Monday, October 8, 2007

Bublowe przebierance?

Pan Henryk Jezierski zamiescil na swojej stronie artykul ,ktory powinna przeczytac jak najwieksza liczba Polakow.
Nie dlatego aby zachecac do prowokowania jakiegos skandalu lub budzenia "schadenfreude" czyli radosci z ludzkich klopotow ale po to aby uswiadomic ,mlodym ludzim przede wszystkim, ze w tej grze o narod ,o wladze i o to kim bedziemy za 50 ,100 lat nasi przeciwnicy beda uzywac wszystkich chwytow.
Napisali to zreszta w "Protokolach" mowiac o tym ,ze te same metody moga a nawet powinny byc uzywane w walce z wrogiem wewntrznym tak samo jak z wrogiem z zewnatrz.
Reakcja p.Jezierskiego jest jak najbardziej sluszna.Ciekaw jestem czy p.Bubel zareagowal na takie ,rycerskie prawie bo dajace mu rowne szanse, wyzwanie?
A jesli nie- to dlaczego?

Jerzy
2006-07-05





ŻYDZI I... LESZEK B.
ZGODNIE PRZECIWKO MNIE
08 października 2007, poniedziałek

"Przed przyjaciółmi racz nas strzec, Panie! Z wrogami damy sobie radę sami". Zasadność starego porzekadła miałem okazję odczuć na własnej skórze po przesłaniu mi przez czytelnika z Kanady zeskanowanego fragmentu ostatniego numeru tygodnika "Tylko Polska", datowanego na 4 - 10 października 2007. Jego redaktor naczelny, Leszek Bubel raczył przyłożyć mi niemiłosiernie za to, że znalazłem się na liście Samoobrony razem z takimi indywiduami jak Leszek Miller oraz Piotr Ikonowicz. Tylko jedna teza, a ileż błędów i - powiedzmy, że nieświadomych - nadinterpretacji.

Po pierwsze - na "mojej", gdańskiej liście nie ma ani Millera, ani Ikonowicza, są natomiast takie osoby jak np. liderka Danuta Hojarska, godna szacunku choćby za odporność z jaką znosi ataki różnych mend medialnych, gotowych powiesić ją na drzwiach stodoły tylko dlatego, że spreparowała jakiś świstek pozwalający matce spotkać się z uwięzionym dzieckiem.

Po drugie - o obydwu ww. lewicowcach mam wyrobione, jednoznacznie negatywne zdanie, a Millera zawsze uważałem za użytecznego idiotę czyli szabas-goja. Po przyspawaniu Polski do unijnego kołchozu w nagrodę za swoje usługi dostał "pocałunek śmierci" od samego nadprezydenta Adama Michnika vel Szechtera. Pisałem o tym obszernie w lutym 2004 roku. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do felietonu pt. "Bój to jest ich ostatni".

Po trzecie - na liście Samoobrony jestem gościnnie, a gościowi (o czym L. Bubel tak ochoczo podający się za potomka szlachty polskiej wiedzieć powinien) nie wypada narzucać, kogo gospodarz może przenocować w innym skrzydle dworu. Jasnym jest, że Andrzej Lepper broniąc swojej partii przed definitywnym wykluczeniem z polskiej sceny politycznej, chętnie sięga po kandydatów gwarantujących mu sukces wyborczy. A kilkanaście tysięcy głosów, jakie powinien otrzymać L. Miller startujący z pierwszego miejsca w Łodzi znaczy wielokroć więcej niż dwieście, trzysta głosów na jakie - cokolwiek nieskromnie - liczę ja, usytuowany na ostatnim miejscu listy gdańskiej.

Wydaje mi się jednak, że przyczyny ataku L. Bubla na moją osobę tkwią gdzie indziej niż dyskusyjne sąsiedztwo (gdzie Rzym, gdzie Krym?) z dwiema ikonami żydokomuny. Naczelny tygodnika "Tylko Polska" wyraził je w swoim tekście dosyć jasno, wypominając mi niechęć do wstąpienia w szeregi jego partii (PPN) oraz brak chęci do lansowania L. Bubla w "MOTO.

Zgadza się... Byłem przeciwny realizacji obydwu życzeń z powodów, które uznałem za istotne lecz których nie ujawniałem w imię szacunku dla roli, jaką L. Bubel odgrywał i nadal odgrywa w ukazywaniu żydowskich zagrożeń dla Polski. Teraz jednak - po tak zaskakującym ataku - czuje się zwolniony z zachowania posiadanej wiedzy wyłącznie dla siebie.

Zaczęło się od wzmianki biograficznej dotyczącej L. Bubla, a zamieszczonej w biuletynie pt. "Lista zakonspirowanych Żydów", który odebrałem z poczty parę lat temu. Wzmiankę tę cytuję zgodnie z oryginałem, bez naruszenia choćby jednego przecinka:

"... 8. Leszek Bubel (1957 - ) .................. Lejba Krantz, red. nacz. tyg. Tylko Polska, złotnik - jubiler, właściciel kilku sklepów jubilerskich, sex shopów i pism pornograficznych. Po śmierci ojca - żydowskiego krawca Mendla Krantza, jako dziecko oddany do polskiej (?) rodziny Bublów w Węgrowie; matka Rywka ze starszym bratem Szulimem wyjechała do Izraela. Wielokrotnie, potajemnie - nie bezpośrednio z Polski, ale drogą okrężną - odwiedzał matkę w Izraelu. Brat mieszka w USA i prowadzi firmę księgową. Wykazuje typowe cechy żydowskie: nadaktywność, ostentacyjny katolicyzm (nigdy nim nie był, rozwiedziony), skrajna antyżydowskość, ośmieszanie polskich patriotów, skłócanie środowisk narodowych. Z polecenia Kahału udaje narodowca i dlatego nikt go poważnie nie tyka..."

Byłem gotów potraktować takowe "CV" L. Bubla za ewidentną prowokację, gdyby nie jeden szczegół. Otóż powyższa lista ukazała się również w tygodniku "Tylko Polska" lecz... bez hasła dotyczącego jego redaktora naczelnego. A przecież, zamiast ewidentnego ocenzurowania biuletynu, wystarczyło rzeczowo odnieść się do kwestionowanego fragmentu. O ile oczywiście, jest on nieprawdziwy. To wzbudziło moje pierwsze wątpliwości.

Wątpliwości następne - moim zdaniem poważniejsze - pojawiły się po działaniach, jakie podjąłem z chwilą, gdy dotarła do mnie informacja, iż redaktor naczelny pisma "Tylko Polska" oraz szef Polskiej Partii Narodowej w jednej osobie jest zarazem wyłącznym dysponentem praw do wielce zasłużonego Stronnictwa Narodowego, które zarejestrował w sądzie bez wiedzy i wbrew woli większości narodowców. Znając dobrze jednego z najbardziej zasłużonych, Jana P. Koziatka (m.in. faktyczny przewodniczący Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej podczas Sierpnia 1980) zaproponowałem, aby wspólnie udać się do Warszawy i zgłosić gotowość reaktywowania lokalnej struktury tej partii na Wybrzeżu, oczywiście wyłącznie naszymi siłami. Niestety, L. Bubel zdecydowanie odmówił, a mnie rzucił propozycję działania w PPN. Tu ja okazałem się nieugięty, bowiem nie lubię firmować swoim nazwiskiem przedsięwzięć do których nie mam przekonania.

Mimo tych doświadczeń, postanowiłem zachować rzecz całą dla siebie - bez nagłaśniania w "MOTO", ale też bez zbytniej wiary w szczerość polskich i narodowych intencji L. Bubla. Niestety, jak mówią starsi ludzie: "Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę". Moja dyskrecja została ukarana i to przez człowieka, który współpracę z Samoobroną realizował znacznie dłużej i intensywniej, a ponadto - na najwyższym, wodzowskim szczeblu.

Może zatem czas najwyższy zweryfikować nasze prawdziwe korzenie, panie Leszku Bubel? Zacznijmy np. od wymiany metryk chrztu świętego w Kościele rzymsko-katolickim. Opublikujemy je wzajemnie w swoich tytułach i niech sami czytelnicy sprawdzą, czy są to dokumenty prawdziwe. Ja swojego pochodzenia po mieczu i kądzieli z wielopokoleniowych rodzin polskich chłopów, zamieszkujących zachodnią część Lubelskiego jestem pewien całkowicie.

A co będzie, gdy wynik poszukiwań żydowskich korzeni okaże się pozytywny? W moim wypadku też nie widzę z tym żadnych problemów. Cóż to bowiem za sztuka bronić polskich interesów będąc rdzennym Polakiem? To wręcz obowiązek! Co innego - obrona Polski z pozycji człowieka, który Polakiem nie jest. To dopiero prawdziwy powód do chwały. Miałbym wówczas prawo (patrz: setki publikacji dekonspirujących Żydów i ich antypolskie knowania) do miana najbardziej lojalnego i zasymilowanego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej pochodzenia żydowskiego, przynajmniej w XXI wieku.

Z Leszkiem Bublem byłoby gorzej, bowiem etykieta najbardziej lojalnego Żyda w III/IV RP raczej go nie interesuje, natomiast po ujawnieniu koszernych korzeni straciłby definitywnie mandat do gromadzenia, reprezentowania i... kontrolowania pod swoimi sztandarami wszystkich narodowców. A to nie tylko wyjątkowo opłacalny, ale także bardzo potrzebny geszeft. Komu potrzebny, łatwo wydedukować...

Teksty i zdjęcia: Henryk JEZIERSKI
(Prawa autorskie zastrzeżone)