Saturday, October 27, 2007

Odrobina weekendowej perfidii?

Szukajac mojej ulubionej piosenki znalazlem ja w takim "wykonaniu' ,ze w pierwszej chwili mnie zatkalo.
A potem zaczalem sie glosno smiac,bo zdalem sobie sprawe z tego,ze ten ogromny dysonas pomiedzy tym CO WIDZE i TYM CO SLYSZE to doskonaly material do malego zartu:



Babie lato



"Przez pole szedlem
rumiankow pelne
Chabrow i makow polnych..
na wzgorzu stala Roza -Roz ,
zapachem czarujac upojnym...

Szedlem jak w transie do rozy tej,
pomniejsze zdeptalem kwiaty !
Och rozo!rozo!
Kochac mnie chciej!!!

Dobrze-odrzekla na to...

Po jakims czasie roza ma
pokazala mi swoje kolce

I wtedy glupio,
i wtedy zal
Rumiankow i chabrow
zdeptanych na lace..."

Tam mowi polski marzyciel,idealista, w skrocie :"OSZOLOM"

A TERAZ PRZYKLAD Z INNEJ BECZKI :


"W ogrodzie maly Abramek wlazl na drzewo i boi sie zejsc.
Wola tate,tata przychodzi ,ocenia sytuacje i mowi :"Skacz Abrammek ,tata cie zlapie".
Abramek skacze,tata oduswa sie na bok ,Abramek wali w glebe.
"Tata"-pyta w szpitalu ,"jak mogles mi to zrobic ?"

A tata odpowiada:
"Abramek, teraz juz wiesz ,zebys nigdy nie wierzyl w to co co mowia i tylko w 50 procent tego co widzisz..."

Tak mowi nie-polski,stojacy mocno na ziemi kosmopolita.


Niby kazdy z nich mowi o tym samym...

A jednak...

Jerzy

No comments: