Od razu należy powiedzieć, że nikogo chyba nie trzymają się żarty, jeśli zatrudniony w Kancelarii Prezydenta RP jako doradca Lecha Kaczyńskiego prof. Andrzej Stelmachowski był wyznaczony w 1989 roku przez gen. Kiszczaka w takiej samej randze jak Lech Kaczyński do Magdalenki i tzw. okrągłego stołu. Andrzej Stelmachowski zasłużył się dla żydokomuny w PRL-u już dużo wcześniej jako katolik koncesjonowany w środowisku warszawskich przechrztów. W Magdalence miał za zadanie formułować gładkie myśli za przywódcę Solidarności.
Dzisiaj utrzymywany jest za to z budżetu Senatu RP jako prezes "Wspólnoty Polskiej", organizacji pozarządowej (ngo) realizującej takie same zadania jakie za komuny miało towarzystwo "Polonia", które było jawną przykrywką, ramieniem i pasem transmisyjnym komunistycznych tajnych służb specjalnych do Polaków na obczyźnie. Narzędziem pracy operacyjnej wywiadów, kontrywywiadów i milicji aktywnej poza granicami kraju nie tylko w kryminalnych formacjach "żelazo", które szeroko zasłynęły z napadów na ulicach Monachium na dziennikarzy Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa a w całej Europie Zachodniej na zakłady jubilerskie i futrzarskie. Stelmachowski jako emerytowany profesor, odbiorca renty specjalnej od premiera, etatowy prezes organizacji pozarządowej i urzędowy doradca Prezydenta RP jest gwarantem ciągłości żydokomunistycznej władzy w groteskowej RP na 3/4.
Leszek Miller jeszcze jako szef postkomuny mówił głośno o 100 milionach złotych, z których nie rozliczyła się za czasów Buzka "Wspólnota Polska" Stelmachowskiego. Wiadomo było wtedy, że 40 proc. środków finansowych w wysokości wielu dziesiątków milionów złotych przeznaczanych rokrocznie z budżetu Senatu RP na pomoc dla Polonii przejadanych jest w kraju przez tzw. "Domy Polonii", terenowe oddziały nieciekawej organizacji firmowanej nazwiskiem Stelmachowskiego. Po dojściu Millera do władzy lewica zawiązała "dla odtrutki" podobną fundację, która za cel postawiła sobie wyciąganie pieniędzy z kasy Senatu RP oficjalnie na pomoc dla Polaków na Wschodzie czy Zachodzie, a prawdy to się i po wyborach Miller z Lepperem nie dowie, chyba że nie założy fundacji Samoobrony do kasowania za Polonię.
150 mln złotych przekazał Senat VI kadencji na pomoc dla Polonii - powiedział marszałek Senatu Borusewicz do blisko 400 gości zaproszonych w tych dniach przez Andrzeja Stelmachowskiego jako tzw. przedstawiciele Polonii. Bogdan Borusewicz po aresztowaniu w 1968 roku za ulotki ukończył w 1975 roku bez przeszkód historię na Wydziale Nauk Humanistycznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, więc może nie wiedzieć, że przebywający na Zachodzie generałowie i oficerowie polscy pozbawieni zostali w 1945 roku obywatelstwa polskiego przez ojców dzisiejszej żydokomuny. Ubowcy w randze konsulów, tacy jak Marceli Reich-Ranicki w Londynie, zajmowali się wtedy odsyłaniem Polaków do Ojczyzny z rzekomymi listami żelaznymi, które już na pierwszym przesłuchaniu w kraju okazywały się nic nie warte, prowadziły do więzienia, na katorgę i śmierć. W późniejszych latach złoczyńcy ci przechodzili do bardziej wykwintnych zadań, prowadzili np. kapusiów Służby Bezopieczeństwa na salony literackie Europy, jak wspomniany żyd Reich-Ranicki poprowadził za rękę tw. Mirka, czyli Andrzeja Szczypiorskiego. Borusewicz powiedział do 400 uczestników kilkudniowej wycieczki na koszt polskiego podatnika, emeryta i rencisty, że w 1945 r. wielu Polaków przebywających wówczas na Zachodzie "w dramatycznych okolicznościach podejmowało decyzję o pozostaniu za »żelazną kurtyną«", bo magistrowi historii i marszałkowi Senatu nie przyszło przecież na myśl, że polscy żołnierze tacy jak np. Włodzimierz Sznarbachowski z II Korpusu, późniejszy dziennikarz w Monachium, w 1945 roku byli najzwyczajniej w świecie pozbawieni przez żydokomunę obywatelstwa PRL-u, tzn. mieli polskie paszporty przedwojenne, ale te paszporty nie zezwalały im ma na dylematy, które dopuścił do swej myśli Bogdan Borusewicz. Komunistyczna rasa władająca Polską nie pozwalała Polakom na podejmowanie samodzielnych decyzji w przedmiocie powrotu do kraju. Zaś w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia nawet na KUL-u nauka samodzielnego myślenia nie przychodziła łatwo.
Jakiego pokroju ludzie pozwalają sobą manipulować przez KOR-owców: Borysewicza i Lecha Kaczyńskiego, kogo zaprosił Stelmachowski na żałosny spęd do Warszawy i Pułtuska, który zaplanowany był przecież dużo wcześniej, niż nieplanowana oficjalnie wcześniej kampania wyborcza PiS-u za państwowe pieniądze, o tym mówią uwagi zamieszczone pod artykułem opublikowanym na forum onetu, kończące się wezwaniem: Czytelnikow tego forum, mieszkajacych w Pultusku lub w Warszawie prosilbym o wydrukowanie tego tekstu w formie ulotki i przekazania delegatom na Zjazd Polonii. Niech wiedza z kim siedza przy jednym stole obrad, gdyz byc moze nie wiedza, ze uczestnicza , za sprawa `delegacji z Kanady', w kolejnym `okraglym stole' - tym razem polonijnym.
Naiwnych nie sieją w internecie i nie zapraszają na masówkę wspólnotową, która zakończy się podniosłą uroczystością podniesienia zasłużonych dla "Wspólnoty" Stelmachowskiego współpracowników ze świata do rangi zasłużonych działaczy polonijnych i do wręczenia tym zasłużonym dla "Macierzy Wspólnot" ludziom "wawrzynów polonijnych". Kampanię wyborczą PiS-u jednakowo uświetnią w tym dniu i miejscu swoją obecnością: arcybiskup oraz czynny po Sabacie przez parę miesięcy na niewidocznej wtedy, a eksponowanej dzisiaj pozycji prezydent poza krajem. Uroczystość będzie watykańska i posoborowa, ekumeniczna. Chwytająca za wawrzyny. W końcu chodzi o to, że kto nie głosuje, a namawia Polaków do trzeźwości i bojkotu żałosnego tańca śmieci, ten nie musi być do niczego wybierany i nie musi jeść z jednej miski na przyjęciach u elity elit z Magdalenki.
Stan David Ligoń
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment