiedzieli oni dobrze, że zmiana rządu nie wpłynie na zmianę ich położenia finansowego i że za Cesarstwa równe korzyści ciągnąć będą mogli, a o to im najwięcej chodziło.
Owocem rewolucji tej było napędzenie pieniędzy żydom, a dla Francji przejście z pod jednego - pod drugiego żyda. Na początku bowiem Cesarstwa, żydzi niemieccy, uosobieni przez Rotszylda, usunęli się cokolwiek dla żydów z Bordeaux, wyobrażanych przez Perreirów, Millaudów, Solarów i innych. Ci to okraszają brzęk złota pięknie brzmiącymi frazesami o panowaniu cywilizacji, erze postępu, podniesieniu moralnym indywiduów, polepszaniu losu proletariatu. W tym szalbierstwie odczuwa się dobrze rolę współrzędną masonerii. A jakkolwiek żydzi ci są więcej Francuzami od żydów niemieckich, jednakże żydzi niemieccy ich wyparli, a właściwie nie wyparli, tylko zabrali dla siebie większe interesy, im zaś mniejsze zostawili.
Ci ostatni wywołali wojnę francusko-niemiecką, ofiarowali Bismarkowi papiery wartościowe, których mu potrzeba było za złoto, które jedynie we Francji wówczas się znajdowało. Szpiedzy niemieccy znaleźli wszystko do wojny przygotowane, bo żydzi i masoni oddali Niemcom Francję spętaną najzupełniej.
Bismarkowi chodziło o wytępienie we Francji wiary, która dając pogardę życia, czyni narody niezwyciężonymi. Wolnomularstwo francuskie ofiarowało się dokonać tego i spełnić mord ten na własnym narodzie, walcząc niezmordowanie do dnia dzisiejszego przeciw temu, co Francję wielką zrobiło. Dzielną pomoc znajduje ono w kieszeni żyda, który ma z czego czerpać, bo od 1865 r. ogarnął wszystkie ważniejsze interesy i objął we Francji wszystkie stanowiska życia społecznego i umysłowego. Pisma polityczne w bardzo znacznej części przeszły w jego ręce. Schiller, Wintersheim, Doltinger, Cerf, Lewita, Lewinsohn, Deutsch, Erdau, trzymają wydawców i redaktorów w kurateli; Offenbach i Halvy szczują przeciw wojsku, Kugelmann sieje nowiny żydom sprzyjające, Slle demoralizuje młodzież dorastającą wykładaniem jej zasad materialistycznych. Adrian Marx wkręca się aż do pałacu cesarskiego do Tuilleries dla zajęcia miejsca historiografa Francji; muzyką kościelną pałacową dyryguje Juliusz Cohen, a Waldteufel - orkiestrą na balach cesarskich. Archiwa Izraelskie polecają na profesora matematyki dla młodego cesarzewicza, żyda czeskiego Filipa Koralka. Co zaś najwięcej oburzającym i najsmutniejszym, iż nawet na spowiednika i jałmużnika cesarzowej wkręcił się żyd J. Maria Bauer, usunąwszy nędznymi przebiegłymi intrygami i przy pomocy masonerii czcigodnego księdza Deguerry, wieloletniego jej jałmużnika. Ten to Bauer, najnędzniejszy z nędzników istniejących pod słońcem, szarlatan, oszust, apostata, pozorami szyku i elegancji zyskiwał sobie ludzi, dopóki się na nim nie poznali. Niegodziwiec ten wywierał nacisk na Cesarzową, żeby męża pchała do wojny.
Zaufanie ogólne do żydów było zupełnie niepojętym. Pułkownik Stoffel powierza tajemne depesze żydowi pruskiemu Bleichröederowi, Gramont powierza znakomitą pracę patrioty czeskiego, żydowi niemieckiemu, który naturalnie ogłosił ją w pismach niemieckich na korzyść przyjaciela swojego Bismarka.
W dniu wejścia do Paryża wojska niemieckiego, - poza głównym sztabem, który szedł na śniadanie, urządzone dla niego najuprzejmiej przez P. Ernesta Picarda, - ciągnął długi sztab, złożony z samych żydów niemieckich, dla pośredniczenia w wypłacie miliardów, co stanowiło komiczny, ale strasznie bolesny widok, udowadniający, do jakiego stopnia wojna ta była wojną żydowską – zamachem giełdowym.
Dalszy ciąg nieszczęść Francji był już naturalnym tego następstwem. Z dniem 4 września, zaczęło się panowanie żydów-masonów francuskich. Gambetta, Crémieux, Picard, Simon, Maguin, Favre biorą ster rządu. Edmund Adam zostaje prefektem policji, Kamil Slle - sekretarzem generalnym ministerstwa spraw wewnętrznych, a na 11 członków rządu tymczasowego było 10 żydów-masonów. Ponieważ Francja tak dalece jak dziś zgangrenowana jeszcze nie była, chwilowo chociaż udało się niezmiernej większości Zgromadzenia narodowego odzyskać władzę, ale pod naciskiem intryg, pieniędzy i sekty masońskiej - partia ta upaść musiała.
W roku 1860 powstaje „Związek powszechny Izraelski” utworzony przez Crémieux’ego. Od tej chwili Izrael opasuje Francję łańcuchem, zaciskając ogniwa jego coraz więcej.
Pod koniec cesarstwa opanowali już żydzi najważniejsze stanowiska: Crémieux, jako minister sprawiedliwości, na naczelników swojej kancelarii powołał współwyznawców swoich: Levena i Lechmana. Juliuszowi Favre, ministrowi spraw zagranicznych, nakazano wziąć na sekretarza żyda Hendlé. Juliusz Simon, minister wychowania publicznego, miał za pomocnika żyda Manuela. Duszą rządu obrony narodowej, był Gambetta, który miał do pomocy sekretarza generalnego żyda Slle. Z takimi ludźmi i przy współdziałaniu znacznej liczby prefektów masonów, żydzi wszystko otrzymać mogli; dostawy dla wojska na bardzo dogodnych warunkach; naturalizację dla żydów Algierskich i wszystko, co im się tylko potrzebnym wydało.
W nieszczęśliwej kampanii roku 1870, tak źle przygotowanej i paraliżowanej ciągle przez republikanów, żydzi grają bardzo smutną rolę. Znaną była powszechnie La Paiva, szpiegująca dla Księcia Bismarka, przy pomocy agentów międzynarodowych: Bleichröedera i Rotszylda. Agencja żydowska Wolfa, puszczająca fałszywe wieści, pchała Francję do wojny. Skoro zaś do niej przyszło, żydzi na każdym kroku pełnili funkcje zdrajców. Jeden z nich, Meyer, handlarz w Metz któremu udowodniono szpiegostwo powiesił się w swym sklepie, inny odkryty, zbiedz zdołał. Schull, objaśniający wojskom niemieckim o ruchach wojsk francuskich, skazany był na rozstrzelanie. Cerfbeer, za podobne przewinienie, wskutek nadzwyczajnych starań swych współwyznawców, ułaskawiony został. Sommer, uczeń szkoły rabinów, za objaśnienie nieprzyjacielowi jakie Francja ma środki obrony, miał już ponieść karę, lecz prusacy, odniósłszy właśnie zwycięstwo, przeszkodzili w wykonaniu wyroku. Za wyrok ten zemścił się nową zdradą.
Żydzi niemieccy szli wszędzie za wojskiem dla okradania zmarłych i rannych. Słusznie też żołnierze dawali im miano kruków. Cóż dopiero powiedzieć o dostawcach dla wojska. Wielu żydów, którzy grosza własnego nie mieli przed wojną, później zostali milionerami. Ale biedni żołnierze otrzymywali obuwie z papierowymi podeszwami, a kołdry i ubrania takie, że po tygodniowym użyciu rozpadały się w łachmany.
Prusacy jeszcze obozowali pod bramami Paryża, gdy wybuchła Komuna. Żydom i masonom chodziło bardzo o wciągnięcie do niej - rzemieślnika, którego sobie jeszcze wówczas lekceważyć nie mogli, bo jakkolwiek już blisko 100-letnia praca towarzystw tajnych podkopała w nim wiarę nie był on jeszcze takim, jakimby go widzieć pragnęli. - W chwili, gdy nad zdemoralizowaniem go pracować zaczęto, miał on swoje, wyróżniające go cechy: Wnętrze mieszkanka jego ozdobione było wyobrażeniami korporacyjnymi, wydawanymi staraniem syndykatów, przedstawiającymi Świętych, których za patronów dany cech uważał. Liczne obrazy z życia tychże świętych, szczegóły ich męczeństw, służyły za nieprzebrany temat rozmowy. Inne obrazki wyobrażały różne narzędzia, potrzebne w danym fachu.
Obrazki te rozdawane wszystkim członkom danego towarzystwa, stanowiły jakoby łącznik wspólny w modlitwie i pracy. Zawieszano je w warsztacie, a święty, otoczony aureolą świętości, choć nieraz wymalowany okropnie krzyczącymi kolorami, patrzył tak na majstra, jak na czeladnika, błogosławiąc obydwom, usiłującym zrobić swe arcydzieła jak najpiękniejszymi. W sto lat później, pomimo usilnej pracy masonów i żydów, nie mogli oni jeszcze zadowolnić swych moralnych zabójców. Oto obraz „rzemieślnika” z epoki Komuny, nakreślony mistrzowską ręką autora „La France juive”.
«Był to w istocie typ szczególnego rodzaju. Wszystko się mieszało w jego zamąconym mózgu: kochał Francję, kochał Polskę, bo była prześladowaną, nienawidził tego, co nazywał niewiadomo dlaczego, „partią księżą”, ale nie przypuszczał na wzór Pawła Berta, „że człowiek jest zupełnie podobnym do zwierzęcia”, patrzył bez wstydu na krucyfiks, zdobiący skromne jego mieszkanko, przypominał sobie, że go kiedyś dał w ręce drogiej mu matce, gdy życie kończyła; zawieszał w Kwietniową Niedzielę gałązkę święconą, którą dziecko przyniosło. - Do krucyfiksu niekiedy przyczepionym był krzyż legii honorowej, jednego z towarzyszy Napoleona I». Wyrobnik paryski był rewolucjonistą gorącym a w dniach wzburzenia strzelał do wojska, czuł jednak, że serce bije mu silniej, gdy pułk jaki defilował po przedmieściu.


***********************************************************************************


GROZA WOJNY I ZAŁAMANIE SIĘ GIEŁDY
Od lat było wiadomo, że w USA pożyczki hipoteczne z coraz słabszym pokryciem i tak zwany „real estate bubble" (zbyt wysokie ceny nieruchomości) stanowią zgrożenie dla równowagi finansowej Stanów Zjednoczonych, których gospodarka dominuje świat. Ciekawe jest w jakim stopniu spadek wskaźnika DOW z 14,000 na znacznie poniżej 13,000 ma miejsce w sierpniu 2007 na giełdzie nowojorskiej, akurat w momencie kiedy Bush ma najbardziej swobodną, rękę, żeby zaczynać nowe działania wojenne, czy też interwencje mające na celu zmiany tzw reżimów, niewygodnych dla neokonserwatystów-syjonistów.
Rząd Busha zgromadził w Zatoce Perskiej największą w historii koncentrację sił marynarki wojennej USA, w formie zgrupowania trzech lotniskowców i wyznaczył na nowego regionalnego dowódcę admirała specjalistę od bombardowania, na miejsce generała wojsk lądowych.
Krokiem wstępnym do ataku, jest zaliczenie elitarnych wojsk Iranu (korpusu „Gwardii Rewolucyjnej”) jako organizacji terrorystycznej, takiej jak AlQaida i Hezbollah.
Ma to być reakcją na niepodporządkowanie się żądaniom USA i Izraela przez Iran w sprawie jego pogramu nuklearnego, jak również domniemanej roli Iranu w chaosie w Iraku pod okupacją USA.
Jeżeli faktycznie rząd Busha zaliczy Korpus Gwardii Republikańskiej Iranu jako „obcą grupę terrorystyczną", to po raz pierwszy w historii, USA zaliczyłoby siły zbrojne państwa suwerennego do swojej listy organizacji terrorystycznych co z kolei daje podstawy do blokowania funduszy Iranu w bankach jako wstęp do akcji zbrojnej przeciwko Iranowi.
Urzędnik przekazał to wszystko anonimowo do Agencji Reutera, co jest taktyką często używaną w Waszyngtonie, co z kolei znalazło się na łamach The New York Times i The Washington Post, które poinformowały, że Bush, może za pomocą „executive order" czyli dekretu, zaliczyć oficjalnie Korpus Gwardii Republikańskiej Iranu jak obcą grupę terrorystyczną. Sean Mc-Cormack, z Departamentu Stanu powiedział, że „USA jest w konfrontacji przeciwko Iranowi na kilku polach bitew jednocześnie". USA oskarża Iran o dostarczanie do Iraku min rozrywających oraz nawołuje Iran do zaprzestania udzielania pomocy „terrorystom…".
Iran stwierdził w odpowiedzi, że „takie komunikaty są częścią propagandy i wojny psychologicznej, wygłaszanej na potrzeby wewnętrzne rządu USA, pod wpływem wiceprezydenta Dicka Chenney'a", który chce wojny przeciwko Iranowi i niezadowolony jest z rozmów USA z Iranem ,w sprawie pozyskania pomocy Iranu w stabilizacji Iraku.
Iran już od dawna jest na liście USA „państw sponsorów terroryzmu" ale określenie Korpusu Gwardii Republikańskiej Iranu, jako obcą grupę terrorystyczną, zaostrza środki interwencji Waszyngtonu przeciwko Iranowi, którego prezydent jest fałszywie oskarżany o plany „wymazania Izraela z mapy" podczas, gdy była mowa o „reżimie w TelAwiwie" a nie o państwie żydowskim.
Rząd Busha stara się o nowe sankcje Rady Bezpieczeństwa przeciwko Iranowi. Sankcjom tym oponują Chiny i Rosja, które z kolei wyposażyły Iran w dużą ilość rakiet dalekiego zasięgu jak też rakiet do topienia okrętów wojennych.
Iran w którym działają inspektorzy ONZ twierdzi, że wzbogaca uran dla elektrowni nuklearnej i nie ma zamiaru budowania broni nuklearnej. Tymczasem Izrael broni swego monopolu nuklearnego na Bliskim Wschodzie i używa w tym celu amerykańskiej maszyny wojennej z Bushem na czele. Możliwość zbliżającego się ataku na Iran przeraża giełdy na całym świecie, na przykład giełda w Japonii spadła o 5% w ciągu jednego, dnia (16 sierpnia 2007). Nic dziwnego że giełdy załamują się, kiedy świat otrzymuje codziennie jedną czwartą globalnych dostaw paliwa z Zatoki Perskiej, dziś zatłoczonej okrętami amerykańskiej floty wojennej.


Prof. Iwo Cyprian Pogonowski

No comments: