Friday, October 12, 2007

CZY STASI TO "NASI"?

P.Henryk Jezierski znowu trafil w dziesiatke.Juz przestalem liczyc ile razy ,zeby nie nabawic sie kompleksow.
Przyjemnej lektury.

Szlag trafi dopiero po poznaniu faktow...

Jerzy

"01 października 207, poniedziałek

Wydawałoby się, iż nie ma lepszego momentu niż wybory parlamentarne na publiczną dyskusję o wpływach zagranicznej agentury w Polsce wraz z bezwzględnym prześwietlaniem w tej kwestii wszystkich kandydatów na posłów lub senatorów. Nie od dzisiaj wiadomo bowiem, że największe nieszczęścia Polski i tragedie Polaków - włącznie z rozbiorami oraz powojennym przyspawaniem naszego kraju do bloku komunistycznego - inspirowane były z zewnątrz.

A tu cisza... Wątek agenturalny w wyborach 2007 ogranicza się praktycznie do oświadczenia lustracyjnego dla kandydatów, dotyczącego ewentualnej współpracy ze służbami specjalnymi PRL, czyli państwa - jakby nie patrzeć - zamieszkałego w absolutnej większości przez Polaków i w dodatku uznawanego ówcześnie za legalne nie tylko przez ZSRR ale także przez naszych nowych "dozgonnych przyjaciół", że wymienię USA i Izrael.

Owszem, miło dowiedzieć się, że nawet największe ikony obecnej "demokracji", pretendujące do miana niekwestionowanych autorytetów moralnych okazują się zwykłymi świniami kablującymi za pieniądze i awanse na swoich kolegów lecz jeszcze bardziej jako Polak chciałbym poznać jeśli nie tzw. agentów wpływu realizujących np. interesy żydokomuny niemieckiej (vide: "profesor" W. Bartoszewski), to przynajmniej agentów nominalnych - o udokumentowanych związkach ze służbami specjalnymi obcych państw.

Niestety, w aktualnie obowiązującej ustawie lustracyjnej punktu dotyczącego agenturalnej współpracy np. z Mosadem, KGB, Stasi, CIA i tym podobnych, zawsze wrogich Polsce instytucji, najzwyczajniej nie ma. Do obywatela III/IV RP idzie więc jasny sygnał; jeśli współpracowałeś z legalną bezpieką swojego legalnego państwa nawet w sprawach tak politycznie neutralnych, a obywatelsko pożytecznych jak np. korupcja wśród urzędników czy kradzież ropy naftowej z rurociągu - wówczas jesteś skończony. Postawią cię w jednym szeregu z redaktorem Maleszką, księdzem Czajkowskim, minister Niezabitowską itp. kanaliami, a Żyd i mason Wildstein ogłosi wyrok: WINNY. Jeśli natomiast służysz interesom Izraela, Rosji, Niemiec czy USA, wówczas możesz liczyć nie tylko na bezkarność ale także wszechstronne wsparcie. Jesteś bowiem swój czyli ich.

Poruszam ten wątek nieprzypadkowo. Pierwsze miejsce na gdańskiej liście kandydatów Platformy Obywatelskiej do Senatu RP zajmuje Żyd Bogdan Borusewicz. Wyjątkowa kreatura. Wykreowana przez agitatorów tej samej nacji (m.in. Barbarę Szczepułę z "Dziennika Bałtyckiego" i jej zakamuflowanego męża Marka Ponikowskiego z TVP Gdańsk) na cichego przywódcę strajku z sierpnia 1980, niezłomnego lidera "Solidarności" (Wałęsa vel "Bolek" miał bowiem chwile słabości) oraz obrońcę demokracji. Jednym słowem - tylko na ołtarze w największych synagogach.

Tymczasem w bogatej biografii Borusewicza znajduje się udokumentowana współpraca z kapitanem SB Adamem Hodyszem i zasygnalizowane przelotnie w gdańskich mediach kontakty z niemiecką Stasi. Borusewicz i jego obrońcy twierdzą, że kapitan Hodysz był SB-kiem dobrym, a kontakty ze Stasi to prowokacja. Ja bym jednak wolał, żeby ocenę tego, który SB-ek działał w interesie wolnej i demokratycznej Polski oraz ocenę okoliczności i charakteru kontaktów aktualnego wicemarszałka Senatu RP z niemiecką bezpieką pozostawić nie Żydom lecz Polakom. Należy nam się to zwłaszcza z perspektywy doświadczeń ostatnich 18 lat, gdy wiedza o "demokratycznej" opozycji jest znacznie większa, a skutki jej działań aż nadto dotkliwe.

Interesującą puentą do powyższych życzeń niech będzie informacja znaleziona bynajmniej nie w jakimś, konspiracyjnie wydawanym, biuletynie środowisk narodowych lecz w polskojęzycznym "Dzienniku Bałtyckim" z 14 września 2007. W tekście pt. "Agent >>Gawlik<< czyli śmiechu (nie) warte" wyczytać można iż w latach gierkowskiej wersji żydokomuny, tak ponoć wrogiej dla "opozycji demokratycznej", Bogdan Borusewicz zaproponował rzeczonemu "Gawlikowi" załatwienie - uwaga! - półrocznego stypendium na Zachodzie, przy czym oferta była jak najbardziej poważna, bo zaakceptowana przez... KOR w Warszawie.

Henryk Jezierski