Monday, September 10, 2007

Pranie mozgu od przedszkola

Przecietny amerykanski komediant i aktor Jerry Lewis postanowil zapisac sie na kartach holokaustycznych a przy okazji zatruc holo-jadem pare ,jeszcze mlodszych ,glow.

Blazen w obozie czy oboz blaznow

Tym razem holo-geniusze wymyslili historie Niemca,ktoremu wladze obozowe kaza grac role klowna po to tylko aby mogl zwabic dzieci zydowskie do krematorium gdzie te wlasnie dzieci zostana ZYWCEM WRZUCONE DO PIECA
.
Wyglada to co prawda na to ,ze bajka o Jasiu i Malgosi odcisnela niezapomniane pietno na mozgu aktora i rezysera (tak to sie dzieje gdy czyta sie dzieciom nieodpowiednie do ich wieku lektury) i dzieci zydowskie zastapily Babe-jage , ale co tam.

Wracajmy do dramatu: Dork ( bo tak nazywa sie nasz bohater targany holo-watpliwosciami) poczatkowo zgadza sie na wyznaczona mu role ale w pewnym momencie ,slyszac krzyki palonych zywcem dzieci przezywa wstrzas i przelom moralny i blaga Niemcow aby go zagazowali.

A wszystko pod dramatycznym tytulem :"Dzien kiedy blazen zaplakal"

Moze zrobimy mala sciepe i nakrecimy druga czesc: "Dzien kiedy kon plakal ze smiechu".

A co,nie mozemy?

Widze to tak :

Dork,zeby jeszcze bardziej oszukac swoje ofiary pozycza z obozowego magazynu woz zarekwirowany Zydowi,ktory przyjechal z nim do obozu .
Zyd zagazowany,woz w magazynie,Dork go pozycza.
Maluje go w rozne kolorowe esy floresy,dekoruje barwnymi wstazkami zarekwirowanymi innym zagazowanym Zydom i przekonuje dzieci majace jechac do krematorium ,ze wezma udzial w cyrkowym przedstawieniu.
Dzieciaki razno wskakuja na woz, podjezdzaja powoli do krematorium ,bo kon jak kon ale cos przeczuwa i nie chce jechac.
Ale w koncu docieraja do makabrycznego celu wedrowki.
Kon skubie trawe ,wyraznie zasmucony az nagle drzwi krematorium otwieraja sie na osciez ,Dork wybiega rozesmiany,podbiega do konia i cos szepcze mu do ucha.
Kon zaczyna rzec radosnie a z wnetrza krematorium wybiega gromada usmolonych dzieciakow i laduje sie z powrotem na woz.
Okazuje sie ,ze dzieci byly takie chude ,ze przelecialy przez ruszta i tak ocalily zycie.

Tym,ktorzy oburza sie i nazwa mnie cynikiem wyjasniam od razu: pomysl zaczerpnalem z dowcipu jaki w ogolniaku opowiadal nam jedne z naszych zydowskich kolegow.
On ,(Krzysztof Ratman) byl ,note bene, jedynym ,ktory przynosil do szkoly tego typu "dowcipy".
Poza tym , nie uwazam wcale,ze pomysl naszej "dokretki" jest bardziej idiotyczny niz czesc pierwsza.
I konczy sie "happy endem"

Mam juz pomysl na czesc trzecia :do obozowego basenu plywackiego (byl taki ) podstepne szkopy wpuszczaja rekiny i organizuja Olimpiade w plywaniu...
Rekina pozyczymy od Spielberga,bedzie taniej,basen jeszcze jest...

No comments: