Ksiądz Rudolf Marszałek oskarżony został o szereg "zbrodni" - w pojęciu jego komunistycznych prześladowców: o sprawowanie funkcji kapelana w szeregach NSZ, w tym w Brygadzie Świętokrzyskiej, przebywającej wówczas w Niemczech, w amerykańskiej strefie okupacyjnej; "nielegalne" wyjazdy z Polski i powroty; przekazywanie tajemnic państwowych, organizowanie wywiadu na terenie kraju "na polecenie polskich sił zbrojnych przebywających za granicą"
Ksiądz Rudolf został skazany na trzykrotną karę śmierci, utratę praw publicznych, obywatelskich i honorowych na zawsze oraz na przepadek mienia na rzecz Skarbu Państwa. To ostatnie orzeczenie nie miało żadnego znaczenia praktycznego, albowiem nie dorobił się jakiegokolwiek majątku, a jego rzeczy osobiste nie miały wymiernej wartości.
Wojskowe sądy komunistyczne były bardzo sformalizowane i przestrzegały własnych procedur, mających świadczyć o ich profesjonalizmie i respektowaniu prawa. Zastosowano więc wobec skazanego przepisy amnestii z 1947 roku, zamieniając już orzeczone dwie kary śmierci na dwukrotną karę 15 lat więzienia. Jako karę łączną pozostawiono jednak karę śmierci z utratą wszelkich praw i przepadek mienia.
10 marca 1948 roku ks. Rudolf Marszałek o godz. 21.55 stanął przed tzw. plutonem egzekucyjnym. Była to nazwa mocno na wyrost - wyroki wykonywał bowiem jego dowódca st. sierż. Piotr Śmietański w towarzystwie dwóch żołnierzy asysty. Kat strzelał skazanemu w tył głowy na wzór katyński, a w razie potrzeby jeszcze dobijał ofiarę. Na ogół jednak wystarczał jeden strzał z tak bliskiej odległości...
Niespełna 37-letni kapłan z zaledwie dziewięcioletnim stażem w posłudze został zamordowany równo tydzień po kolejnej rocznicy otrzymania święceń kapłańskich. Krótko, ale intensywnie służył Bogu i Ojczyźnie
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment