Friday, October 12, 2007

Gwiazda Davida nad kolebka "Solidarnosci"?

KROKODYLE ŁZY NAD "KOLEBKĄ"
08 października 2007, poniedziałek

Poseł Danuta Hojarska zapytała, czy zechciałbym zastąpić ją w przedwyborczej debacie zorganizowanej przez lokalne Radio Gdańsk tuż przy historycznej bramie nr 2 Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Czemu nie? Osiem lat intensywnej pracy jako inżynier elektronik w biurze projektującym sieci i instalacje teletechniczne we wszystkich polskich stoczniach, dalszych dwadzieścia osiem lat w charakterze dziennikarza zajmującego się - z różną intensywnością - gospodarką morską i przemysłem okrętowym… Te elementy biografii zawodowej wydawały mi się wystarczająco mocne do wyrażania kompetentnych opinii na temat tego co działo się i dzieje nadal kilkanaście metrów dalej - za płotem ograniczającym teren zakładu określanego kolebką "Solidarności".

Niestety, red. (ciągle przypominam o skrócie do słowa "reduktor") Leszek Szmidtke z publicznego radia nie zgadza się na podmianę. To jego program i on decyduje o doborze rozmówców. Prawdopodobnie liczy, że posłankę "Samoobrony" związaną od urodzenia z rolnictwem będzie można łatwo złapać na niekompetencji lub braku wystarczającej liczby poselskich interpretacji w tematyce stoczniowej.

Moja "szefowa" daje sobie jednak radę nad wyraz dobrze. Widać, że dobrze zna treść raportu NIK w sprawie okoliczności "prywatyzacji" największego niegdyś zakładu Wybrzeża. Mam zatem czas, aby spokojnie wysłuchać pozostałych dyskutantów: Małgorzaty Ostrowskiej, politologa z SLD (teraz LiD), eks-sekretarza stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa, którą przed utratą immunitetu poselskiego i aresztowaniem w sprawie jednej z afer paliwowych uchroniły głosy towarzyszy reprezentujących PO, widocznego na zdjęciu po prawej Tadeusza Aziewicza z tejże PO (przedtem Kongres Liberalno-Demokratyczny i Unia Wolności, czyli… wszystko jasne) oraz Andrzeja Jaworskiego z PiS (na zdjęciu po lewej), absolwenta - uwaga! - etnologii, któremu z oczywistych przyczyn cyfry mylą się z liczbami, chociaż aktualnie robi za najważniejszego menedżera Stoczni Gdańskiej.

Słucham zatem uważnie tego tercetu i czuję, jak mi scyzoryk otwiera się w kieszeni… Nieustanne tokowanie na temat tego, co każda z wymienionych partii zrobiła dobrego dla "kolebki". A przecież z polskich dziennikarzy akurat ja wiem najlepiej, co zrobiły naprawdę i w jakim stopniu przyczyniły się do niszczenia zakładu. Wystarczy wymienić jego kluczowych grabarzy: Tadeusza "Siła Spokoju" Mazowieckiego (UD, UW i nieukrywana sympatia do LiD), Macieja "Przerwa" Płużyńskiego (AWS, PO, PiS), Włodzimierza Cimoszewicza (SdRP, SLD i nieukrywana sympatia do LiD), Hanny Suchockiej (UD, UW) oraz Jerzego Buzka (AWS). Zainteresowanych szczegółami odsyłam do mojego tekstu sprzed ponad dwóch lat pod znamiennym tytułem "Feta na... ruinach".




Jest jeszcze coś, co stanowi jakby symbol degrengolady i - mówiąc bez ogródek - wyjątkowego skurwienia, jakiemu w ostatnich 27 latach uległa "Solidarność", tak dobrze odbierana przez większość Polaków w sierpniu 1980 roku. Red. Szmidtke jako "niespodziankę dyskusji" przedstawia niejakiego Dariusza Adamskiego (na zdjeciu w środku), szefa "Solidarności" w Stoczni Gdynia. Gdy słyszę, jak tenże broni Rami Ungera, żydowskiego armatora, który usilnie zabiega o przejęcie pełnej kontroli nad gdyńskim zakładem, własnym uszom nie wierzę. Podchodzę bliżej i upewniam się, czy naprawdę mam do czynienia z przewodniczącym legendarnego niegdyś związku zawodowego. Okazuje się, że tak.

Rozdziobia nas kruki i wrony


Przerażające.Człowiek kierujący organizacją mającą z założenia bronić pracowników jest zainteresowany, aby właścicielem stoczni został armator, czyli kontrahent zawsze i bez względu na narodowość zainteresowany nabywaniem statków za najniższą cenę, a najlepiej za darmo lub z dopłatą w postaci nie wynagrodzonego wysiłku stoczniowców względnie dostępu do atrakcyjnych terenów. Zwłaszcza, że Unger nawet teraz - jeszcze bez statusu właściciela zakładu - potrafi zalegać z płatnościami za już wykonane zlecenia, wskutek czego gdyńscy stoczniowcy od kilku miesięcy mają problemy z wyegzekwowaniem swoich pensji.

I jeszcze informacja, którą upubliczniam prawdopodobnie jako pierwszy. Formalnie Rami Unger, właściciel firmy "Ray Car Carriers Limited" zarejestrowanej na Wyspie Man (wiadomo, o co chodzi), zamawia w Stoczni Gdynia tzw. samochodowce, czyli statki typu ro-ro przystosowane do transportu samochodów osobowych. Znajomi podrzucają mi jednak szczegóły konstrukcyjne tych jednostek. Bez cienia wątpliwości widać, że zostały jakby specjalnie przygotowane także do przewozu "samochodów strzelających", tj. czołgów, nie wyłączając tych najcięższych. Proszę teraz zestawić ten fakt z, zapowiadaną przez niezależnych obserwatorów, inwazją "sił pokojowych" USrAela na Iran


Henryk Jezierski