Friday, August 10, 2007

Jeszcze raz o Jedwabnem

Sensacyjne znalezisko!
Mieszkańcy Jedwabnego zauważyli jak kilku 12-15-letnich chłopców z miasta wygrzebywało resztki niemieckiego uzbrojenia i to z miejsca, z którego jeszcze kilka tygodni wcześniej usunięto głaz upamiętniający niemiecką zbrodnię w lipcu 1941 r. Jeden z nich natychmiast telefonicznie poinformował o tym Instytut Pamięci Narodowej oddział w Białymstoku. Po dwóch dniach cały teren obstawiony został policją, która przebywa tam do chwili obecnej. Przeprowadzono groteskową ekshumację, podczas której specjaliści znaleźli około 100 wystrzelonych łusek, tzw. łódek i kul. Nikt natomiast nie zainteresował się co i jakich ilościach zostało wygrzebane przez nastoletnich poszukiwaczy militariów.
W związku z tym 24 czerwca pojechałem do Jedwabnego, aby na miejscu sprawdzić te informacje. Bez problemów od dwóch chłopców (imiona i nazwiska do mojej wiadomości) otrzymałem 56 sztuk resztek amunicji (na zdjęciach). Chłopcy potwierdzili, że znalezisko pochodzi z miejsca, w którym wcześniej był głaz i spalona stodoła. Dowiedziałem się również, że z tego miejsca ostatnio inni ich rówieśnicy wygrzebali kilkaset resztek amunicji, a jeden z ich kolegów ma tego ponad 100 sztuk. Podkreślam jeszcze raz, że o tym wszystkim białostocki IPN został poinformowany! Dlaczego więc się tym nie zainteresował? Komu zależy na ukrywaniu dowodów niemieckiej zbrodni na Żydach i Polakach 10 lipca 1941 r.? To wiemy my wszyscy.
Nasze odkrycie jest wręcz sensacyjne, bowiem wśród resztek amunicji znalazło się kilka łusek i jeden kompletny nabój (nie wystrzelony) od sowieckiego karabinu MOSIN, które byty na wyposażeniu NKWD!

Przejęliśmy także jeden niewystrzelony nabój od sowieckiego pistoletu TT wzór 1933, które mieli na swoim wyposażeniu wyłącznie oficerowie! Taką opinię wydał po uważnym obejrzeniu broni jej znawca. Przypomnę, że w połowie czerwca po nagle przerwanej ekshumacji prof. Kulesza powiedział, że "nowe ustalenia zmuszają nas do weryfikacji świadków".
Mówił wówczas głównie o próbach ustalenia głębokości warstw szczątków ludzkich, o znalezieniu w mogiłach sztućców, fragmentów odzieży, obuwia, kluczy i wielu mało istotnych sprawach, skrzętnie pomijając dowody niemieckiej zbrodni, którymi bez wątpienia są resztki amunicji, świadczące o tym, że podczas tragicznych wydarzeń miała miejsce prawdziwa jatka.
Strzelano do ofiar z różnych rodzajów broni: pistoletów, karabinów i broni maszynowej! Ze wszystkich dotychczasowych ustaleń, w tym również naszych, wynika, że zużyto co najmniej 500 sztuk amunicji!
W świetle tego trudno sobie nawet wyobrazić większą bzdurę niż posądzenie mieszkańców Jedwabnego, choćby tylko o przymusowy współudział w zbiorowej strzelaninie, choćby do swoich dotychczasowych oprawców! Cwany rabin Menachem Ekstein, widząc podczas ekshumacji jakie to dowody wychodzą na jaw, natychmiast ją przerwał i zwiał. Nową wersję wydarzeń pozostawiono do sklecenia szabesgojom z IPN-u w postaci komunikatu: "Znalezisko to zmienia wcześniejszy obraz wydarzeń, jakie miały miejsce 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem". Ani słowa o masowym użyciu broni palnej. Z relacji świadków (jakich?) wynika, że żydowscy mężczyzn zostali zmuszeni (przez kogo?) do rozbicia pomnika Lenina młotami, a następnie do zaniesienia jego resztek na żydowski cmentarz, gdzie zostali zamordowani (w jaki sposób?).

Tymczasem IPN podkreśla: "Znalezienie fragmentów pomnika wewnątrz obrysu fundamentów stodoły wskazuje jednak na to, że ofiary (42 żydowskich mężczyzn - od red.) niosące pomnik zaprowadzono do stodoły, w której zginęły". Ani słowa o tym w jaki sposób, choć wiadomo że wszyscy zostali zastrzeleni i wrzuceni do dołu wykopanego na klepisku wewnątrz stodoły. Dopiero po tym Niemcy wpędzili do stodoły pozostałą grupę Żydów i Polaków i ją podpalili. Ludziom z płonącej stodoły udało się wywarzyć jej wierzeję, jednak przed skuteczną ucieczką powstrzymał ich masowy ogień z kilku rodzajów broni.
Część została zastrzelona, część udusiła się lub spaliła żywcem w jej wnętrzu. Taką właśnie skróconą wersję wydarzeń powinien podać IPN, a nie eksponować drugoplanowe detale.
Nic dziwnego, że już kilka dni później bez przeszkód usunięto wcześniej uzgodniony fragment inskrypcji, czyli słowa "niemiecki nazizm". I wszystko będzie jasne - jeżeli nie Niemcy, to Polacy.

10 lipca nastąpią kolejne, licząc od 1990 r. jedenaste przeprosiny Żydów za niepopełnione przez Polaków zbrodnie. Zrobi to Kwaśniewski-Stolzman w imieniu WSZYSTKICH POLAKÓW.

Dlatego też kilku manipulatorom i oszczercom wysłaliśmy pocztą po jednej wystrzelonej w Jedwabnem niemieckiej łusce. Otrzymali je:
1. prezydent Kwaśniewski
2. ambasador Izraela w Polsce
3. premier Buzek
4. prezes IPN Kieres
Część naszego znaleziska przekazaliśmy do IPN, w tym dwa dobre naboje; część będzie dowodem w sprawie wszczęcia śledztwa przeciwko Grossowi, a kilka sztuk zostało z przeznaczeniem dla przyszłe-go Muzeum Antypolonizmu.

Leszek Bubel

No comments: