Sunday, September 30, 2007

Michnik od podszewki czyli korzenie Magdalenki..

Znalazlem przypadkiem ciekawy material.
Pochodzi co prawda z "padliny wybiorczej" i ci ,ktorzy znaja moje poglady nie moga mnie podejrzewac o sympatie do tej zydowskiej szmaty po polsku,dla Polakow, ale material wart jest przeczytania.

Michnik i Kiszczak w jednym stali domu

Agnieszka Kublik i Monika Olejnik przeprowadzaja jednoczesnie wywiad Michnikiem /Szechterem i Kiszczakiem,szefem UB.

Pasjonujacy przyklad tego jak zawodowy UB-ek i rzekomy "rewolucjonista" doszli do wniosku,ze tylko polaczenie sil da najlepsze rezultaty zachowaniu wladzy.

Swietna lektura jesli chodzi o rozbijanie mitow ,ktore obaj "bohaterowie" wywiadu tworzyli w latach pozniejszych.

Czyjac te rzygowiny nie moge pozbyc sie dziwnego uczcia:czuje mniejsze obrzydzenie do Kiszczaka,ktory wykonywal po prostu swoja role oprycznika niz do Szechtera,ktory swoj rewolucjonizm traktowal od poczatku -i wyraznie ,co Kiszczak doskonale odczytal-tak jak prostytutka traktuje swoje cialo czyli: na sprzedaz.
Polecam.

Jerzy


"Kiedy władza musi strzelać

Jak Pan w 1970 r. patrzył na tragedię Wybrzeża?


Michnik: Wtedy myślałem, że to, co się dzieje, wynika po prostu z logiki dyktatury. Kierownictwo PZPR to dla mnie była władza najbardziej zdeprawowanych elementów w tej partii. Władza ludzi, którzy po to, by zdobyć, a potem utrzymać swe apanaże, w 1968 r. sięgnęli po najbardziej brudne środki: propagandę antyinteligencką i antysemicką, opluwanie największych autorytetów, dławienie ludzkiej godności. Pracowałem wówczas jako robotnik w jednej z warszawskich fabryk na Woli. Dobrze pamiętam, jaki był stosunek robotników do władzy. To było skrzyżowanie strachu z nienawiścią. Dominował strach. Pamiętam, jakim szokiem były dla nas pierwsze informacje o Wybrzeżu. Z jednej strony byliśmy dumni, że nasi koledzy, robotnicy z Wybrzeża, rozprostowali kręgosłupy i powiedzieli "nie", że im te komitety palą, a oni nie chcą się do tego przyznać. Władze wtedy w kółko mówiły, że w Gdańsku podpalono budynek NOT, nie wspominały o gmachu KW. Myśmy odrzucali wszelkie racje władzy, wszelkie argumenty oficjalnej propagandy. Uważaliśmy, że robotnicy w imieniu całego narodu, całego społeczeństwa, sprzeciwili się władzy dyktatorskiej, nieprawej, pozbawionej legitymacji. Myśmy tego państwa nie uważali za własne. Byliśmy szczęśliwi, że na przemoc władzy robotnicy potrafili odpowiedzieć swoją przemocą. Z drugiej strony byliśmy przerażeni na myśl, czym się to wszystko może skończyć. Bośmy wszyscy mieli w głowie interwencję w Czechosłowacji - to było wspomnienie bardzo świeże. I po trzecie, myśmy wówczas władzę traktowali jako jednolitą całość. Coś tam się wprawdzie mówiło o frakcjach, ale po 1968 r. nikt z nas nie myślał na serio o żadnej frakcji w KC, z którą można by wiązać jakieś nadzieje. Było dla mnie oczywiste, że ta władza nie jest zdolna do dialogu ze społeczeństwem, że dla rządzących każdy strajk, protest zbiorowy, manifestacja uliczna jest zagrożeniem dla państwa. Dlatego władza sama siebie skazuje na przemoc. I musi coraz bardziej eskalować tę przemoc - w 1968 r. na studenckie grzbiety spadły pałki, teraz rządzący sięgnęli po karabiny, zaczęli zabijać. W owym czasie nie znajdowałem żadnych powodów, które by mi nakazywały rozumieć argumenty i racje tej władzy.

Dziś Pan to ocenia inaczej.


Michnik: Dziś próbuję zrozumieć motywy ludzi, którzy wtedy podejmowali decyzje. I, oprócz motywów niskich, takich jak obrona przywilejów nomenklatury, widzę też inne. Nie chcę, uchowaj Boże, bronić ludzi, którzy kazali strzelać do robotników. Ale we Francji nie ma człowieka władzy, który nie wydałby takiego rozkazu w momencie, gdy tłum pali merostwo w Paryżu. Wiem, że we Francji była demokracja, a w PRL dyktatura. Ale generałowie widzieli to inaczej. Dla nich - i nie tylko dla nich - PRL była normalnym państwem. Nie mogę tego ignorować.

Pan to usprawiedliwia?


Michnik: Nie usprawiedliwiam. Nie aprobuję tego ani moralnie, ani politycznie. Ale próbuję zrozumieć.

I rozumie Pan?


Michnik: Rozumiem. Może nie powinienem tego mówić. Ale zastanawiam się, jak ma reagować władza, kiedy - w najsłuszniejszym, najbardziej uzasadnionym proteście - ludzie podpalają budynki administracji publicznej. "

Przeczytajcie rowniez jak postawe Michnika w tym wywiadzie ocenil Bronislaw Wildstein:

Pana Michnikowe wybielanie prl-u

Oba materialy stanowia doskonaly przyklad tego kto w Polsce walczy o wladze i ile w tym wszystkim licza sie Polacy.

Jerzy

No comments: