Thursday, October 25, 2007

Vivat inz.Jezierski

Dlatego ,ze mowi Wam,mlodzi ,piekni,madrzy Polacy:

ZADNYCH ZLUDZEN!Zadnej taryfy ulgowej!W tej grze ci ,ktorzy przekonali Was,ze Polska jest "Chrystusem narodow" ,zrobili to po to abyscie nie protestowali wtedy gdy beda Was chcieli ukrzyzowac!

Jerzy



"ŻADNYCH ZŁUDZEŃ
24 października 2007, środa

Oficjalne wyniki wyborów 2007 do Sejmu RP nie odbiegają znacząco od niedzielnych prognoz i przedstawiają się następująco: Platforma Obywatelska - 209, Prawo i Sprawiedliwość - 166, Lewica i Demokraci - 53, Polskie Stronnictwo Ludowe - 31, Mniejszość Niemiecka - 1. Poza parlamentem znalazły się obciążona "seksaferą" Samoobrona RP oraz Liga Polskich Rodzin, której wprawdzie żadnych afer nie zdołano przypisać lecz - podobnie jak partia Andrzeja Leppera - naznaczona została stygmatem niegdysiejszego koalicjanta PiS w charakterze tzw. przystawki.

Co się stało z polskim elektoratem po 18 latach "demokratycznej transformacji"? Odpowiedzią na to pytanie niech będą słowa Żyda i honorowego obywatela Izraela, Władysława Bartoszewskiego, zarazem - oficjalnego patrona PO oraz głównego architekta jej sukcesu. Ten niemiłosiernie żydłaczący "polski patriota" już w 1995 roku - jako ówczesny minister spraw zagranicznych III RP - występując przed izraelskim parlamentem (Kneset) raczył powiedzieć o Polakach:

"Dzisiejsi studenci będą za dziesięć, piętnaście lat, posłami, ministrami i dyrektorami i oni będą okraszać życie polskie, a nie TA CIEMNOTA, która opowiada jakieś głupstwa, prawda, a która dobrze czytać i pisać nie umie".

Zapewne super-parch III/IV RP miał na myśli przede wszystkim tych, którzy nie umieją czytać i pisać tak jak on, czyli z charakterystycznym żydłaczeniem w formie i treści. Od tamtego wystąpienia upłynęło jednak dwanaście lat i dzisiaj mamy młodzież z odpowiednio ukształtowanymi mózgami, akurat na obraz wymarzony przez Bartoszewskiego oraz jego plemiennych pobratymców. Więcej, proces umysłowego obrzezania dotknął również miliony ludzi, których w 1995 roku nie można było zakwalifikować do młodzieży. Sprawdzone metody manipulacji, które przedstawiamy dokładniej w tekście pt. "TECHNIKA ODMÓŻDZENIA" (patrz: http://www.moto.gda.pl/strona.htm?id=512) przyniosły oczekiwane owoce.

Nawiązując do piątkowego "Krótkiego Przewodnika Wyborczego" przedstawiam w podobnej formie swój osobisty komentarz do niedzielnych rozstrzygnięć:

PiS

5.183.477 głosów (32,11 proc. głosów ważnych), 166 mandatów.

Nie takie "Kaczory" przebiegłe i inteligentne, jak je malowano. Owszem, główny z ich żydowskich celów, czyli usunięcie poza nawias życia politycznego "Samoobrony" i LPR zostało zrealizowane lecz koszty tej operacji przerosły najbardziej pesymistyczne scenariusze. To nie tylko kwestia utraty priorytetowej pozycji w Sejmie ale przede wszystkim - konieczność pożegnania się z rządem i sprawowaniem kontroli nad tak hołubionymi służbami specjalnymi, zwłaszcza CBA. Co ciekawe, gdyby nie twardy elektorat Radia Maryja wynik PiS byłby zbliżony do LiD, czyli - klęska totalna.

Niech nikt jednak nie liczy, że walka PiS z PO czyli żydostwa wschodniego z żydostwem zachodnim (głównie niemieckim) może przynieść jakieś korzyści Polakom. Owszem, będą robili pozorowany i medialnie nagłaśniany rwetes lecz w sprawach dla Sanhedrynu najważniejszych nie odważą się choćby pisnąć. Będzie nawet więcej obopólnego "yes" niż w spektaklu jaki dwa lata temu zaserwował pajaco-pemier K. Marcinkiewicz. Poniżej krótka lista absolutnego "protokołu zgodności" między PiS i PO:

Wprowadzenie euro - yes, przyjęcie żydomasońskiej konstytucji UE na "traktat" przechrzczonej - yes, kontynuacja okupacji Iraku i Afganistanu - yes, budowa amerykańskiej tarczy antyrakietowej - yes, wielomiliardowe "odszkodowania" dla Żydów - yes, przygotowania do wprowadzenia podatku katastralnego - yes. O zgodnej walce z "antysemityzmem, rasizmem i ksenofobią" nawet nie warto wspominać.

PO

6.701.010 głosów (41,51 proc.), 209 mandatów

Intelektualne ograniczenia "historyka", który nie znał nawet historii swojego dziadka z Wehrmachtu w połączeniu z lenistwem i brakiem jakichkolwiek kompetencji do kierowania państwem stwarzają niektórym z Polaków nadzieję, że Donald Tusk szybko polegnie na politycznej scenie. Zaręczam, że jest to nadzieja absolutnie bezpodstawna. Tusk i jego towarzysze nie zostali bowiem wyznaczeni do rządzenia lecz do wykonywania poleceń zza Odry, konkretnie - z Berlina. Tam tkwi prawdziwy ośrodek decyzyjny III/IV RP, tam działa Angela Merkel, jednoznaczna promotorka i opiekunka PO. Tuskowi pozostanie jedynie granie roli zdecydowanego "męża stanu". Na jak długo - to już zależy od samych obywateli RP, wśród których, póki co, wziął górę - mówię to nie bez przykrości - medialnie ogłupiony i nieświadomy motłoch.

Dodajmy, że ma on również silnych reprezentantów w samych "elytach" PO. W Gdańsku, który uchodzi za matecznik partii Tuska najwięcej głosów uzyskali panowie Sławomir Nowak i Jarosław Wałęsa - obydwaj użyteczni idioci po tresurze w specjalności "politolog", natomiast reprezentująca ten sam "zawód" Agnieszka Pomaska, o której wspominałem w zapiskach z 13 października br. przegrała mandat posła niespełna 40 głosami na rzecz... damskiej bokserki, Iwony Guzowskiej. Czy taka menażeria pozwala mieć nadzieję na rządy kompetentne, autonomiczne i w interesie Polski?

LiD

2.122.981 głosów (13,15 proc.), 53 mandaty

Na szczęście, ta skamienielina żydokomuny w najgorszym wydaniu nie podwyższyła swojego stanu posiadania mimo wsparcia ze strony "elyt" Unii Wolności oraz zawsze im sprzyjających mend medialnych z "Gazety Wyborczej" i jej popłuczyn.

PSL

1.437.638 głosów (8,91 proc.), 31 mandatów

Wszyscy liderzy PO i wtórujący im agitatorzy podkreślają "pozytywną metamorfozę" Pawlaka i jego kolegów w ostatnich latach. Rzeczywiście, dzisiaj jest to partia reprezentująca głównie "chłopów" zza biurek w gminach i powiatach oraz latyfundystów, których byt ściśle zależy od bankowej lichwy i układów z władzą. Jedyna nadzieja, że funkcjonariusze najbardziej obrotowej ze wszystkich partii są zaprawieni w zakulisowych rozgrywkach i nie dadzą się sprowadzić do roli przystawki PO.

LPR

209.171 głosów (1,30 proc.), bez mandatu

To wykluczenie było do przewidzenia, nie tylko ze względu na egzotyczną koalicję z partią Janusza Korwin-Mikke. Rozkład LPR zaczął się znacznie wcześniej, bo niemal natychmiast po wejściu tej partii do parlamentu. Zadecydował tu przede wszystkim wyjątkowy ciąg Romana Giertycha do kasy i blichtru, jaki daje władza. Za wprowadzenie swoich posłów do Sejmu, LPR otrzymała z budżetu państwa grubo ponad 20 mln zł. Nawet połowa tej kwoty wystarczyłaby do wzmocnienia już istniejących struktur terenowych i budowe nowych. Giertych postawił jednak tylko na swoich najbliższych pretorian. Wiadomo - niższe koszty, łatwiejsze kierowanie... Nie wiem, ile jest prawdy w twierdzeniach Zygmunta Wrzodaka, że partyjna kasa szła m.in. na budowę domu Wodza, luksusowe samochody i inne oznaki luksusu. Wiem, że LPR straciła nie tylko wielu wartościowych działaczy, ale także swój naturalny elektorat.

Samoobrona RP

247.355 głosów (1,53 proc.), bez mandatu

Można powiedzieć - nigdy tak wielu nie pracowało tak zgodnie na zniszczenie jednego. Wspólny front wszystkich partii o żydokomunistycznym rodowodzie (LiD, PiS, PO), wzmocnionych przez PSL (naturalny przeciwnik w walce o głosy na wsi) oraz chóralny jazgot polskojęzycznych mediów operujących głównie na poziomie podbrzusza pani Anety Krawczyk zapowiadał od początku klęskę Samoobrony.

Z oczywistych względów nie pisałem o tym przed wyborczą niedzielą lecz w zgodnej opinii wielu działaczy Samoobrony do jej klęski przyczynił się też sam Andrzej Lepper. Wypominano mu przede wszystkim wejście do rządu, zwłaszcza to powtórne - po kłótni z J. Kaczyńskim i za namową R. Giertycha. Osobiste ambicje można było zostawić na później. Zwłaszcza, że pozostając w nieformalnej koalicji sejmowej Samoobrona uzyskałaby wszystko to, co dał jej udział w koalicji rządowej (każde głosowanie byłoby okazją do negocjacji i wyegzekwowania swoich celów), a jednocześnie uniknęłaby ręcznego sterowania i kompromitowania przez Kaczyńskich. Ponadto - nadal pozostałaby partią z czystym kontem w rządzeniu Polską. Tak się jednak nie stało.

Pozostawało zatem liczyć na lojalność dotychczasowego elektoratu oraz świadomość innych wyborców, że brak w Sejmie partii wyrosłej z buntu przeciwko władzy "elyt" grozi jeszcze większym zniszczeniem Polski i dalszym pogrążeniem Polaków. Te nadzieje okazały się płonne. "Kaczory" nie tylko zadbały o zniszczenie Leppera ale także o przejęcie jego wiejskiego zaplecza. Efekt? Sejm RP pozostaje pod absolutna kontrolą żydokomuny (cóż z tego, że podzielonej na umowne frakcje?) i jej pachołków.

Wprawdzie w powyższym, narodowym kontekście jest to sprawa marginalna lecz winien jestem czytelnikom sprawozdanie z moich dokonań w charakterze kandydata z ostatniego miejsca na liście gdańskiej Samoobrony. W najbardziej optymistycznych wariantach zakładałem, że partia Leppera wejdzie do Sejmu z dorobkiem od 6 do 8 proc. głosów, a ja dołożę do tego swoją cegiełkę w postaci 200 - 300 sympatyków. Plany nie były zbyt wygórowane lecz należy pamiętać, że świadomie nie zainwestowałem choćby jednej złotówki w kampanię osobistą - ulotki, plakaty, ogłoszenia itp. agitację. Moim celem było głównie wsparcie Samoobrony jako całości.

Uzyskaliśmy ostatecznie wynik od 4 do 5 razy niższy od zakładanego. Mój dorobek osobisty powinien proporcjonalnie wynieść zatem od 40 do maksymalnie 75 głosów. Dostałem ich dokładnie 112. Jestem przekonany, że główna w tym zasługa internautów z Gdańska odwiedzających witrynę "MOTO" i poinformowanych dzięki temu o moim kandydowaniu. Dziękuję im za to poparcie serdecznie i zapewniam, że nadal pozostaniemy w kontakcie pozwalającym na wymianę informacji, jakich nie uświadczy w polskojęzycznych środkach "masowego przykazu".

Czy mógłbym być skuteczniejszy we wspieraniu Samoobrony, przynajmniej na Wybrzeżu? Jestem przekonany, że tak lecz zadziałała tu blokada, o której mogę napisać dopiero teraz. Otóż za główny punkt swojej misji informacyjnej wobec potencjalnych wyborców uważałem wystąpienie w TVP Gdańsk, pokazujące umowność sytuacji w której "trzy drużyny z tej samej gminy" czyli POPiSoLiD mimo pozornie ostrej walki między sobą, pozostają wyjątkowo zgodne w kwestiach dla Polaków najważniejszych i najgroźniejszych. Całość wystąpienia - przygotowanego wcześniej w formie tekstowej - zamieściłem w zapiskach z 17 października br., informując zarazem, że zostanie ono wyemitowane w piątek, 19 października br., na kilka godzin przed tzw. ciszą wyborczą. Niestety, do emisji nie doszło, a wzajemnie sprzeczne wersje jakie do mnie docierają nie pozwalają wskazać ani przyczyn, ani autora tej decyzji.

Mam zatem kolejny przyczynek do, jakże cennych i pouczających, doświadczeń dziennikarza - reportera, przebywającego w samym środku wyborczej kampanii, w dodatku - z pozycji szeregowego kandydata, nie namaszczonego przez koszerne media jako "swój". Jestem usatysfakcjonowany, że udało mi się zdekonspirować i nagłośnić mechanizm "demokratycznych" manipulacji. Rozpoczętych nieudaną próbą wykreślenia mnie z listy kandydatów jako "antysemity", przeprowadzoną w środę, 26 września br. przez użytecznego idiotę z Polskiej Agencji Prasowej, a zakończonej skuteczną, niestety, manipulacją anonimowego przedstawiciela Samoobrony, który zadecydował o usunięciu mojego telewizyjnego wystąpienia, zaplanowanego na piątek, 19 października br. Wystąpienia, podkreślmy, w którym ani jednym słowem nie apelowałem o poparcie dla mojej kandydatury, wyżej przedkładając sukces całej partii. Jak widać, nie był to sukces równie istotny dla tych, których chciałem wspomóc.

I jeszcze jedno. W strukturze żydowskiego kahału, stanowiącego do dzisiaj niekwestionowany wzorzec przy organizowaniu wszelkich form ustrojowych żydokomuny - od rosyjskiego "bolszewizmu", poprzez niemiecki "nazizm", aż do amerykańskiej "demokracji" - funkcjonowali tzw. faktorzy, czyli Żydzi stojący całymi dniami w najbardziej ruchliwych miejscach po to tylko, aby nasłuchiwać "co jest mówione na mieście", polemizować gdy zajdzie potrzeba i przekazywać zasłyszane informacje najważniejszym z rabinów.

Niewybaczalną naiwnością byłoby sądzić, że takich "faktorów" nie ma również w internecie. Są i to w znacznej liczbie, o czym 2 lutego br. poinformował nas w swojej korespondencji nasz czytelnik (patrz: http://www.moto.gda.pl/strona.htm?id=512, tekst pt. "Uwaga, koszer-cenzura!"). Swoich "faktorów" ma również "MOTO". Niestety, czujemy się obrażeni, iż na nasz "odcinek" wytypowano aż tak tępe kreatury jak np. Jacek P. (z litości nie podam nazwiska), Lucylla P. (konsekwentnie broni się przed ujawnieniem, może żona poprzednika?) czy strachliwy, bo również anonimowy reduktor z portalu "Wirtualne Media". Ww. indywidua w nadsyłanej poczcie wyrażają co rusz przekonanie, że wraz ze zwycięstwem PO i wyeliminowaniem z Sejmu Samoobrony oraz LPR zakończę swoją działalność dziennikarską, a po "MOTO" pozostaną tylko wspomnienia.

Zaiste, trzeba mieć mocno obrzezany mózg, aby wysnuwać takie wnioski akurat teraz, gdy trzy drużyny z jednej gminy mogą bez żadnych przeszkód realizować swoje żydokomusze cele, a typowany na premiera D. Tusk został oficjalnie ogłoszony proniemieckim kundelkiem A. Merkel. Przecież od takiego momentu tematów dla niezależnego, polskiego dziennikarza przybędzie lawinowo i tylko prosić Pana Boga, aby starczyło zdrowia, czasu i środków dla ich rzetelnego przedstawienia. Zwłaszcza, że czytelnicy też nie próżnują (vide: komentarze do moich zapisków), a ja możliwość upowszechniania ich listów uważam nie tyle za redaktorski obowiązek, co wręcz za zaszczyt i potwierdzenie słusznie obranej, dziennikarskiej drogi. Żydowskim faktorom w wersji współczesnej odpowiadam zatem jak zwolennikom małpiej teorii ewolucji: NA DRZEWO!"

Teksty i zdjęcia: Henryk JEZIERSKI
(Przedruk dozwolony pod warunkiem podania źródła: www.jezierski.pl)

No comments: