Polecam przeczytanie ale bez pospiechu.Dr.Wichrowski napisal to 4 lata temu.Co sie zmienilo , i w ktora strone?
Leszek Wichrowski
ZBRODNIA BEZ KARY (3)
Pol- Press Publishing, Inc.
Nowy Jork, 2003
Wydawnictwo:
Pol- Press Publishing,
Brooklyn, New York, USA.
Redakcja, adiustacja i korekta: Krystyna Godowska
Copyright by „Tygodnik Nowojorski”. All rights reserved.
Druk: Panorama Publishing
3104 N. Cicero Ave.
Chicago, Il. 60641
Tel.(773)685-o4o6.
31. Obietnice bez pokrycia i złodziejska manipulacja Polską
W świetle szkodliwych dla Polski faktów, których głównymi sprawcami są postkomuniści i ich spadkobiercy, jakże cynicznie i szyderczo brzmi oświadczenie przedwyborcze obecnego premiera Leszka Millera, w którym powiada on: “Jesteśmy zdecydowani konsekwentnie egzekwować odpowiedzialność karną osób działających w imieniu skarbu państwa, a podejmujących szkodliwe w skutkach decyzje”. Jakże równie fałszywie brzmi najczęściej cytowana w masowych mediach przyczyna powstania “dziur”w finansach państwa, według której są błędnie przyjęte założenia makroekonomiczne, a zatem zbyt wysoko założony wzrost PKB i inflacji. Jeśli wzrost ten jest w rzeczywistości niższy, niższe są też wpływy podatkowe. Przemilcza się zarazem m.in. niekorzystną dla budżetu zmianę struktury PKB, np. większy udział nie opodatkowanego eksportu. Oznacza to spadek dochodów podatkowych o kwotę najwyżej 5-7 miliardów zł. Nie wyjaśnia się więc gdzie się podziały dodatkowe miliardy.
“Historia choroby finansów”- jak zatytułował tygodnik “Wprost”w nr 34 z 26 sierpnia 2001 r. wywiad z Jarosławem Baucem- przemilcza następstwa schorzeń z czasów PRL i nie do wyleczenia dotkliwości lat 1988- 1993, a nie powinno się tych strat nie do odrobienia pomijać, jak to ma miejsce w wypowiedzi ministra finansów.
Minister J. Bauc uzasadniając powstanie “dziury”w budżecie o rozmiarach 90 mld. zł., czyli porównywalnej z połową rocznych wpływów do budżetu, wymienia wydatki, których sprawcami są zwłaszcza elity SLD, rządzące w latach 1993- 1997 i ich posłowie zasiadający w parlamencie w tym samym okresie. A oto one:
- prawie 20 mld. zł., to koszty uchwalania ustaw przez parlament, nazywanych przez ministra “urobkiem ustawowym”,
- o 5 do 6 miliardów złotych wydano więcej niż planowano na obsługę długu publicznego, gdy wzrosły stopy procentowe,
- kolejne 8 miliardów, to zadłużenie służby zdrowia, niedofinansowanej od czasów PRL; zamieniane na obligacje, które także trzeba wykupić,
- koszty wprowadzanych w życie ustaw sprzed kilku lat, np.: Karta Nauczyciela, czy konieczność przekazania zaległych składek do otwartych funduszy emerytalnych i zobowiązania wobec PKO BP z tytułu realizacji książeczek mieszkaniowych oraz
- gwałtowne zahamowanie wzrostu gospodarczego, w wyniku którego o kilkadziesiąt miliardów złotych są niższe wpływy do budżetu w 2001 r.
Czy minister Bauc powiedział całą prawdę, ujawnią to dalsze negatywne skutki w najbliższych latach. Jarosław Bauc z pewnością nie należy do grona postkomunistycznych graczy politycznych. Już kilka miesięcy temu w wywiadzie udzielonym “Gazecie Wyborczej”mówił o konieczności zasadniczej reformy wydatków państwa i o tym co się stanie, jeżeli się tego nie przeprowadzi. Dodać jednak trzeba, że wezwanie do reformy wydatków państwa zostało krytycznie odebrane, zwłaszcza przez posłów opozycyjnego SLD, którzy głosowali za przyjęciem ustaw rodzących poważne zagrożenia dla budżetu. Wynoszą one 15 mld. zł.
Odnoszę wrażenie, że utrwalają się skutki cynicznej zmowy przestępczych elit przeciwko narodowi. Układ mafijno- nomenklaturowy zawłaszczył Polskę, jej majątek narodowy i własność ograbionych Polaków, przechwycił władzę ustawodawczą, wykorzystując - jak za czasów PRL - proporcjonalną ordynację wyborczą do utrzymania władzy nad państwem i narodem. Układ ten zawładnął administracją środkami masowego przekazu, które wykorzystuje do dezinformacji i destrukcji. Cały naród ponosi ciężar gwałtownego, nieograniczonego bogacenia się uczestników Okrągłego Stołu i ich kontynuatorów.
Zwycięstwo w wyborach parlamentarnych SLD - UP 23 września 2001 r. niczego w Polsce nie zmieni, o czym Polacy mogli się już wcześniej przekonać podczas rządów SLD- PSL w latach 1993- 1997. Podobnie jak przed zdobyciem władzy w 1993 r., tak i teraz mieszając w głowach najbardziej przez nich pokrzywdzonym wyborcom, szczycą się pierwszeństwem przygotowania kompleksowego programu naprawy państwa, przemilczając zarazem sposób naprawienia finansów Polski, unikając udziału w publicznej na ten temat dyskusji i nad rzeczywistymi przyczynami kryzysu finansowego państwa. Stwarzają natomiast pozory zamierzanych działań praworządnych, zapowiadając badanie transakcji i ich unieważnienia, jeśli zostały one zawarte sprzecznie z interesem gospodarczym kraju i polskich podatników oraz nie mają oparcia w realiach ekonomicznych. Oczywiście, jest to czysta demagogia, chwyt na zdobycie wyborcy, wierzącego naiwnie na zmianę przy pomocy SLD- UP swojej ciężkiej sytuacji z braku zatrudnienia i szans poprawy warunków życia. Natomiast zapowiadana przez Millera centralizacja władzy, której celem jest m.in. zwolnienie 2,5 tys. urzędników, w rzeczywistości jest dążeniem do utrwalania władzy postkomunistów i przekreślenia raz na zawsze możliwości rozliczenia zbrodni komunistycznych w PRL. Służyć temu m.in. ma nadzór premiera nad centrum rządu i nad służbami specjalnymi, składającymi się z utworzonej przez SLD- UP Agencji Wywiadu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, obsadzonych przez wysokiej klasy specjalistów służb specjalnych PRL. Za wzór posłużyć ma obsada specjalistami stanowisk pracy w urzędzie prezydenta Kwaśniewskiego. Ci specjaliści, to byli funkcjonariusze specsłużb PRL, powiązani z wywiadem Rosji, którzy w rzeczywistości szkodzą Polsce.
Premier Miller przejmuje też nadzór nad urzędem Komitetu Integracji Europejskiej, by obsadzić go specjalistami już od kilku lat szkolonymi w ośrodkach kształcenia popierających SLD, a którzy będą realizować interesy postkomunistów na stanowiskach przewidzianych w urzędach Unii dla Polski po przyjęciu jej do rodziny państw Europy Zachodniej, rządzonej przez socjaldemokratów. Obojętnych wobec rosnących zagrożeń dla państwa polskiego, a zwłaszcza jego trudności gospodarczych i finansowych.
Postkomuniści i ich „różowi sojusznicy”- Unia Pracy, Platforma Obywatelska i Samoobrona RP, mają zatem co świętować. Nie muszą w obecnej sytuacji zagrożenia państwa liczyć się z opinią 59 proc. wyborców, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu oraz posłami Prawo i Sprawiedliwość, którzy w obecnym Sejmie reprezentują 9,5 proc. i Ligi Polskich Rodzin, reprezentujących 8,98 proc. biorących udział w wyborach. Rzeczywistość ta wskazuje na nadużycie wyników wyborów i przejęcie władzy przez SLD wbrew woli większości wyborców. Na takie nadużycia zezwala ordynacja proporcjonalna, której obowiązywanie postkomuniści zapewnili sobie zapisem w Konstytucji.
Odnoszę wrażenie, że wyborcy nie są świadomi manipulacji wynikami wyborów i zagrożeń dla państwa, wynikających ze sprawowania władzy przez tych samych cyników postkomunistycznych, a zatem czas na zmianę tej sytuacji. Polski nie uratuje się, pozostawiając przy władzy osoby winne kryzysu państwa. Wierzę, że większość wyborców (milczących i czynnych - łącznie 66 proc.) zrozumie, że bez determinacji nie jest możliwe rozprawienie się z bezprawiem, a zatem rozliczenie i ukaranie “czerwonych i różowych”sprawców ubezwłasnowolnienia gospodarczego i niszczenia zdolności obronnej Polski oraz uzależnienie państwa od obcego kapitału. Determinacja będzie niemożliwa, jeśli większa część społeczeństwa polskiego nie uświadomi sobie własnego zagrożenia i zbliżającej się tragedii narodowej. Z tej przyczyny każdy Polak powinien zadać sobie pytanie: czy Polska i jakiekolwiek inne państwo na świecie, przy tak gigantycznej grabieży gospodarczej może się jeszcze nazywać państwem bezpiecznym dla obywateli i niezależnym? Zdolnym bronić egzystencji narodu? W dodatku przekształcając armię do pełnienia ról wyłącznie policyjnych w ramach NATO?
W interesie każdego, nie obojętnego na zagrożenia państwa Polaka, odpowiedzi domaga się także pytanie: czy w polskim społeczeństwie są jeszcze siły zdolne powstrzymać rozkład resztek praworządności w państwie, uzdrowić organa bezpieczeństwa, ścigania i sprawiedliwości, rozliczyć i ukarać sprawców (komunistów i postkomunistów) niszczenia zdolności do samodzielnego życia państwa oraz przywrócić zasady demokratyczne ?
Polska wymaga pilnych, skutecznych i zdecydowanych zmian ustrojowych oraz odbudowy ekonomicznych podstaw państwa, na faktycznych, a nie pozornych regułach niezależnej gospodarki i zasadach wolnego rynku. Zmian takich we własnym interesie nie przeprowadzą obecnie władze postkomunistyczne. Nie jest też takimi zmianami zainteresowany obecny parlament, na który wpływ ma nieliczna grupa osób w Sejmie i Senacie, myślących kategoriami interesu państwa i narodu. Przewagę liczbową nad nimi, niestety, mają reprezentanci interesów partyjnych i grupowych, dla których zagrożeniem byłoby niezależne i silne państwo. Elity te też nie są zainteresowane koncepcją byłego ministra finansów, Jarosława Bauca, dotyczącą reformy finansów Polski. Propozycja jest tu niepełna, bowiem m.in. pominął on rozwiązania uwolnienia się państwa od kapitału obcego, przejmującego całkowitą władzę nad finansami i gospodarką.
Gruntowne zmiany w Polsce są nieuniknione. Mogą one nastąpić na drodze prawnej. W wyniku odrzucenia przez Polaków w referendum obowiązującej partyjnej, proporcjonalnej ordynacji wyborczej i wprowadzenia ordynacji większościowej - obywatelskiej, z jednomandatowymi okręgami wyborczymi, z prawem kandydowania osób do parlamentu i na stanowiska wybieralne w państwie o nieskazitelnej przeszłości oraz ewidentnych zasługach dla obywateli i kraju. Bez prawa łączenia z mandatem wyborców stanowisk rządowych, samorządowych oraz czerpania korzyści z posad w gospodarce i instytucjach pozarządowych. Łącznie z zawieszeniem działalności partyjnej na czas kadencji parlamentu.
Nie można również wykluczyć zmian w Polsce przeprowadzonymi środkami pozaprawnymi. Doprowadzenie do takich rozwiązań przez elity rządzące państwem byłoby zagrożeniem o trudnych do przewidzenia skutkach dla władzy, narodu i Polski. Pozostaje zatem życzyć sobie, aby ustrojowe amiany w Polsce jak najszybciej dokonały się na drodze prawnej i zgodnie z wolą rzeczywistej większości społeczeństwa polskiego, przy pełnym przestrzeganiu prawa państwa demokratycznego.
32. Przyczyny i następstwa wznowienia kontaktów zachodnioeuropejskich socjaldemokratów z komunistami
Powodów, dla których na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych wznawiano kontakty państw Europy Zachodniej z państwami Europy Wschodniej, było na pewno dużo. Najbardziej jednak ocieplenia i ożywienia kontaktów wymagał interes Izraela. Rolę mediatora pod płaszczykiem światowej masonerii pod wpływem Międzynarodówki Socjalistycznej i Światowego Kongresu Żydów przyjęli socjaldemokraci sprawujący rządy w wielu państwach zachodnich, wśród których kluczową rolę w zbliżeniu ze wschodem odegrał rząd RFN. Jednym z kluczowych problemów było zabieganie o zezwolenie władz sowieckich na emigrację rosyjskich Żydów do Izraela. Dzieje się to po fali ataków na Izrael za podbijanie ziem arabskich w strefie wpływów sowieckich. Między innymi z tego powodu władza PRL wypędziła kilka tysięcy inteligencji żydowskiej oraz dokonała czystek osób pochodzenia żydowskiego w strukturach PZPR i rządu, w szkolnictwie i nauce, a także w strukturach życia publicznego.
Gotowość do współpracy w imieniu partii socjaldemokratycznych Europy zachodniej publicznie wyraził Willy Brandt vel Karl Herbert Frahm w latach 1969-1974, kiedy był kanclerzem RFN. Znaczące ożywienie kontaktów z partiami komunistycznymi, a więc i PZPR, nastąpiło od 1976 r. po wyborze Willy'ego Brandta na przewodniczącego Międzynarodówki Socjalistycznej. Wiceprzewodniczącym był Szymon Perez, zarazem przewodniczący izraelskiej partii pracy zajmujący również kluczowe stanowiska: wicepremiera i ministra skarbu Izraela.
Treść rozmów utajniono, ale nie obyło się bez przecieków. A oto niektóre fakty.
Wyraźne ożywienie rozmów partyjnych i politycznych z liderami Międzynarodówki Socjalistycznej oraz z szefami europejskich partii socjaldemokratycznych i władzami Światowego Kongresu Żydów nastąpiło po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, kiedy nomenklatura PZPR obawiała się utraty władzy i klęski politycznej. Podczas wizyt Józefa Czyrka, Stanisława Cioska i Mieczysława Rakowskiego w RFN i innych krajach europejskich, najważniejsi w tym czasie (po Jaruzelskim) architekci i decydenci polityki PZPR, nie ukrywali trudnej sytuacji w PRL i problemów zagrażających partii. Wstępnie rozmawiano też o zamierzeniu wejścia PZPR do Międzynarodówki Socjalistycznej. Składano także deklaracje nawiązania stosunków dyplomatycznych z Izraelem, zerwanych w 1967 r. po “wojnie sześciodniowej”z państwami arabskimi. Obiecano zmianę stanowiska do działaczy KOR i wyrażono zgodę na powrót do polityki “dysydentów”pochodzenia żydowskiego, zwalczanych w latach sześćdziesiątych. Atmosferę do tych rozmów niewątpliwie przygotował wcześniej Jacek Kuroń i Adam Michnik. Wiadomo o tym z licznych raportów wywiadu SB, który doskonale rozpoznawał trasy i cele ich zagranicznych wojaży. Władza przekonała się również, że ci żydowscy “reformatorzy PRL”rzeczywiście są gwarantami zmian bezpiecznych dla komunistycznych elit i władzy.
Wizycie W. Brandta, aby ukryć jej rzeczywiste cele, nadano znaczenie historyczne, o którym miał świadczyć podpisany w grudniu 1970 r. traktat przez NRF i Polskę, ostatecznie uznający granice między państwami na Odrze, Nysie Łużyckiej i Bałtyku. Traktat ten miał być także potwierdzeniem uznania traktatu podpisanego w październiku 1956 r. w Zgorzelcu między NRD a PRL i uznania Ziem Odzyskanych za polskie ziemie zachodnie. W rzeczywistości traktaty te są bez znaczenia, bowiem granice Niemiec z Polską musi uznać konferencja pokojowa mocarstw, które oddały ziemie niemieckie pod zarząd Polski.
Zwróćmy uwagę na okres podpisywanych traktatów granicznych z NRD i NRF. Otóż podpisano je w czasie nasilającego się w Polsce społecznego sprzeciwu wobec totalitarnych rządów komunistycznych. Traktaty te miały zneutralizować napięcia społeczne zapewnieniem władzy komunistycznej, która miała gwarantować nienaruszalność granic PRL i zneutralizować czyhające zagrożenia ze strony odwetowców zachodnioniemieckich.
Kapitulanckie oferty “różowych”doradców “Solidarności”były składane władzy komunistycznej już od połowy lat osiemdziesiątych, o czym pisze Henryk Pająk w książce pt.”Piąty rozbiór Polski 1990- 2000”. Władza PRL stawiała tylko jeden warunek; wyeliminować z kierownictwa “Solidarności”ludzi przeciwnych komunistom dążących do rozliczenia zbrodni oraz oczyszczenia państwa z elementów zniewalających przez ponad 40 lat naród i państwo polskie. Spełnienie tego warunku z udziałem SB podjęli się zaufani Światowego Kongresu Żydów i Międzynarodówki Socjalistycznej polscy Izraelici, z których główne role m.in. podjęli: Bujak, Geremek, Hall, Kuroń, Mazowiecki, Michnik, Samsonowicz, Stelmachowski, S. Stomma, Szaniawski (Klemens), J.J. Szczepański, Wielowieyski.
Władza PRL czuwała wystawiając posterunki SB, kiedy w październiku 1987 r. powołano Krajową Komisję Wykonawczą i nie pozwolono na udział w niej przedstawicieli grupy roboczej Komisji Krajowej. Tak oto stało się faktem rozbicie “Solidarności”na KOR-owską Targowicę i odesłanych w niebyt polityczny solidarnościowych gojów-„ekstremistów”, których szczególnie zjadliwie tępiono. Wśród nich był m.in. Marian Jurczyk, Jan Rulewski i Andrzej Gwiazda. Pierwsza więc przeszkoda została usunięta, ale niebezpieczeństwo dla elit władzy nadal zagrażało. Nadal pozostają poza Międzynarodówką Socjalistyczną.
Sytuacja zmienia się, kiedy tuż po zmianie rządu w Polsce przybywa z wizytą do naszego kraju Szymon Perez, przedstawiciel rządu Izraela. Spotkał się on z Mazowieckim - premierem, Skubiszewskim- ministrem spraw zagranicznych i Balcerowiczem- ministrem finansów, a także z Rakowskim. Perez podczas tej wizyty ponaglał do nawiązania stosunków dyplomatycznych z Izraelem. Mazowiecki przyrzekł, że te stosunki zostaną nawiązane w pierwszych dniach stycznia 1990 r. Obietnicy dotrzymał. W rozmowie z Rakowskim Perez dowiedział się, że PZPR rozpadła się. Był zaskoczony, że jest tak źle. Obiecał poparcie wysiłków PZPR w wejściu do Międzynarodówki Socjalistycznej. Spełnił tę obietnicę, ale dopiero po zmianie nazwy PZPR na SdRP. Przyjmowanie bowiem PZPR mogło wywołać falę protestów nieprzekupnych socjaldemokratów w państwach zachodnich. Druga przeszkoda została pokonana przez komunistów, ale za bardzo wygórowaną cenę, kosztem- jak niebawem się okaże - także zgody na warunki transformacji ustrojowej, szkodliwej dla społeczeństwa polskiego.
Problemem numer jeden dla komunistów stała się pilna potrzeba przebudowy gospodarczej PRL na PRL- bis, czyli przejścia z gospodarki socjalistycznej na kapitalistyczną. Aby rozwiązać ten problem zafundowano Polakom Okrągły Stół. Przypomnijmy: od czasu I wojny św., filie struktur okrągłego stołu działają w pięciu krajach: Anglii, Australii, Nowej Zelandii, Afryce Południowej i w USA. Do 1961 r. ten żydowsko- masoński sanhedryn miał własny periodyk, pt. “The Round Table”.
Polski Okrągły Stół stanowił wstęp do instalowania destrukcyjnych struktur i planów pokojowego rozbioru Polski, a jego praktyczną realizację powierzono międzynarodowemu hochsztaplerowi żydowskiego pochodzenia- George'owi Sorosowi, absolwentowi londyńskiej szkoły ekonomii, którą również kończyło wielu późniejszych profesorów socjal- komunizmu. Na wykonawców swojego planu G. Soros mianował Leszka Balcerowicza i Bronisława Geremka. Pierwszy z nich zajął się rujnowaniem gospodarki, drugi- praniem umysłów. Pierwszy wykonał tę destrukcyjną robotę pod ogólnym hasłem “planu Balcerowicza”, drugi w ramach tzw. “Fundacji Batorego”. Pierwszy przystąpił do przekształcania polskiej gospodarki i ekonomii w masę upadłościową, drugi- do homogenizacji umysłów, które stosownie preparowane, miały godzić się z kasacją Polski.
Celem dalekosiężnych planów Sorosa i jego mocodawców socjalmasońskich, które realizuje B. Geremek i jego polityczni poplecznicy, jest narzucenie Polsce i pozostałym krajom Europy Wschodniej akceptacji “rozbioru”ich świadomości narodowej i rozbioru państw narodowych. Największą przeszkodą (również dla komunistów) na tej drodze jest dla współczesnych kolonizatorów (globalistów) poczucie więzi narodowej oraz wierność tradycjom narodowo- chrześcijańskim. Kłamliwie twierdzą, że wartości określające m.in. tożsamość narodową rodzą w sobie wszelkie nacjonalizmy, szowinizmy i totalitaryzmy, ograniczają wolność jednostki, a także wolną grę sił w gospodarce i ekonomice.
Socjalkomuno - masoneria co roku organizuje pod patronatem nowojorskiego “Towarzystwa Otwartego Społeczeństwa” i Uniwersytetu Europy Centralnej, m.in. na szczeblu prezydentów państw, międzynarodowe konferencje pod wymownym tytułem “Jednostka kontra państwo”. Jedna z takich konferencji odbyła się w czerwcu 1997 r. w Piranie na Słowenii, również z udziałem postkomunisty- prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Na tej konferencji bez zgody Polaków Kwaśniewski zadeklarował rezygnację Polski z suwerenności. Informacyjnej Agencji Radiowej otwarcie powiedział: “Rezygnacja z suwerenności nie jest wydarzeniem dramatycznym. Nie wierzę, żeby Polsce (oczywiście rządzonej przez komunistów z elit PZPR w przebraniu socjaldemokratycznym- przyp. L.W.) problemem było przekazanie części uprawnień Unii Europejskiej”. Możliwość taką stwarza także Konstytucja, opracowana i uchwalona przez postkomunistów, której liberalne sformułowania umożliwiają na obejścia, pozwalające na wyrzeczenie się przez rządzących suwerenności Polski. Wolność obywateli oraz suwerenność i niezależność państwa polskiego nie są kategoriami uważanymi w rozumieniu Konstytucji za polską rację stanu, którego naruszenie specjalną ustawą zagrożone jest najwyższym wymiarem kary. Zatem Aleksander Kwaśniewski nie musi się obawiać odpowiedzialności karnej za zapowiedź ograniczenia suwerenności Polski na rzecz Unii Europejskiej. Gdyby bowiem - jak podaje “Głos”z 11 czerwca 1997 r.- “taką deklarację A. Kwaśniewski złożył z myślą o swojej pierwotnej ojczyźnie- Izraelu, już dawno przestałby być nawet prezydentem Polski”. “Głos” także przypomina, że w tym samym czasie w Danii rozpoczął się proces sądowy przeciwko premierowi tego kraju za to, że podjął decyzję o przyłączeniu Danii do układu z Maastricht.
33. Międzynarodowe powiązania Fundacji Batorego i ich negatywne znaczenie dla Polski
Niepokojącym problemem przemilczanym przez krajowe środki masowego przekazu jest szkodliwa dla Polski działalność Fundacji Batorego. W rzeczywistości okazuje się, że ta niby “użyteczna”instytucja należy do kilkudziesięciu struktur dywersji gospodarczej, cywilizacyjnej, moralnej w wydaniu agend G. Sorosa, uważaną za Piątą Kolumnę socjalżydomasonerii w szerszym kontekście historycznym i geopolitycznym, spod znaku “Round Table”. Zajmuje się ona dekonstrukcją kulturową, polityczną i gospodarczą, głównie w państwach Europy słowiańskiej i na terenach byłego ZSRR. Zniszczenie więc Polski jest kluczowym zadaniem. Te same cele są realizowane w Ameryce Południowej, Azji i Afryce. W skrócie przypomnienia wymaga sytuacja gospodarcza niektórych państw Ameryki Południowej z uwagi na przerażające skutki machinacji Sorosa, prowadzone wspólnie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. W Peru praktycznie przestał istnieć przemysł. Dokonano w tym kraju rozkładu gospodarki i finansów. 70 proc. społeczeństwa żyje w biedzie. W Meksyku zbankrutowało ok. 60 tys. małych i średnich przedsiębiorstw. Spowodowało to inwazję bezrobotnych do USA. Nielegalne przekraczanie granicy w poszukiwaniu i w podejmowaniu, głównie w rolnictwie, najniżej płatnej pracy. Bieda w Meksyku dotknęła 80 proc. ludności.
W Argentynie doszło do załamania gospodarczego i zagrożenia bezpieczeństwa państwa. W niedawnych zamieszkach zginęło ponad 200 osób. Rannych zostało ponad 130 osób, w tym 78 policjantów. W walkach z policją wzięło udział ok. 20 tys. osób. Wciąż protestuje ponad milion. Ustąpił rząd. Nie pomógł 30- dniowy stan wojenny. Kryzys gospodarczo - polityczny, podobnie jak w Polsce, trwa ponad 10 lat. Nie ma szans na poprawę sytuacji społeczeństwa argentyńskiego.
Na ironię zakrawa zaoferowana Argentynie publicznie przez Władimira Putina pomoc finansowa. Prezydent Rosji, który we własnym, skorumpowanym kraju, nie potrafi skutecznie zwalczać przyczyn bezrobocia i rosnącej powszechnej biedy. W Argentynie 14 z 36 milionów mieszkańców jest bez szans na poprawę bytu materialnego; żyje w skrajnej biedzie. Bezrobocie sięga 18 proc. i ciągle rośnie. Gospodarka obciążona jest długiem 132 miliardów dolarów. Spłata jego jest bardzo trudna. Wyjściem z tej sytuacji może jedynie wyprzedaż majątku narodowego, pozbawiająca to państwo niezależności i suwerenności. Podobna sytuacja jest w Paragwaju, Wenezueli, Peru, Meksyku, wstrząśnietych falami strajków wymierzonych przeciwko inwazji Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Sorosa.
Argentyna była dla Leszka Balcerowicza, oczywiście pod nadzorem Sorosa i Sachsa, poletkiem doświadczalnym, rodzajem praktyki, z którego to doświadczenia wykorzystał precedens do niszczenia polskiej gospodarki i finansów. Zanim jednak przystąpił do tej działalności, władza PRL w 1988 r. wydała zgodę na powołanie i działalność Fundacji Batorego i podjęła przygotowania do reformy gospodarki i finansów państwa na żądanie Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Na przybliżenie rzeczywistej roli MFW pozwala przypomnienie nazw uniwersytetów, których absolwentów w charakterze specjalistów zatrudnia Fundusz. Są to m.in.: Columbia, Yale i Princeton w New Jersey. Specjalnym uznaniem cieszy się Harvard. Na tym uniwersytecie utworzono tzw. Harvard Socialist Club (Harvardzki Klub Socjalistów) kierowany przez słynnego specjalistę od socjaldemokratycznej indoktrynacji - Feliksa Frankfurtera. Harvard kończył Jeffrey Sachs, współpracujący z Sorosem i Balcerowiczem przy opracowaniu reformy gospodarczej (czytaj: niszczycielskiej- przyp. L.W.) państwa polskiego.
Kluczowe zadania przygotowują i wykonują dla MFW osoby z dyplomem utworzonej w 1894 r. London School of Economics (Londyńskiej Szkoły Ekonomii), w której wykładał również prof. Stanisław Gomułka - doradca Leszka Balcerowicza. Szkoła ta uważana jest za kuźnię kadr dla anglosaskich przedstawicieli masonerii w świecie pieniądza i biznesu powiązanych z żydosocjaldemokracją i żydokomuną. Jednym z dyrektorów tej uczelni był jeszcze niedawno zwolennik marksizmu - Ralf Dahrendorf.
Obecny kierunek natarcia żydomasonerii z Londyńskiej Szkoły Ekonomii- liberalnych wobec byłych elit komunistycznych i obecnych postkomunistów, to propagowanie globaliznmu, którego m.in. filarem jest Unia Europejska, dokonująca piątego rozbioru Polski. Globalizm propaguje we wszystkich dziedzinach i formach współczesnych massmediów, jak również w kulturze. Poprzez swoich, ze szkół dziennikarstwa absolwentów, zdominowano takie pisma, jak: „The New Republic”o orientacji socjalistycznej, „Christian Science Monitor”i „New York Herald Tribune”. Sterują najbardziej opiniotwórczymi dziennikami i tygodnikami. Są to m.in. „New York Times”, “Newsweek”, “The New Yorker”. W Wielkiej Brytanii- „London Times”, w Niemczech „Der Spiegel”, “Frankfurter Allgemeine Zeitung”. W krajach Europy Zachodniej opanowana jest większość liczących się czasopism. W Polsce cele światowej masonerii i jej agend żydosocjalistycznych realizuje na czele z „Gazetą Wyborczą”zawłaszczona przez postkomunistów prasa oraz publiczne radio i telewizja. Niszczą resztki niezależnej myśli Polski obiecując kłamliwie, że Unia Europejska rozwiąże polskie problemy gospodarcze i społeczne, i zagwarantuje Polakom życie na poziomie społeczeństw Europy Zachodniej.
Po tym wyjaśnieniu, w dużym skrócie, staje się bardziej czytelna rzeczywista rola Fundacji Batorego i uzasadnienie powołania jej przed Okrągłym Stołem. Obecnie nie ma wątpliwości, że instytucja ta powołana została z zamiarem niszczenia solidarności Polaków. Fundacje Sorosa i Sachsa za zgodą władz komunistycznych, pod hasłem Balcerowicza planu naprawy gospodarki i finansów Polski, w rzeczywistości wykorzystano do niszczenia jedności narodu, stosując metodę destrukcji umysłów i postaw zwłaszcza młodego pokolenia. Opis tej metody i kierunków „uderzeń”Soros omawia w książce zatytułowanej “Sponsorowanie demokracji”(„ Underwriting Democracy”). Książka ta dowodzi o bezkarności Sorosa i jego pewności na osiągnięcie końcowego sukcesu, a zatem zlikwidowania niezależności Polski, w wyniku zniszczenia jej potencjału ekonomicznego i pozbawienia samodzielności finansowej. W książce Soros przedstawia to tak:
(...) Przygotowałem obszerny szkic programu gospodarczego. Miał on trzy składniki: stabilizację monetarną, zmiany strukturalne i reorganizację długu (...) Zaproponowałem swego rodzaju wymianę długu na majątek (...) [np. wyprzedaż ziemi- przyp. L.W. ]. Pokazazałem ten plan Geremkowi i prof. Trzeciakowskiemu, który przewodniczył rozmowom Okrągłego Stołu na temat gospodarki, poprzedzającym przekazanie władzy- obydwaj odnieśli się do planu z entuzjazmem (!- HP).
W rzeczywistości władza przez komunistów nigdy nie została przekazana (przyp. L.W.). (...) Połączyłem swe wysiłki z Jeffrey'em Sachsem z Uniwersytetu Harwarda (doradcy Balcerowicza w burzeniu gospodarki- przyp. L.W.), który proponował podobny program. Doprowadził on do zagorzałej debaty i stał się kontrowersyjną postacią, ale zdołała skoncentrować rozmowy na odpowiednich tematach (zastępczych- przyp. L.W.). Pracowałem również ściśle z prof. Stanisławem Gomułką, który został doradcą nowego ministra finansów, Leszka Balcerowicza i w efekcie osiągnął szersze wpływy niż sachs.(...)”.
Przejdźmy zatem jeszcze (w dużym streszczeniu) do roli Balcerowicza przedstawionej w książce Sorosa:
(...) Balcerowicz zaangażował się w realizację radykalnego programu, ale przytłaczał go ogrom zadania. Przedstawił program stabilizacji Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu na spotkaniu w Waszyngtonie. MFW zaaprobował program i jego realizacja rozpoczęła się w styczniu 1990 r. (...) (Był to zbawienny ratunek dla sprawców kryzysu państwa- przyp. L.W.). Inflacja została zredukowana, produkcja spadła o 30 proc., ale zatrudnienie tylko o 3 proc. Należy teraz zastosować dyscyplinę rynku w stosunku do przedsiębiorstw państwowych. Bankructwa jak dotąd są niespotykane (...)”.
W książce tej Soros także napisał: „Jeśli przynoszące straty przedsiębiorstwa przeznaczono by do likwidacji, zarówno siła robocza, jak i inne zasoby stałyby się powszechnie dostępne. Zachodnie firmy mogłyby wtedy przyjechać i tu wykorzystać tanią siłę roboczą oraz inne zasoby w celu zasilania rynku zachodniego. „
Tak się jednak nie stało. Przyjęto strategię mafiozów spod znaku brytyjskiego i polskiego Table Round, a więc Sorosa i Sachsa. Realizację jej powierzono Balcerowiczowi, Trzeciakowskiemu i specom pochodzenia żydowskiego: S. Gomułce, Geremkowi, Kaczmarkowi oraz innym wykonawcom zmowy z władzą komunistyczną. Zgodnie z tą strategią stosuje się różne środki, aby:
- zniszczyć, zmienić w masę upadłościową przemysł, gospodarkę;
- wyprodukować armię bezrobotnych - taniej siły roboczej;
- jej pracą i zasobami kraju „zasilać”zachodnie rynki.
Wyrażona przez G. Sorosa w książce „Sponsorowanie demokracji”pewność zburzenia polskiej gospodarki i finasów okazała się rzeczywistością. Zamiast uzasadnionych z korzyścią dla Polski działań przystąpiono do złodziejskiej restrukturyzacji przemysłu i banków z udziałem kapitału zagranizcnego na uprzywilejowanych i szkodliwych warunkach dla państwa polskiego, naruszających zasady niezależności Polski.
34. Rządy Mazowieckiego rajem dla rabunku państwowej gospodarki i finansów
Rząd T. Mazowieckiego powierzając Balcerowiczowi oraz jego doradcom: Gomułce i Trzeciakowskiemu reformę gospodarki pod dyktando Sorosa i Sachsa nie zatroszczył się o interes państwa w podjęciu działań ratunkowych. Zignorowano korzystne dla Polski mechanizmy ożywienia gospodarczego, lekceważąc ekonomiczne podstawy reform przedsiębiorstw i banków. Nie zwrócono również właścicielom zagrabionych przez komunistów przedsiębiorstw, majątków ziemskich, banków, nieruchomości. Niewątpliwie powrót tych dóbr we władanie właścicieli przyniósłby korzyści dla społeczeństwa i państwa.
Nie ma wątpliwości, że rabunkowa gospodarka od czasów PRL musiała w końcu doprowadzić ten kraj do bankructwa, podobnie jak w Azji, Afryce i Ameryce Południowej. Liberalizacja gospodarki godząca w niezależność narodową zgodnie z „planem”Balcerowicza doprowadziła do sprywatyzowania, kosztem byłych właścicieli i państwa, przemysłu poprzez wywłaszczenie Polaków i wyprzedaż fabryk za 10 proc. wartości zagranicznym inwestorom. Oni właśnie dobre polskie fabryki zamykają, aby nie mieć konkurencji dla własnych wyrobów. Odłogiem leżą dziesiątki tysięcy hektarów ziemi użytkowanej przez PGR-y, którą w PRL zrabowano właścicielom ziemskim. Obecnie będąc we władaniu skarbu państwa czeka ją wyprzedaż po przyjęciu Polski do Unii Europejskiej. Ciągła likwidacja przedsiębiorstw spowodowała ok. Cztery miliony bezrobotnych i rosnącą powszechną biedę. Kapitał zagranizcny posiada 80 proc. udziałów w NBP, co świadczy o przejęciu większości polskich banków przez właścicieli zagranicznych. W państwach zachodnich podobna sytuacja jest nie do przyjęcia.Udziały obcego kapitału w tych krajach nie przekraczają 25 proc.
Obce banki, mając większość kapitału, nie są zainteresowane potrzebą polityki kredytowej, korzystnej dla małych i średnich przedsiębiorstw. Likwidacja przemysłu sprawiła, że aż 70 proc. absolwentów polskich szkół technicznych i inżynierskich nie może znaleźć zatrudnienia. Zjawisko to stawia pod znakiem zapytania celowość kształcenia politechnicznego oraz utrzymania średniego szkolnictwa zawodowego i uczelni technicznych. Sytuacja ta wskazuje na pozbawienie państwa polskiego własnych, kwalifikowanych sił wytwórczych i świadome niszczenie podstaw rozwoju gospodarczego. Działania te prowadzą do destrukcji świadomości narodowej i degradacji cywilizacyjnej społeczeństwa polskiego. Andrzej Targowski słusznie zauważa w opublikowanym 15-16 lipca 2001 r. na łamach „Nowego Dziennika”w artykule pt.” Przyczyny inżynierskiej tułaczki”, że emigracja techników i inżynierów jest zjawiskiem wyjątkowo szkodliwym dla polskiej gospodarki, ale zarazem błędnie wnioskuje uważając, że przyczyną klęski wyborczej partii 23 września 2001 r. była ich polityka wyprzedaży polski. Gdyby tak w rzeczywistości było, to musiałaby te wybory przegrać komuna spod znaku SLD, UP, PSL. Tymczasem, mimo przez nich zapoczątkowanego w 1990 r. procesu burzenia gospodarki i wyprzedaży gałęzi przemysłowych konkurujących z zachodem, wybory te wygrała. Oczywiście, przy pomocy sztuczek socjotechnicznych. A ponadto, czy te wybory można nazwać zwycięskimi dla postkomunistów, jeśli ponad 64 proc. społeczeństwa odmówiło brania udziału w farsie wyborczej, demonstrując zarazem sprzeciw wobec elit rządzących Polską?
Sprawowana przez komunistów władza nie zmieni katastrofalnej rzeczywistości kraju. Będzie ona jeszcze gorsza. Trudności pogłębią kolejne ustępstwa względem szkodliwych dla społeczeństwa polskiego żądań Unii Europejskiej. Niewątpliwie najgroźniejszym jest wymuszanie zgody na wcześniejszą sprzedaż obcym kontrahentom polskiej ziemi. Skutki tej decyzji postkomunistycznego rządu będą bardzo groźne dla Polaków. Polsce już zagraża secesja Górnego Śląska i Opolszczyzny.
W praworządnych państwach jest niespotykane, aby wątpliwe decyzje rządu były podejmowane bez konsultacji z komisjami parlamentu. W Polsce, niestety, jest to codzienna praktyka. Przykładem jej jest m.in. podjęcie przez ministra Cimoszewicza- za zgodą premiera- decyzji o zmianie stanowiska negocjacyjnego z Unią Europejską. O decyzji tej Cimoszewicz najpierw poinformował Brukselę, a dopiero później Sejm, na stanowcze żądanie opozycji. Dowodzi to, że Cimoszewicz jest świadom szkodliwości zgody na wcześniejszą wyprzedaż ziemi i dlatego unikał wysłuchania w Sejmie uzasadnionych zastrzeżeń posłów do jego działalności.
Bezpieczeństwu państwa zagrażają również zmiany, jakie wprowadza Wiesław Kaczmarek- obecny (po raz drugi) minister Skarbu Państwa. Właśnie ten minister już w latach 1993- 1997 w czasie rządów SLD- PSL wyprzedawał obcemu kapitałowi najbardziej konkurencyjne przedsiębiorstwa dla producentów zachodnich po bardzo niskich cenach stwarzając możliwości przejęcia przez konkurentów naszych zagranicznych rynków zbytu.
Chodzi tym razem o zmiany, jakich dokonał Kaczmarek w energetyce. O niekorzystnej dla kraju polityce Kaczmarka w obszarze energetycznym świadczą zmiany, jakie wprowadził w Spółce Polskie Górnictwo Naftowe Gazownictwa. Wprowadzają one szkodliwe dla państwa rozłożenie wpływów w firmach odpowiadających za handel gazem z Rosją.
Zgłoszone natomiast przez Kaczmarka zastrzeżenia do kontraktu na alternatywną dostawę gazu norweskiego prowadzą do umocnienia uzależnienia Polski od Rosji, jedynego dostawcy tego surowca. Wygląda na to, że postkomuniści już nie obawiają się „pomówień”o pełnienie służby w interesie mocarstwa wrogiego Polsce.
Podejmowane przez ministrów rządu postkomunistycznego szkodliwych decyzji dla bezpieczeństwa państwa, w krajach praworządnych uznanoby za skandal polityczny. W kraju rzeczywiście demokratycznym strzeżonym przez apolityczne organa ścigania i sprawiedliwości rząd naruszający zasady bezpieczeństwa państwa zostałby zmuszony konstytucyjnie do dymisji i byłby sądzony przez Trybunał Stanu. W PRL- bis zwanym III RP, są tolerowane szkodliwe dla państwa decyzje polityków, których rzeczywistym podtekstem są korzyści nomenklatury rządzącej partii postkomunistów.
Dotychczasowa działalność rządu wskazuje na porzucenie populistycznych haseł głoszonych w kampanii wyborczej. Miller i jego rząd nie ma pomysłów na rozwiązanie problemów społecznych, które narastają w przyspieszonym tempie od 1990 r. Z prognoz analityków wynika, że bezrobocie nadal będzie rosło i osiągnie niebawem ponad cztery miliony osób. Obecnie poniżej minimum socjalnego żyje 60 proc. społeczeństwa. Główne zagrożenia dla Polaków i Polski, to recesja gospodarcza spowodowana rabunkową wyprzedażą majątku narodowego i odpływem kapitału za granicę. Recesja jest wynikiem zanikania rodzimego przemysłu i paraliżowania przez obcy kapitał krajowej przedsiębiorczości.
Kłamliwie zapewnia się społeczeństwo polskie, że kiedy Polska zostanie przyjęta do Unii Europejskiej, to bardzo szybko nadrobi opóźnienia w rozwoju gospodarczym i poziom życia materialnego osiągnie standardy państw zachodnich. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Pod koniec 1990 r. w Polsce średnie wynagrodzenie, wysokość emerytury i poziom życia materialnego Polaków jest 1: 15 w relacji standardów zachodu. Różnice te nie maleją, ale rosną na niekorzyść społeczeństwa polskiego. Powodem tego stanu jest rosnące bezrobocie, właśnie w wyniku przejmowania przez obcy kapitał polskiej gospodarki i finansów oraz z tego powodu, także pogarszanie się stanu finansów publicznych.
Przygotowywany przez nomenklaturę władzy PZPR- SdRP- PSL i UP, UW oraz AWS przeskok do Unii Europejskiej w Polsce, nie rozwiąże, a pogłębi trudności gospodarcze i społeczne. Nikt nie będzie bezinteresownie pomagał zrujnowanej gospodarczo Polsce. Bez narodowego kapitału traci ona niezależność gospodarczą. Pozbawiana ziemi traci suwerenność narodową i społeczną.
Usuwanie osób związanych z AWS i z partiami roszczeniowymi wobec postkomunistów ze stanowisk w ministerstwach, ze służb specjalnych i policji oraz centralnych urzędów państwowych, pod hasłem „Cała władza dla SLD”i mianowanie na ich miejsce zasłużonych funkcjonariuszy aparatu partyjno- politycznego PZPR i SB związane jest z zagwarantowaniem bezpieczeństwa starych i nowych interesów na wschodzie i zachodzie oraz z dążeniem do zachowania sprawności rządu SLD przez wiele lat dla ostatecznego zatarcia zbrodniczej przeszłości.
Utrzymanie władzy po 2005 r. pozwoli A.Kwaśniewskiemu i L.Millerowi na uzyskanie czasu do obsadzenia stanowisk sprawdzonymi kadrami PZPR- SdRP- SLD w Unii Europejskiej i do utworzenia tam lobby niezbędnego do uzyskania wiarygodności europejskiej opinii publicznej i tym samym udaremnienia żądań rozliczenia zbrodni komunizmu, popełnionych także w państwach kontrolowanych przez ZSRR. Są to oczywiście cele strategiczne i popierane nie bez przyczyn przez władze rosyjskie. Obejmują one także dążenia A. Kwaśniewskiego do stworzenia, obok SLD, partii liberalnej, również o rodowodzie pezetpeerowsko- esbeckim i wprowadzenia w Polsce (po zmianach konstytucji) systemu dwupartyjnego, na wzór amerykański. Sądę, że prezydent nie będzie miał trudności ze zmarginalizowaniem działalności partii opozycyjnych wobec spadkobierców PRL-u.
35. Intelektualne wsparcie rady Fundacji Batorego w dążeniu do zmiany treści programów szkolnych i systemu edukacji narodowej na proeuropejską
Wróćmy jeszcze do Fundacji Batorego. W książce pt. „Piąty rozbiór Polski 1990- 2000”, (wydanej w 1998 r. przez Wydawnictwo Retro w Lublinie) Henryk Pająk m.in. napisał: „W tym samym czasie, kiedy Balcerowicz zamieniał polską gospodarkę w masę upadłościową, a ministrowie zniekształceń własnościowych- Lewandowki i Kaczmarek zajmowali się rozdawnictwem najlepszych kęsów tej masy hienom zagranicznym, Fundacja Batorego trudziła się nad zmienianiem polskiego systemu edukacji w zbiorowego apologeta wolnego rynku „otwarcia na zachód”- na MFW, Unię Europejską. Tzw. rada, czy raczej sanhedryn Fundacji Batorego, składała się z następujących osobników - by wymienić najważniejszych: B. Geremek, J. Turowicz, były premier Cz. Bielecki, była premier H. Suchocka- obecny ambasador w Watykanie, A. Smolar, filozof super-stalinowski- L. Kołakowski, B. Lindberg, Marcin Król ( z „Res Publica Nova”), Andrzej Olechowski, była wiceminister edukacji narodowej Anna Radziwiłł ( córka księcia Krzysztofa Radziwiłła, ale kolaborantka z reżimem Bieruta), A. Szczypiorski, B. Borusewicz, ks. J. Tischner (zmarły w 1999 r.).
Z wymienionych osób szczególnie ciekawą postacią jest Aleksander Smolar- członek władz Unii Demo- Wolności. Syn Grzegorza, do 1968 r. (czystkowego marca' 68) redaktora naczelnego „Fołk - Sztyme”- żydowskiego organu Towarzystwa Społeczno- Kulturalnego Żydów w Polsce. Matka A. Smolara trudniła się pracą w KC PZPR. W tym kontekście wypada wyjaśnić, że sekretarzem Fundacji był do 1997 r. Józef Chajn - syn Leona Chajna, który w latach 1945- 1949 pełnił funkcję wiceministra sprawiedliwości. Później do 1961 r. był partyjnym nadzorcą Stronnictwa Demokratycznego.
Fundacja Batorego każdego roku udzielała stypendium setkom naukowców, profesorów uczelni, przedstawicielom instytucji rządowych i parlamentarnych, szkół, ośrodków kulturalnych, a także pismom otwartym na jej preferencje. Wybrańcy regularnie udają się do Oxfordu, gdzie przez trzy miesiące uzupełniają wiedzę w zakresie nauk społecznych, zaś arkana destrukcji w zakresie filozofii politycznej poznają na Uniwersytecie York. Na Uniwersytecie Warszawskim od ponad 10 lat działają aktywnie: Klub Polityczny Studentów UW i Fundacja Wspierania Inicjatyw Proeuropejskich Pro- Europa. Ich celem jest przyspieszenie integracji Polski ze Wspólnotą Europejską i przygotowania młodego pokolenia do roli siły roboczej w zachodnich firmach.
Szerokim frontem atakuje się szkoły średnie poprzez forsowanie takich programów, jak: „Przedsiębiorczość”, „Młodzi przedsiębiorcy”. „Fundacja Wspierania Inicjatyw Proeuropejskich”była w 1995 r. organizatorem szkolenia pod hasłem:”Młodzież na drodze do zjednoczonej Europy”, a także konferencji „Polska- pięć lat po Okrągłym Stole”. Oczywiście, wystąpili tam z wykładami L. Balcerowicz i Kazimierz Ujazdowski z tzw. Grupy Windsor, będącej kryptoagenturą brytyjskiej masonerii. Grupą tą kieruje m.in. Aleksander Hall, Tomasz Szyszko, Krzysztof Pawłowski, Jerzy Nowakowski, Witold Gadomski, Bronisław Komorowski i wyżej wymieniony K. Ujazdowski. „Małpują” oni odpowiednik angielski. Przewodniczący brytyjskiej Partii Konserwatywnej, Geoffrey Pattie, uznał powstanie polskiego duplikatu partii za najlepszą wiadomość, jaka nadeszła w tym czasie z byłych państw komunistycznych Europy Środkowej, od czasu upadku komunizmu- co dumnie cytuje się w oficjalnej broszurce grupy.
Wśród zgrai euro-łgarzy znajdują się członkowie polskiej grupy Windsor, która jest jedną naroślą w układach Sorosa, chociaż pozornie nie wykazuje z nią więzi organizacyjnych. Działają jednak wspólnie, bo na jeden wspólny rozkaz i rachunek. Na przykład: A. Arendarski- potentat biznesu zarządzający w radach różnych holdingów jest kumplem A. Kwaśniewskiego, który podobnie jak W. Gadomski, towarzyszy mu podczas wizyt u zachodnich mocodawców. Oni również związani są z powstałym i wspieranym przez Fundację Batorego Uniwersytetem Europy Środkowej, który ma intelektualną i personalną ostoję w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. W instytucie, który w czasach PRL był komunistyczną wylęgarnią żydomasońskich elit. Wówczas ukrywały się one pod szyldami marksizmu- leninizmu, ale zrzuciły maski, kiedy przygotowano polski Okrągły Stół, który podczas obrad gęsto obsiedli w rolach ekspertów od wszystkiego.
Przypomnieć należy, że Uniwersytet Europy Środkowej ma dwa zadania w praniu mózgów:
- wychowanie bezkrytycznych apologetów liberalizmu gospodarczego w stylu słynnego Adama Smitha;
- wychowanie w moralnym relatywiźmie, które pobłażliwie traktuje aborcję, eutanazję, narkotyki, zboczenia seksualne i przechodzi lekkim krokiem nad „kodem” moralnym chrześcijaństwa.
Cały ten program nazwano „zmianą paradygmatów myślenia”. Uniwersytet Europy Środkowej jest filią bukaresztańskiego Uniwersytetu Europy Centralnej, w którym m.in. wykłady z ekonomii prowadzi L. Balcerowicz. Przewodniczącym wydziału na tym Uniwersytecie był (a może jeszcze jest) Jacek Rostowski, który przez 20 lat prowadził wykłady na angielskich uniwersytetach. W 1989 r. został doradcą Balcerowicza w dziedzinie makroekonomii. Na uczelni tej preferuje się pojęcie grupy etnicznej w miejsce narodu, tożsamego z państwem narodowym. Grupa etniczna, a nie przynależność do narodu- jak twierdzą- określa tożsamość jednostki ludzkiej. Twórcą tej koncepcji, zresztą nie nowej, od kiedy pojawiły się teorie wojny z narodami jako synonimami wszelkiego zła i wstecznictwa, jest zmarły w 1995 r. prof. Ernest Geller z Uniwersytetu w Cambridge, który kierował Instytutem Nacjonalizmu i Wolności w Uniwersytecie Europy Wschodniej.
Opracowania przez Instytut Nacjonalizmu i Wolności dot. stosowanych metod i środków walki z pojęciem narodu i państwa narodowego oraz niszczenia wartości budujących społeczne więzi w państwie narodowym, dają wykładnię kierunku rozwoju Uniwersytetu Europy Centralnej i Uniwersytetu Europy Środkowej.
Działalność Instytutu Gellera niewątpliwe zagraża więzi narodu z państwem i poczuciu bezpieczeństwa narodowego, stosując zamaskowane formy walki dyskredytującej “nacjonalizm”, czyli poczucie więzi narodowej, uznając je jako historyczny przeżytek. Działania te stanowią wykładnię programu Sorosa. On właśnie twierdzi, że pojęcie narodu jest niebezpieczne, prowadzi bowiem do dyktatur, do prześladowania grup etnicznych. Twierdzenie to jednoznacznie wskazuje na zgodność z komunistycznym uzasadnieniem popełniania zbrodni, m.in. przeciwko narodowi polskiemu, których bilans i opis zawarty został w „Czarnej Księdze Komunizmu”, wydanej w języku polskim w 1999 r. w Warszawie. Rzeczywistość jest zarazem taka, że nic się nie zmieniło, poza przemilczeniem słowa “komunizm”, a to z tej przyczyny, aby nie przypominać zbrodni jego wyznawców oraz nie prowokować do ich ścigania i osądzania. Przemilczanie to jest zarazem obroną komunizmu, z którym związanych było również wielu obecnych członków Fundacji Batorego. Nie ma wątpliwości, że korzystają oni z komunistycznych doświadczeń siania m.in. nienawiści w grupach etnicznych do narodu, stosując podobną dywersję do osłabienia i niszczenia państwa polskiego. Cele te realizują poprzez krytykę patriotyzmu Polaków oraz wypaczenie i fałszowanie historii Polski. Na tym polu Fundacja już zbiera owoce na Górnym Śląsku i na Ziemi Opolskiej. O tym dowodzi dążenie liderów społeczności niemieckiej do secesji, a więc w niedalekiej przyszłości oderwania od Polski tych regionów. Zjawisko to wpisuje się w szeroki program Fundacji Batorego w zakresie dezintegracji narodowej i politycznej naszego kraju. Dzielnie zatem hołubi mniejszości etniczne z myślą oderwania innych, jeszcze ważnych obszarów od państwa polskiego, wśród których m.in. jest grupa ukraińska, białoruska, litewska, a nade wszysto - żydowska.
Poważanie i zwalczanie fundamentalnych zasad i wartości, budowania i umacniania więzi narodu z państwem, od czasów PRL jest strategicznym celem intelektualistów, nazywanych też internacjonalistami na służbie światowej masonerii, powiązanej interesami politycznymi z komunizmem i poprzez Międzynarodówkę Socjalistyczną z zachodnią socjaldemokracją, obecnie rządzącą Unią Europejską.
36. Cynicy i fałszerze dziejów narodu polskiego
Postkomunistyczni intelektualiści nieprzerwanie od ponad pół wieku poddają wątpliwości następstwa wychowania patriotycznego, czerpiącego treści z nauki chrześcijańskiej i tradycji narodowej. Poddają nieuzasadnionej krytyce heroizm, wkład w walce z najeźdźcą sowieckim i niemieckim, zwłaszcza Związku Walki Zbrojnej, Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych i Batalionów Chłopskich oraz upowszechniają nie poparte dokumentami opinie zniesławiające przywódców i działaczy Podziemnego Państwa Polskiego, a także antykomunistycznych partii, stronnictw i organizacji politycznych, czego przykładem m.in. jest ubecka prowokacja w zrzeszeniu WiN. W PRL tych bohaterskich obrońców wolności narodu i suwerenności państwa polskiego kłamliwie przedstawiano jako zbrodniarzy, zagrażających bezpieczeństwu, władzy i państwu ludowemu, skazując ich na więzienia, tortury i śmierć.
Z uporem maniaka historycy wyspecjalizowani w fałszowaniu dziejów narodu polskiego w czasach PRL, nadal kwestionują martyrologię narodu polskiego, tym razem na użytek masonerii żydowskiej. Na co wskazuje m.in. film Agnieszki Holland i książka Jana T. Grossa pod wspólnym tytułem „Sąsiedzi”. Te kolejne antypolskie „dzieła”tym razem wykorzystano do wzbudzania wątpliwości i zmiany opinii światowej do postaw Polaków wobec mniejszości narodowych, ze szczególnym uwzględnieniem współudziału w mordowaniu Żydów podczas niemieckiej okupacji ziem polskich.
Podjęto zatem dyskusję nad popełnianiem zbrodni przez Polaków na Żydach, głównie w zawłaszczanych przez komunistów środkach masowego komunikowania, z udziałem wyrażająch antypolskie sądy „intelektualistów”różnej profesji naukowej, związanych karierami z żydomasonerią i żydosocjaldemokracją. Zwróćmy zatem uwagę na źródła argumentów siania nienawiści do narodowego państwa polskiego.
Polakom zarzuca się niezdolność zajęcia krytycznego stanowiska do własnej przeszłości i poczucie odpowiedzialności za czyny haniebne. Uzasadniając ten zarzut uwielbieniem przez Polaków własnej historii. Problem ten m.in. wskazuje Jan Piszczachowicz w cyklu „Literatura po Październiku 1956 r.” w opublikowanym 14 grudnia 2001 r. w „Przeglądzie Polskim”artykule pt.” Stabilizacja, czy destabilizacja”, pisząc:
(...) U płk. Zbigniewa Załuskiego w jego książce pt. ” Siedem polskich grzechów”poważni polemiści dostrzegli liczne ryzyka. W tygodniku „Polityka”m.in. Kazimierz Koźniewski pisał: „Bardzo niebezpieczna jest formuła rozgrzeszania z konieczności myślenia (...) Bezkrytyczne wielbienie historii własnego narodu- i politycznej i militarnej- to prosta droga do wychowania nacjonalistycznego i szowinistycznego (...)
Internacjonaliście Koźniewskiemu Piszczachowicz przyznaje rację. Uzasadnia to tak: “Koźniewski miał rację. Niezależnie od intencji Załuskiego z okresu międzywojennego zapamiętał, że fundamentalistyczne doktrynerstwo patriotyczne, wszystko jedno jakie -lewicowe czy prawicowe, wydało zatrute, a nawet niebezpieczne owoce, podobnie zresztą jak w całej historii polskiej i powszechnej”. W moim przekonaniu uzasadnione jest to świadomym przemilczaniem wychowawczego znaczenia patriotyzmu w kształtowaniu poczucia zbiorowej oraz indywidualnej odpowiedzialności za stan i obronę państwa. Jest poza tym niezgodne z rzeczywistością przypisywanie internacjonalistom lewicowym obowiązku patriotycznego narodu wobec państwa. Oni zawsze państwo narodowe kwestionują i niszczą jego rację bytu na rzecz tworzenia związków, którego ceną jest pozbawienie narodu niezależności i suwerenności państwa po raz kolejny, w dążeniu do przyjęcia Polski w skład Unii Europejskiej.
Rzeczywiście, przypomnienia domagają się wartości płynące z patriotyzmu, ale nie w pojmowaniu ich przez Koźniewskiego i Piszczachowicza. Widmo klęski bolszewickiej Rosji podczas wojny światowej przekonało nawet Stalina i zmusiło do artykułowania w propagandzie sowieckiej obowiązku patriotycznego, przywołującego i afirmującego m.in. takich rosyjskich bohaterów, jak Aleksander Newski, Iwan Groźny, czy Suworow oraz zmianę stanowiska wobec prawosławia, wykorzystując do obrony państwa również Cerkiew rosyjską.
Pracą źródłową, dobrze udokumentowaną, skłaniającą do refleksji i zarazem poznania intelektualistów zohydzających i niszczących pamięć narodową Polaków, jest wydana przez Wydawnictwo von Borowiecki w 2000 r. w Warszawie książka Jerzego Roberta Nowaka pt. „Czarna legenda dziejów Polski”. We wprowadzeniu czytelnika do zawartości tej pozycji, autor m.in. przypomina: „Jan Paweł II apelował w listopadzie w kierowanych do młodzieży słowach: „Nie zgubcie pamięci, bo człowiek bez pamięci jest osobą pozbawioną przyszłości”. Papież Polak z obowiązku patriotycznego upominał młode pokolenie Polaków przed zgubnymi skutkami, jako świadek w Polsce ujarzmionej przez zdrajców Ojczyzny, w której kolejne pokolenia młodzieży miały to nieszczęście, że poddawane były uporczywie zabijaniu pamięci historycznej przez komunistycznych rządców, z pomocą służących im intelektualistów, w interesie sowieckiego zwierzchnictwa. Celowi temu służyło m.in. wymordowanie w 1940 r. ponad 22 tys. oficerów polskich, stanowiących kwiat inteligencji polskiej, a którego zbrodniczym symbolem stał się Katyń. Służyło też temu zesłanie po 1944 r. na śmierć na Syberii setek tysięcy patriotów polskich, którym objęto głównie żołnierzy i działaczy politycznych Podziemnego Państwa Polskiego. Ten dotkliwy cios w podstawy bytu narodowego i państwowego sparaliżował wrażliwość Polaków na zagrożenia państwa oraz sprawił zobojętnienie, poza nielicznymi środowiskami patriotycznymi w kraju i na emigracji, na obowiązek obrony żywotnych interesów narodu i państwa.
Trudno uwierzyć, by Polacy ulegli fałszerstwu własnych dziejów i nie wnikali w przyczyny zakłamywania swojej historycznej przeszłości. Nie ma wątpliwości, że jest to perfidny nacisk na wymuszenie zmiany poglądów na własne dzieje, głównie młodego pokolenia Polaków. Nie ma pewności, czy obecny stan świadomości historycznej pozwala Polakom zrozumieć i odnieść się do uwag prof. Tadeusza Manteufela, związanych z fałszowaniem historii Polski po 1945 r. Profesor m.in. wspomina, że ”.. wszystkie powstałe w latach stalinowskich i w następnych dziesięcioleciach PRL-u zarysy dziejów Polski czynią wrażenie, jakgdyby były pisane w stolicach nieprzyajznych nam państw zaborczych”.
Nie mogą również ujść pamięci sprawcy fałszerstw historii Polski, którzy wyróżnili się organizowaniem wielkich kampanii ataków na powstania narodowe i „polską bohaterszczyznę”, na przełomie lat 50 i 60- tych, czy ataki na „dzieje głupoty Polaków” w dobie jaruzelszczyzny, ówczesne wybielanie Targowicy - przeciwnej reformom Sejmu Czteroletniego i Konstytucji 3 Maja oraz uwielbianie Wielkiego Księcia Konstantego.
Jerzy R. Nowak zwraca również uwagę na ignorowanie w telewizji publicznej audycji patriotycznych, pisząc: „Jakże często najbardziej wzruszające programy patriotyczne wędrują w telewizji na „zsyłkę po północy”. Ignorancją jest także pominięcie w TVP ogólnopolskich uroczystości w dniu 28 marca 1993 r. ku czci 50- lecia akcji pod Arsenałem, zorganizowanej przez harcerzy z Szarych Szeregów Armii Krajowej, co tłumaczy się, tak jak to zrobiła Nina Terentiew, mówiąc: ”- Dla kilku dziadków nie będę przesuwała na godziny wcześniejsze tej audycji”.
Telewizja publiczna nie zdołała się nawet pokusić na oczekiwaną przez miliony Polaków bezpośrednią transmisję z tragicznej rocznicy tragedii w Katyniu. Odnosi się wrażenie, że w najbardziej wpływowych polsko - języcznych środkach przekazu dominuje obraz Polski tak kreowany, jakgdyby tworzyli go nam najbardziej nieżyczliwi cudzoziemcy. I niestety, prawie nie słychać głosów protestu przeciwko temu ze strony wybitnych profesjonalnych historyków.
Bezkarne hulanie publicystycznych „odbrązowiaczy” historii i oczernianie polskich dziejów nasiliło się, kiedy odeszli na wieczny spoczynek znawcy naszych dziejów, tacy jak: Kieniewicz, Gieysztor, Czapliński, Skowronek, Łojek, Lepkowski. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, do jakiego stopnia wciąż usilnie kreuje się na naszych oczach ponurą „czarną legendę”dziejów Polski.
Zohydza się historię dziejów Polski, jak pisze J.R. Nowak, od początku jej narodzin. A oto niektóre przykłady z jego książki „Czarna legenda dziejów Polski”.
“Jan Paweł II mówi do młodzieży w Poznaniu w 1996 r.: „Jak tam pójdziecie do tego Paryża, to wszystkim mówcie- my jesteśmy stąd, skąd się Polska zaczęła, od Mieszka I i Bolesława Chrobrego”. Czego się jednak dowiedzą o Bolesławie Chrobrym młodzi ludzie, jeśli będą próbowali się czegoś nauczyć o nim z tekstów „Gazety Wyborczej?”. Otóż dowiedzą się, iż pierwszy wielki król Polski był przede wszystkim “grabieżcą Pragi, Kijowa i Saksonii”( tak charakteryzuje go Paweł Wroński w tekście “Milenijny dar niebios” w „Gazecie Wyborczej”z 11-12 marca 2000 r.). We wcześniejszym tekście “Gazety Wyborczej”z 30 maja 1997 r. pt.”Żywot trzeci”znajdujemy równie niepochlebną charakterystykę Bolesława Chrobrego pióra Wojciecha Kalickiego. Według niego B. Chrobry „W polityce wewnętrznej był krwawym tyranem. Przeciwników politycznych mordował (...) W polityce zagranicznej okazał się wizjonerem, subtelnym intrygantem i pozbawionym skrupułów napastnikiem. Potrafił zjednywać sobie przyjaciół, wygrywać słabości i ciemne strony ludzkiej natury”.
Oczywiście, ta negatywna charakterystyka nie jest oparta na wiarygodnych źródłach historycznych. Nie ma więc ona nic wspólnego z prawdą historyczną. Temu kłamstwu i oszczerstwu zaprzecza biografia Bolesława Chrobrego opracowana przez Stanisława Zakrzewskiego i wydana w 1925 r. W tym opracowaniu wiarygodnie udokumentowanym Zakrzewski stwierdza, że Chrobry, “pierwszy król i pierwszy w Polsce Polak o świadomości narodowo usamodzielnionej, pierwszy protektor misji, był w Polsce pierwszym rycerzem na modłę zachodu: miał wysokie poczucie honoru rycerskiego”. Według Zakrzewskiego Chrobry „despotą i okrutnikiem nie był na pewno. Objawów surowości daje się zarejestrować niesłychanie mało, a i te wypływają z racji stanu”... Nie szczędzi też pochwał Chrobremu historyk taki jak Stańczyk Michał Bobrzyński, podkreślając kontynuowanie przez niego mądrej polityki ojca, a także Paweł Jasienica, który pisał w „Myśląc o dawnej Polsce”, iż Chrobry był wyjątkowo, aż niepokojąco wybitnym”, a w „Polsce Piastów”pisał o “wspaniałym panowaniu Chrobrego”.
Do nihilistów „buszujących w historii”należy również w paszkwilanckiej stylistyce Ludwik Stomma - obecnie feleietonista w tygodniku „Polityka”. Książkę jego pt. „Przypadki królów polskich” wydanej w Warszawie w 1993 r. cechuje „odbrązawianie”dziejów Polski. Polega ono na apoteozowaniu największych niedołęgów i głupców lub szkodników historii Polski, typu Władysława Hermana, Michała Korybuta - Wiśniowieckiego, czy Augusta II i równoczesnym starannym mieszaniu z błotem największych władców Polski, jak: Bolesława Chrobrego, Krzywoustego, Łokietka, Kazimierza Jagiellończyka, czy Stefana Batorego, któremu zarzuca się zbyt surową karę wymierzoną Samuelowi Zborowskiemu, dowodząc, jakoby nieprzekonywujące były dowody jego knowań przeciwko Polsce z Habsburgami, czy Moskwą. Stomma ciągle starannie zabiega o utrwalanie swego ulubionego schematu: źli Polacy i dobrzy cudzoziemcy, biedni prześladowani Żydzi i dobrzy Niemcy. Na przykład „zły”arcybiskup gnieźnieński, słynny patriota Jakub Świnka i “dobry”zniemczony biskup- polakożerca Muskat, buntownik przeciwko Łokietkowi. „Zły”półpanek kujawski”- Łokietek, bo przeciwstawiał się wielkim wizjom czeskiego króla Wacława II, który dążył do stworzenia środkowo- europejskiej federacji. Niestety, rzekomo wielkie wizje federalne Wacława II dalekie były od poszanowania dla Polaków, którymi zaczął rządzić.
Szczególnie obrzydliwym wyrazem „mody”na oszczercze przyczernianie obrazu dziejów Polski jest wydana w 2000 r. przez Press Publica książka filozofa Janusza A. Majcherka, zawierająca w części poświęconej historii, głównie artykuły publikowane w ostatnich latach na łamach “Rzeczpospolitej”. Pełnym antypolskiego jadu jest już otwierający tom Majcherka artykuł “Poprawka z historii”, za który autor dostał tytuł najlepszego publicysty 1999 r. od redakcji miesięcznika “Press”. Nagrodzono zbiór antypolskich brecht, wspieranych przez całkowitą ignorancję domorosłego historyka na temat prawdziwych faktów z historii Polski i Europy.
Majcherek otwarcie napisał, że chce zwalczyć powielane w oficjalnej szkolno- podręcznikowej historiografii liczne schematy i stereotypy ukształtowane jeszcze w dobie rozbiorów „ku pokrzepieniu serc”oraz w okresie komunistycznej propagandy- dla stworzenia zastępczej legitymizacji ówczesnej władzy i uzasadnienie jej podporządkowania interesom Kremla. Majcherek głosi absolutne pomieszanie z poplątaniem, bo jak można w ogóle stawiać znak równości między tym, co pisano w dobie rozbiorów „dla pokrzepienia serc”, a tym, co pisano o historii w dobie PRL dla uzasadnienia jej podporządkowania interesom Kremla. Przecież w czasach PRL-u oficjalnie wspierano nie argumenty historyczne „dla pokrzepienia serc”, a ich upodlenia, pokazania, że Polacy niepotrzebnie zderzali się z „jedynie słusznymi”celami swego rosyjskiego sąsiada, a ich antyrosyjskie powstania były tylko „dziejami polskiej głupoty”. Cała zaś II Rzeczpospolita - według oficjalnych tez PRL-owskiej historiografii - była jednym wielkim pasmem głupot i zdrad. Podobnie jak działania związanego z Londynem Polskiego Państwa Podziemnego.
Fałsze o polskiej „nietolerancji”to także tematy ulubione przez Majcherka. Nicią przewodnią jego artykułów jest podważanie znaczenia tolerancji w Polsce. Majcherek w książce pt.”W poszukiwaniu nowej tożsamości”wydanej w Warszawie w 2000 r. głosi, że “Legenda polskiej tolerancji jest mocno zmitologizowana i zmistyfikowana, że co do tolerancji zaś, to kłopot z nią główny ten, że rozwinęła się bardzo dawno i w toku dziejów słabła.”Kiedy indziej twierdzi, że w Polsce dość szybko nastąpił kres tolerancji, bo już w 1596 r. Kościół katolicki odmówił równouprawnienia (m.in. wejścia do senatu) biskupom unickim, a w 1568 r. nastąpiło wygnanie Braci Polskich i Czeskich; w 1673 r. - pozbawienie nie-katolików dostępu do nobilitacji i indygenatu, w 1718 r.- usunięcie ostatniego posła kalwińskiego z senatu. Za to, według Majcherka, na zachodzie nagle zaczął się rozkwit tolerancji: po pokoju westfalskim w Europie prześladowania religijne stopniowo ustają, a niedługo po tym (list o tolerancji Johna Locke'a z 1689 r.) następuje szybki wzrost tolerancji i praw obywatelskich w zachodnich społeczeństwach. Wygląda na to, że Majcherek chcąc przypodobać się niedalekiej zwierzchności Unii Europejskiej nad Polską, świadomie pomija to, co działo się we Francji pod koniec XVII i na początku XVIII wieku, a więc o odwołaniu przez króla Ludwika XIV w 1685 r. edyktu nantejskiego i postanowienia wprowadzających zakaz nabożeństw kalwińskich i wygnanie pastorów, nie mówiąc o surowych karach wobec wszystkich, którzy chcieliby uchodzić przed tymi represjami za granicę, a mimo represji Francję opuściło aż 100 tys. protestantów. Oczywiście, Janusz Majcherek nie jest jedynym oskarżycielem Polaków o brak tolerancji i nie tylko on przemilcza jej brak w dziejach Francji, Hiszpanii, Anglii, czy Szwajcarii i Niemiec.
J. Majcherek ponadto zajmuje się problemem niemieckim w dziejach polskich. I tu pomaga mu w wybielaniu niemieckiego „Drang nach Osten” Zofia Kowalska, która w wydanej w 1996 r. książce „Krzyżacy w innym świetle”pobiła wszelkie rekordy skrajnie upiększając dzieje Zakonu Krzyżackiego. Daremnie w tej książce szukać informacji o okrucieństwach i wiarołomności Krzyżaków w czasie lipcowej wyprawy na Polskę za czasów Łokietka w 1331 r., o czym pisał Paweł Jasienica w “Polsce Piastów”.
Rolę fałszowania historii narodu polskiego powierzono postkomunistycznej “Gazecie Wyborczej”, “Trybunie”, “Rzeczpospolitej”, “Życiu Warszawy”, a w regionach dziennikom, które w czasach PRL były organami KW PZPR. Zadania specjalne dla “uwiarygodniania”fałszerstw wykonują tygodniki stosujące metody i środki socjotechniczne dla stworzenia wrażenia zgodności Polaków na wejście do Unii Europejskiej na warunkach narzuconych, a zatem Polski zależnej od kapitału obcego i pozbawionej niezależności gospodarczej z armią niezdolną do obrony państwa.
Publikacje fałszujące historię Polski najczęściej ukazują się w „Polityce”, „Wprost”, „Przeglądzie Tygodniowym”, „Nie”, „Fakty i Mity”. Dowodzi to o wyjątkowym zaangażowaniu się tych redakcji w zaohydzaniu Polakom własnej historii oraz w pozbawianiu społeczeństwa czci dla dziejów narodu polskiego. Uzasadnienie tego faktu m.in. znajdujemy w książce „Czarna legenda dziejów Polski”. Z publikacji tej dowiadujemy się, że Adam Krzemiński- bardzo wpływowy komentator tygodnika „Polityka”- często gości w Niemczech i jest wielce hołubiony przez niemieckich gospodarzy. Wpływa to niewątpliwie na niego, bo przy różnych okazjach wyraźnie dąży do zacierania szczególnej odpowiedzialności Niemiec za zbrodnie w czasie II wojny św. i wzywa polskich czytelników do zbiorowej amnezji w tej sprawie. Zdaniem Krzemińskiego taka pamięć, to tylko jakieś niepotrzebne niepoprawne i „nieeuropejskie”urazy. (Pewnie podobnie myśli o zbrodniach komunizmu - przyp. L.W.). W tekście „Polska poduszka narodów” [“Polityka”z 28 sierpnia 1993 r.] Krzemiński napisał wprost, że nasze ciągłe przypominanie sobie, jak nas kiedyś pokopano, jedynie psuje krew i blokuje sensowne inicjatywy. (...) Nie wolno wpadać w bezpłodną podejrzliwość, gdy Żydzi wciąż przypominają tylko o swojej martyrologii w II wojnie św., zawłaszczając wyłączność na męczeństwo- pisze J. R. Nowak- to akurat Krzemińskiemu nie przeszkadza . Bo „Europejczyk” Krzemiński uważa pewnie, że tylko Żydzi mają - zgodnie z “poprawnością polityczną”- patent na męczenników. Nam, Polakom, Krzemiński natomiast usilnie zaleca, abyśmy nie podtrzymywali jakiejś tam anachronicznej “idei narodowej”, “mało twórczej i niezbyt płodnej”, twierdząc, że Naród to takie słowo, z którym trzeba się obchodzić ostrożnie, jak z odbezpieczonym granatem (podtekst Krzemińskiego w „Polityce”z 14 październiak 1995 r.). Przy innej okazji red. Krzemiński popisał się mało ciekawym „wyskokiem” publicystycznym, określając Polskę jako Frankensteina Europy. Jakież jeszcze obelgi pod adresem Polski wymyślą postkomunistyczni pomysłowi Europejczycy?
Jednym ze szczególnie jaskrawych przykładów szkalowania dziejów narodu i Kościoła była podjęta na przełomie 1999/ 2000 roku próba zdegradowania roli wielkiego narodowego sanktuarium na Jasnej Górze i zniesławienie pamięci bohaterskiego przeora Paulinów, księdza Augusta Kordeckiego. Komunistyczni wrogowie Kościoła nigdy nie chcieli i nie chcą pogodzić się z rolą odgrywaną w narodowej pamięci przez dzieje heroicznej obrony klasztoru jasnogórskiego przed Szwedami w 1655 r.
Nie jest rzeczą przypadku, że atak przeciw postaci bohaterskiego księdza miał miejsce w czasopiśmie „Dziś”, redagowanym przez ostatniego premiera PRL i ostatniego pierwszego sekretarza KC PZPR Mieczysława F. Rakowskiego. W czasopiśmie tym od dłuższego czasu kontynuowany jest wieloodcinkowy cykl comiesięcznych, sążnistych, oszczerczych ataków na katolicyzm pt.”Grzechy Kościoła”, autorstwa Józefa Witeckiego. I to właśnie on, jako pierwszy po „Okrągłym Stole”i upadku komunizmu przypuścił dwa pełne kalumni i zafałszowania ataki na postać przeora z Jasnej Góry:”Zdrada księdza Kordeckiego”’ Dziś”z grudnia 1999 r.] i „Jasnogórskie fałsze” [„Dziś”ze stycznia 2000 r.]. Czasopismo Rakowskiego nie jest jedynym wrogim Kościołowi katolickiemu.Ukazuje się także w Łodzi wyjątkowo zjadliwy i oszczerczy wobec Kościoła tygodnik antyklerykalny pt.” Fakty i Mity”, redagowany przez przyjaciół Jerzego Urbana- redaktora naczelnego i wydawcy tygodnika „Nie”. Podobnie szkalującym pismem jest „Res Publica”.
Ukazywanie się w katolickiej Polsce czasopism siejących nienawiść do kościoła i zohydzanie chrześcijańskich dziejów narodu polskiego świadczy o karygodnym nadużywaniu swobód demokratycznych. Ponadto jest dowodem na niezmienne realizowanie komunistycznej strategii niszczenia tożsamości narodowej i wartości chrześcijańskich, stanowiących podstawę wychowania patriotycznego w poczuciu odpowiedzialności za naród i państwo.
Oczywiście, nic nie dzieje się bez przyczyny. Intelektualiści komunistyczni, obecnie na służbie zachodniej, „socjaldemokraci”, świadomi są pilnej potrzeby zmian w podejściu do historii Polski. Zmiany te są wymogiem, podobnie jak w wychowaniu internacjonalistycznym, również i w wychowaniu społeczeństwa otwartego. Wyzwolonego z ograniczeń i obowiązków wobec państwa narodowego. Oznacza to, że oni włączyli się do zmian w historii i do reform kształcenia młodego pokolenia, zgodnie z programem Fundacji Batorego oraz uniwersytetów Europy Środkowej i Centralnej. Instytucji kształtujących w młodym pokoleniu Polaków przekonania podważające tożsamość narodową i zasadność istnienia państwa narodowego. W czyim interesie jest to wychowanie?
Wychowanie społeczeństwa otwartego jest w interesie „globalistów”tworzących Unię Europejską, przywództwo której głównie należy do niemieckich socjaldemokratów związanych ze światową żydomasonerią. Oni realizują polityczny testament W. Brandta, co m.in. wyjaśnia specjalną życzliwość i serdeczność dla byłej nomenklatury PZPR, której przedstawicielem jest m.in. obecny prezydent Aleksander Kwaśniewski i dla premiera Leszka Millera- szefa, byłego sekretarza KC PZPR.
Objaśnienia zagrożeń świadomości narodowej wymagają jeszcze przypomnienia kilku nazwisk fałszerzy historii wymienionych w książce „Czarna legenda dziejów Polski”, aby lepiej zrozumieć kim były osoby uznawane w PRL za „autorytety”naukowe i publiczne oraz jak groźne szkody wyrządzili narodowi i państwu, szkodząc i obecnie naszym dziejom.
Szokująca jest wprost liczba różnych skrajnie nie uargumentowanych ataków na narodowe powstania polskie. Jednym z atakujących jest sławny “wybielacz”stalinizmu i jeden z najskrajniejszych gromicieli polskiego patriotyzmu, redaktor „Polityki”- Zygmunt Kałużyński, którego kariera dziennikarska zaczęła się od terminowania jako skrajnego, stalinowskiego publicysty.W książce “Pamiętnik rozbitka”[Warszawa 1991 r.], Kałużyński dał swoistą wizję działań antypolskich, pisząc: (...) Wygląda na to, że nasi przodkowie nie przejęli się tragedią rozbiorów i tylko tu i ówdzie nieliczni awanturnicy zaczęli rozrabiać. (...) Przejdźmy zatem do czasów nam bliższych.
Potwornie ponury obraz Polski Niepodległej lat 1918- 1939 przedstawia Kałużyński we wszystkich swoich publikacjach na łamach postkomunistycznej „Polityki”. Ten stalinowski kreator komunizmu, jest niezwykle konsekwentny w malowaniu „czarnej legendy” Polski. II-ga Rzeczypospolita jawi się jako kraj skrajnej nędzy, pełen biednych dzieci o kabłąkowato wygiętych nogach. Ani słowa o jakichś sukcesach gospodarczych, budowie Gdyni, czy COP-u.
Nad wszystkim zaś czernieje postać Józefa Piłsudskiego, szkalowanego ze szczególnym upodobaniem i zajadłością przez Kałużyńskiego. Pisze on, że „zamach stanu Piłsudskiego byłby nie do pomyślenia w Europie i zareagowano by na niego w sposób bezwzględny, ale ponieważ odbyło się to w Polsce, należy się z tym pogodzić”. Rzeczpospolita miała też być według Kałużyńskiego krajem skrajnej nietolerancji, w którym „gdy się miało poglądy na lewo od Matki Boskiej, można było skończyć (...) w klinice”. Teksty tego fałszerza irytują i dlatego, że ukazywały się również na łamach najpopularniejszego tygodnika kulturalnego „Wiadomości Literackie”itd. Wiemy teraz, że takie “majowe”przewroty w Unii Europejskiej będą niemożliwe.
37. Rodowód zakłamywaczy historii
Andrzej Garlicki uznany za autorytet naukowy przez władze w czasach PRL, niewątpliwie został za swoją partyjną wierność komunizmowi i socjaldemokracji w III RP. Dowodem tej wierności jest m.in. brutalne zaatakowanie przez Garlickiego w 1993 r. podręcznika Andrzeja Leszka Szcześniaka za to, że ośmielił się zamieścić z krytycznymi uwagami politykę „grubej kreski”. A. Garlicki z pasją atakuje wszelkie pomysły głębszej dekomunizacji oraz dopuszcza się niezwykle oszczerczych pomówień, wręcz obrzydliwej insynuacji pod adresem zwolenników lustracji i dekomunizacji z Antonim Macierewiczem i Mariuszem Kamińskim na czele. W książce A. Garlickiego pt. „Moczar prekursorem teczek Macierewicza”, m.in. czytamy: „Nie brakowało Moczarowi materiałów. Użyje ich w latach 1980-1981 kompromitując wielu ludzi. Można powiedzieć, że Mieczysław Moczar był prekursorem głośnych 20 lat później „teczek”ministra Antoniego Macierewicza”. Przykład ten m.in. wskazuje na wyjątkową szkodliwość dla państwa nierozliczenie i nieosądzenie komunistycznych sprawców zbrodni popełnionych na narodzie.
W podręczniku szkolnym A.Garlickiego, zatwierdzonym przez MEN, wymienia się parę razy listę Macierewicza w skrajnie negatywnych kontekstach, w duchu komunistycznym, ukierunkowanych na negatywną ocenę rządu Jana Olszewskiego. A oto przykład: „Rząd Olszewskiego miał już fatalną opinię (...) Kroplą, która przepełniła kielich goryczy, była dokonana przez ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza lustracja czołowych przedstawicieli elit politycznych”. Dodajmy, że w podręczniku A. Garlickiego nie ma ani słowa krytyki pod adresem rządów Pawlaka, Oleksego, czy Cimoszewicza. Garlicki nie przejawia zatem troski o bezpieczeństwo państwa, które żąda i nakazuje usunięcia z życia publicznego osób obciążonych wrogą działalnością w czasach PRL, przeciwko Polakom i Polsce. Jawnie natomiast staje w ich obronie, stosując wobec przeciwników komunizmu pomówienia i oszczerstwa.
Szczyt zakłamania osiąga Garlicki w przedstawieniu zachowania gen. Jaruzelskiego w dniu 13 grudnia 1981 r. Odnosi się on z pogardą dla patriotyzmu, nazywając patriotycznym przemówienie tego zdrajcy w noc grudniową, wypowiedzenia i podjęcia wojny z narodem.
Przypomnienia wymagają również nazwiska profesorów- rzeczoznawców, na podstawie recenzji których, minister edukacji narodowej dopuścił podręczniki Andrzeja Garlickiego do użytku szkolnego. Byli nimi prof. dr hab. Tadeusz Cegielski i prof. dr hab. Józef Szaflik. Profesorowi Cegielskiemu prawdopodobnie nie przeszkadzały jakże liczne nieuzasadnione wtręty antykościelne zawarte w tekstach podręczników Garlickiego, gdyż jest on, jak powszechnie wiadomo, jedną z nielicznych postaci otwarcie występujących w barwach masonerii. Powodem, który wskazuje, że prof. Szaflikowi nie przeszkadza idealizacja PRL-u przez Garlickiego, niewątpliwie jest szczególnie „olśniewająca”kariera, którą zaczął robić w stanie wojennym. Został prorektorem w 1982 r. W 1984 r. objął zaś bardzo wpływowe ideologicznie stanowisko zastępcy sekretarza Wydziału Nauk Społecznych PAN. Podzielam opinię prof. Janusza Rulki, w której nazwał hańbą wydany w okresie stalinizmu polski podręcznik historii. A jak nazwać podręczniki Garlickiego, budzące prawdziwą grozę skalą zafałszowań, godzących w polską historię i znajdujące się na półkach księgarń suwerennej (sic!) III Rzeczypospolitej? Czy rzeczywiście w obawie o własną egzystencję fachowi historycy nie zabierają dotąd głosu na temat takiej plamy w polskiej historiografii? A może dzieje się tak dlatego, że Andrzej Garlicki nadal jest ważnym i wpływowym dziekanem Wydziału Historycznego UW oraz jeszcze bardziej wpływowym członkiem kolegium redakcyjnego postkomunistycznej „Polityki”. Człowiekiem, od którego bardzo dużo zależy przy rozdziale dorocznych nagród tego tygodnika z dziedziny historii Polski?
Na szkodliwe działanie A. Garlickiego przede wszystkim pozwala prezesowanie, opanowanego przez postkomunistów, znaczącego w opinii Polaków Wydawnictwa „Czytelnik”. Blokuje zatem druk i nie dopuszcza na rynek księgarski opracowań rozliczających zbrodnie komunizmu i analiz szkód wyrządzonych w Polsce w czasach PRL. Umożliwiając głównie wydawanie „dzieł”autorów fałszujących dzieje narodu, a więc niszczących źródła kształtowania świadomości historycznej i narodowej społeczeństwa polskiego, zwłaszcza dotyczących II RP i Podziemnego Państwa Polskiego oraz opozycji antykomunistycznej w PRL.
Nie jest przypadkiem, że potworne zniekształcenia prawdy o dziejach Polski występują w odniesieniu do najnowszej historii naszego narodu. Fałsze te wspomagają także wpływowe postkomunistyczne media, w których czołowe miejsce zajmuje m.in. “Polityka”, “Wprost”, “Nie”, „Przegląd Tygodniowy”, “Trybuna”, czasopisma społeczno-kulturalne. Na łamach tych czasopism nadal prym wiodą skompromitowani autorzy, wśród których jest Adam Schaff, Dawid Warszawski (Gebert), Krzysztof Wolicki, Anna Strońska - broniąca w “Polityce”z 19 maja 1990 r. komunistów przed zrzucaniem na nich całej winy za brak tolerancji i tendencje antydemokratyczne, czy już uprzednio wspomniany Zygmunt Kałużyński. Autorzy, którzy szkoleni byli w stalinowskich szkołach w nienawiści do wszystkiego, co jest chwałą narodu polskiego, a w szczególności do tradycji Polski Niepodległej 1918- 1939 r. i Polskiego Państwa Podziemnego (1939-1945 r.).
Na fałszywe wypaczanie obrazu naszych dziejów w mediach postkomunistycznych mają również wpływ synowie ludzi dążących do obalenia Polski niepodległej w interesie bolszewickiej Rosji. Takim przykładem m.in. jest ojciec Adama Michnika- Ozjasz Szechter. Został on skazany przed wojną przez polski sąd za antypolskie działania, będąc członkiem KC Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, dążącej do rozbioru Polski. Był on jednym z najlepiej wypróbowanych agentów Moskwy, porównywalnym z takimi łotrami, jak Jakub Berman, J. Brystygierowa, Chajn, Gross i wielu innych Żydów z tzw. Związku Patriotów Polskich, a później PKWN- ich samozwańczych przyczółków pojałtańskiej Polski. Po wojnie Ozjasz Szechter był zastępcą redaktora naczelnego skrajnie komunistycznego „Głosu Pracy”Bolesława Geberta, czołowego niegdyś działacza Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych - agentury Kominternu. Nic zatem dziwnego, że Szechterowie- ojciec i syn, z nienawiścią odnoszą się do czasów sanacji i endencji. Matka Adama, Helena Michnik, w pierwszym 10-leciu PRL zajmowała się komunizacją podręczników szkolnych. W „drugoobiegowej”żydowskiej „Krytyce”z 1983 r. poświęconej polskiej endecji Adam Szechter- Michnik napisał: „Współcześni kontynuatorzy endecji powielają w swych publikacjach stereotyp zbudowany na zakłamaniu własnych dziejów (...) Stereotyp zakładający istnienie ciągłości od Ligi Narodów do współczesnych aberracji antymafijnych i antysemickich, do obsesji antyniemieckich, do aprobaty modelu kultury narodowej, opartej na ksenofobii i nietolerancji”.
To wtedy, już w podziemnych wydawnictwach Szechter - Michnikowcy prowadzili pozorowaną papierową walkę z komunistami z epoki ojca Ozjasza - i prawdziwą wojnę z przyszłymi “ksenofobami”polskości, “nietolerancji”, “antysemityzmu”.
Ludwik Stomma - publicysta „Polityki”, specjalista m.in. fałszowania prawdy o polskiej “nietolerancji”, jest synem żydomasona- Stanisława Stommy, szydzącego na łamach “Tygodnika Powszechnego”(nazywanego “Żydownikiem Powszechnym”) z polskich zrywów wolnościowych. Sprowokowało to prymasa Stefana Wyszyńskiego do udzielenia S. Stommie riposty w kazaniu z 27 stycznia 1963 r., w którym zweryfikował: “W polskich powstaniach nie chodziło- jak szkaluje Stomma- o nasz “narodowy kompleks”, tylko o wolność, jako niezbywalne prawo każdego, nie tylko polskiego narodu”.
Tomasz Jastrun (Smecz), który m.in. na łamach paryskiej “Kultury”nr 7-8 z 1991 r. przedstawił nieprawdziwy obraz II Rzeczypospolitej stwierdzając, iż “to był ciężko chory kraj i uważany jest za tropiciela polskiego “nacjonalizmu”, a krytycznego wobec patriotyzmu narodu polskiego.” Jest synem Mieczysława Jastruna, będącego redaktorem najbardziej skorumpowanych służalczością dla stalinizmu literackich “dworzan”Bieruta.
Podobny rodowód ma Aleksander Kwaśniewski, który unika mówienia o swoim ojcu i przemilcza, że jest synem byłego wysoko postawionego funkcjonariusza NKWD i UB.
Jacek Kuroń był zaufanym Urzędu Bezpieczeństwa. Uczestniczył w akcjach byłej bezpieki, podczas których poznał innych stalinowców: B. Geremka, A. Garlickiego, J. Reykowskiego, J. Wiatra. Trzydzieści lat później zasiądzie z nimi przy Okrągłym Stole, udając opozycję.
W elicie postkomunistycznej władzy niszczących świadomość historyczną narodu jest wielu synów podobnych ojcom, którzy odziedziczyli po nich wszystkie najgorsze uprzedzenia do dziejów, zwłaszcza najnowszych, narodu polskiego i często dają temu wyraz. Są oni przekonani, że jeśli uda się Polskę zburzyć ekonomicznie, uzależnić od obcego kapitału i włączyć do Unii Europejskiej, to raz na zawsze dla masonerii w Europie zniknie problem przeszkadzający realizacji wspólnych globalnych interesów z Międzynarodówką Socjalistyczną. Liczą na to, że problem ten uda się rozwiązać zastępując komunizm socjaldemokracją.
38. Sprawcy haniebnego zniesławienia II RP i Podziemnego Państwa Polskiego
Myliła się bardzo Barbara Spinelli- włoska dziennikarka, która na łamach paryskiej „Kultury”w styczniu 1991 r. zwróciła uwagę na dewiacje Michnika i elity intelektualnej. Nieprawdą jest, że -jak pisze Michnik- jest tylko najbardziej jaskrawym wyrazem głębokiej dezorientacji duchowej, jaka opanowała elitę intelektualną. Elitę, która nie chce mieć nic wspólnego z Polską przedwojenną, która nie pamięta co to znaczy naprawdę służyć krajowi, która żywi pogardę do przedwojennych prób udawania demokracji. Wypowiedź ta dowodzi o nieznajomości istoty problemu. Dziennikarka zmieniłaby ten pogląd, gdyby wiedziała kim w rzeczywistości jest Michnik i kim są bliscy mu intelektualiści. Czyim interesom służą. Gdyby to wszystko wiedziała, wówczas z pewnością nie dostrzegłaby tutaj zjawiska dewiacji, ale wrogą Polsce działalność. Ponadto redaktor Spinelli powinna wiedzieć, że w III RP nie było prób, ale budowano z dużym sukcesem państwo demokratyczne, które zniszczył agresor niemiecki i sowiecki.
Publicysta szukający przyczyn niechęci ujawnionej przez “intelektualistów”na łamach czasopism, czy też w opracowaniach ukazujących się na rynku księgarskim, do dziejów Polaków i do odbudowy Polski demokratycznej, praworządnej, niezależnej gospodarczo i suwerennej, powinien odpowiedzieć na pytanie: kim oni są i czyje interesy reprezentują. Jaki był ich udział w zniewalaniu narodu polskiego i w umacnianiu reżimu komunistycznego w Polsce oraz zwrócić uwagę na ich szkodliwe międzynarodowe powiązania. W wyniku których, m.in. wciąż mnożą się oszczercze książki na temat “polskiego antysemityzmu”w II Rzeczypospolitej lub wypowiedzi na ten temat, czego przykładem jest także wywiad z Markiem Edelmanem, w którym oszczerczo atakowany był Kościół, a publikowany w wydanej w 2000 r. książce Anki Grupińskiej.
Spośród komunistycznych intelektualistów Adam Schaff wyróżnia się konsekwencją i ciągłością, bowiem od czasów stalinowskich atakował polską rację stanu. Kłamstwa Schaffa głównie publikuje “Trybuna”. W jednym z jego tekstów znalazło się m.in. haniebne oskarżenie polskiej polityki międzynarodowej w okresie II wojny św., która jakoby doprowadziła do zniszczenia Polski i śmierci ponad 6 mln. jej obywateli. Jest to skandaliczny dowód kłamliwego oskarżania polityki polskiej, w wydaniu peerelowskich polityków komunistycznych i postkomunistycznych (po 1989 r.) w kraju, który padł ofiarą dwóch szakali. Jednemu z nich- bolszewickiej Rosji- służył gorliwie Adam Schaff i inni intelektualiści, wśród których w PRL zajmował czołowe miejsce.
Brak odpowiedniej szybkiej i ostrej reakcji na oszczercze pomówienia stał się zachętą do kolejnych oszczerstw na znacznie większą skalę. Jak się Polacy nie bronią, to... uznano, że można iść na całość w zniesławianiu polskiej wojennej historii i uderzano przez lata PRL opluwając i fałszując heroizm Powstania Warszawskiego. Rola inicjatora ataku tym razem przypadła Michałowi Cichemu, kierownikowi działu kulturalnego “Gazety Wyborczej”, wsławionemu niedawno artykułem wybielającym sowieckie metody “wyzwalania”Polski w 1945 r. z suwerenności i wolności. Cichy, początkujący w “Gazecie Wyborczej”publicysta postanowił zdobyć uznanie postkomunistów za zniekształcanie i zniesławianie najpiękniejszych tradycji Powstania Warszawskiego i to jeszcze w okresie przygotowań do obchodów jego pięćdziesięciolecia. Akcję oszczerstw rozpoczął od opublikowania na łamach dodatku do “GW”- “Gazety o książkach”(nr 11 z 1993 r.- recenzji ze wspomnień żydowskiego policjanta Calela Pierechodnika). Wyraził w niej zdziwienie, że Pierechodnik „przetrwał nawet Powstanie Warszawskie, kiedy to AK i NZS wytłukły mnóstwo niedobitków z getta”.
Oszczercze „rewelacje”Cichego zostały później szeroko rozwinięte w jego paszkwilu o “czarnych kartach” Powstania Warszawskiego, drukowanym w nr 24 “Gazety Wyborczej”z 1994 r. Artykuł roił się od skrajnych kłamstw, zarzucając powstańcom warszawskim rzekome zamordowanie około 60 Żydów. Jako szczególnie ważne”źródło dowodowe”Cichy eksponował teksty znanego z fałszowania dokumentów historycznych, komunistycznego pseudohistoryka Bernarda Marka - dyrektora Instytutu Historycznego w czasach stalinowskich. Fałszerstwa Marka, m.in. zniekształcanie dokumentów przez odpowiednie dopisy, już dawno zdemaskowali nie tylko polscy autorzy, m.in. znany działacz emigracyjnej PPS Adam Ciołkosz, ale i wybitni historycy żydowscy tj.: Michał Borwicki - żyjący na emigracji w Paryżu.
Wszystko wskazuje na to, że Michałowi Cichemu - Adam Michnik, jego redakcyjny szef, wyznaczył rolę ataku na przywódców Polskiego Państwa Podziemnego oraz dowódców i żołnierzy AK- bohaterów Powstania Warszawskiego, przed uroczystościami obchodów 50. rocznicy jego wybuchu. Powstanie Warszawskie do dramatyczny dowód, że Polska żyła i broniła bytu narodowego, aby ocalić wyższe wartości: Ojczyznę, Naród i Wiarę oraz, aby przywrócić polskiemu społeczeństwu i państwu wolność, suwerenność i niezależność. Ta Polska właśnie dlatego jest znienawidzona przez Adama Michnika - syna Ozjasza Szechtera, karanego za zdradziecką działalność przeciwko tej samej Polsce, której bronili powstańcy Warszawy. Skazywani na śmierć także przez jego brata Stefana Michnika, okrutnego stalinowskiego sędziego, który zamieszkuje w Szwecji obawiając się o swoje bezpieczeństwo. Nic więc dziwnego, że Adam Michnik skupia wokół siebie osoby podobnie niebywale gorliwe w pomniejszaniu i zohydzaniu dorobku ówczesnej Polski Niepodległej i Podziemnego Państwa Polskiego.
Szczególnie haniebnym “donosem na Polskę”wyróżnił się Adam Michnik w 1993 r. w rozmowie z niemieckim socjologiem Jurgenem Habermasem. Posunął się on w niej do stwierdzenia:”Zanim tu Hitler przyszedł, myśmy założyli własny obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej (por. “Polityka”nr 47 z 1993 r.). Skandaliczny jest sam fakt porównania hitlerowskich obozów zagłady z miejscem odosobnienia na pewien czas dla osobników zagrażających stabilności państwa, przeciwników politycznych, ale nie służących do ich fizycznego wyniszczenia. Kiedy takie stwierdzenie Michnika ukazało się na łamach prasy niemieckiej, a później amerykańskiej (w prestiżowym “New York Times Review of the Book”, niewątpliwie sprzyjało ono potwierdzeniu najgorszych oszczerstw o “polskich”obozach koncentracyjnych.
Andrzej Misiuk w artykule, który ukazał się w 1994 r. w “Gazecie Wyborczej”, możliwe, że nie zauważonego przez Michnika przed opublikowaniem, napisał:”Porównanie Berezy z obozami koncentracyjnymi, powtarzające się w historiografii radzieckiej, służyło przede wszystkim zafałszowaniu obrazu państwa polskiego”.
Rozmowa Michnika z Habermasem udowodniła, że wcale nie trzeba sięgać do historiografii radzieckiej, by znaleźć przykłady zafałszowania obrazu państwa polskiego. Dostarczają je teksty Michnika.
W upowszechnianiu fałszertw historycznych i zohydzaniu Polakom ich własnych dziejów, a zatem w burzeniu świadomości historycznej narodu polskiego, ma duży udział - poza postkomunistycznymi mediami i wydawnictwami- również Fundacja Batorego, która wspiera finansowo działalność wydawniczą książek wskazujących na fakty historyczne, “przemilczane”w historii Polski.
Do jaskrawych przykładów deformowania historii należy pięknie wydana w 2000 r. przy dofinansowaniu przez Fundację Batorego, książka Jolanty Zyndul pt.” Państwo w państwie”. Zyndul uczyniła głównym bohaterem swej książki najbardziej odrażającego polityka w czasach II RP- Ycchaka Grunbauma- “żydowskiego Hitlera”, najbardziej odpowiedzialnego po stronie żydowskiej za ciągłe zaostrzanie konfliktów między Żydami a Polakami.
Burzenie niezależności ekonomicznej i niezależnego systemu prawnego państwa polskiego oraz fałszowania dziejów narodu i zohydzanie Polakom ich historii w czasach PRL i od Okrągłego Stołu po dzień dzisiejszy dowodzi o wspólnym celu niszczenia suwerenności Polski przez komunistów-„ socjaldemokratów” narodowości polskiej i żydowskiej, a także światowej żydomasonerii, wyznawców ideologii globalistycznej, niszczącej narody i państwa narodowe.
Zniszczenie ducha polskiego dotąd okazało się niemożliwe, ponieważ Ojczyzna była broniona przez wszystkie pokolenia narodu. Kosztem, oczywiście, ogromnych ofiar, wyrzeczeń, cierpień i tułaczki. Poczynania w obronie wiary i wartości chrześcijańskich, przy duchowym wsparciu Kościoła katolickiego okazały się nie do zniszczenia. Porażkę ponieśli przeciwnicy- wyznawcy wrogich Polakom ideologii. Oni obecnie wyznaczają zgubną rolę w Europie naszemu krajowi. Dążą do przekształcenia Polaków w społeczeństwo zobojętniałe na własną przyszłość, uległe obcym interesom, niszczącym narodowe państwo polskie. Przekształcają naród w masę niewrażliwą na własne dzieje, bez poczucia odpowiedzialności za zachowanie i trwanie Polski.
39. Destrukcyjna rola Fundacji Batorego
Do zmiany polityki przeciw interesom Polski włączyła się również Fundacja Batorego. Niewątpliwie odegrała ona destrukcyjną rolę wobec Polski podczas przygotowania negocjacji przy Okrągłym Stole.
Fundacja Batorego w 1988 r. już przystąpiła do działań “okrągłostołowych”, skupiając z pomocą służb specjalnych PRL osoby o wątpliwej przeszłości politycznej do rozmów z opozycją wskazaną przez nie i zaakceptowane przez władze PZPR. Fundacja zadbała w interesie władz komunistycznych o stworzenie wrażenia gotowości do zmian w polityce gospodarczej i społecznej. Rzeczywistość, niestety, pokazała wprowadzanie złodziejskiej restrukturyzacji finansów i gospodarki ukierunkowanej na stworzenie warunków do bezprawnego, kosztem narodu, samouwłaszczania się nomenklatury władz PZPR i funkcjonariuszy służb specjalnych, którego liczne przykłady ujawnia m.in. afera FOZZ. Po 1990 r. rozpoczyna się także kolejny, z udziałem Fundacji, etap fałszowania historii i zniesławienia Polaków przy zmowie i przytakiwaniu ze strony komunistów, za “ukrywanie”i “przemilczanie”zbrodni, popełnianych przez Polaków na Żydach w latach okupacji niemieckiej ziem polskich. Pojawiły się też żądania zmiany ocen dziejów narodu polskiego i opracowania nowych podręczników do nauczania historii Polski.
Sukcesem Fundacji Batorego i tworzonych w Polsce organizacji wspierania zmian ustroju państwa, było stworzenie powszechnego wrażenia osiągnięcia ponadpartyjnego konsensusu w sprawach politycznych i gospodarczych, rzekomo wspieranego przez wszystkie “znaczące ruchy”polityczne w Polsce i tworzące jakoby “nowy dekalog racji stanu”. Niestety, i tutaj nie dopuszczono opozycji niepodległościowej i z zagranicy w obawie przed groźbą żądania rozliczenia sprawców zbrodni komunistycznych popełnianych przez 45 lat na narodzie polskim. Wyrazem tych obaw jest m.in. konsensus, któremu postkomuniści przypisują stworzenie “dekalogu racji stanu”. Co zatem ten dekalog zawiera?
1. Świecka demokracja oparta na modelu zachodnim. Pomija się narodowe wartości, na których powinien być zbudowany fundament państwa niezależnego i suwerennego.
2. Uszanowanie tradycji chrześcijańskich i walki o polską niepodległość - obowiązek zastąpiono uszanowaniem, które nie zobowiązuje władz państwowych RP do czerpania doświadczeń z tradycji chrześcijańskiej narodu w wychowaniu patriotycznym młodych pokoleń i do kształtowania wrażliwości na zagrożenia państwa. Pozwala zatem na wychowanie “europejskie”Polaków, zobojętniałych na przyszłość Polski.
3. Tolerancja dla mniejszości etnicznych i wyznaniowych. Punkt ten budzi wątpliwości do dotychczasowej polskiej tolerancji i wypacza jej istotę ważną dla bezpieczeństwa społeczeństwa.
4. Respekt dla praw człowieka. Zapis ten jest pustosłowiem, o czym świadczy m.in. nierozliczenie zbrodni komunistycznych i niezwrócenie właścicielom majątku zagrabionego w PRL.
5. Uznanie granic i suwerenności naszych sąsiadów. Przemilcza się, że obowiązuje zasada wzajemności, zobowiązująca do naprawienia wyrządzonych szkód m.in. zwrotu Polsce zagrabionych ziem historycznie należących do Polski.
6. Wsparcie dla rychłego wejścia do zachodnich i europejskich struktur gospodarczych i obronnych. Pominięto warunki i zasady wejścia i wyjścia z tych struktur. Niewątpliwie są one szkodliwe, ponieważ pozbawiają Polskę niezależności prawnej, ekonomicznej i suwerenności państwowej.
7. Gospodarka wolnorynkowa, lecz wrażliwa na wymogi państwa opiekuńczego. Przemilczano partnerstwo na zasadach praw wolnego rynku i ochronę polskich interesów w konkurencji europejskiej. Kuriozalnym jest natomiast zapis wrażliwości na wymogi państwa opiekuńczego.
8. Dobre stosunki z Rosją i wsparcie dla nurtów mających na celu europeizację tego kraju. Zapis budzący wątpliwości, ponieważ przemilcza pilną potrzebę rozstrzygnięć prawnych roszczeń Polaków wobec władz rosyjskich winnych zbrodni i grabieży majątku narodu polskiego.
9. Zabezpieczenie niepodległości krajów bałtyckich i Ukrainy. Punkt ten nie ma uzasadnienia i jest sprzeczny z międzynarodowym prawem oraz wyraża ingerencję w wewnętrzne i międzynarodowe sprawy tych państw.
10. Zachowanie obecności militarnej Stanów Zjednoczonych w Europie. Zapis inspirujący działania wykraczające poza możliwości polskiej dyplomacji, świadczący o hipokryzji politycznej autorów tego dekalogu.
Po Okrągłym Stole zapanowała nad dekalogiem zmowa milczenia komunistów i „opozycji”solidarnościowej. Czekano na spadek groźnych napięć w społeczeństwie. Nie opublikowano dekalogu z obawy przed jego odrzuceniem i wywołaniem kolejnych protestów, które mogłyby się przekształcić w krwawą rozprawę ze zdrajcami Polski.
Udało się komunistom i ich ideowym sojusznikom z “opozycji”solidarnościowej przeczekać i dekalog politycznie zaistniał. Stał się programem kolejnej postkomunistycznej konfederacji targowickiej, nastawionej wyłącznie na włączenie Polski do Unii Europejskiej- zalążka europejskiego państwa federalnego pod hegemonią niemiecką, na warunkach pozbawiających Polskę niezależności i suwerenności. Niemiecką wizję europejskiego państwa popiera również Rosja. Nie wyklucza swojego członkostwa, oczywiście na warunkach specjalnych. Nie jest to jednak nic nowego. Nie udało się komunistom rosyjskim stworzyć europejskiego związku państw pod ich zarządem, to może udać się zachodnim socjaldemokratom stworzyć federację europejską, ale bez przymiotnika “socjalistyczna”, bowiem socjalizm w Europie budzi nieufność i zraża Europejczyków do jego wyznawców. Jakim zatem państwem będzie Polska? Odpowiedź jest szokująca.
Nad Polską wisi groźba utraty ziem zachodnich i północnych, będąca następstwem nie zakończonego Poczdamu. Przywódcy zwycięskich mocarstw w 1945 r. obszar o powierzchni 103.788 km 2 niemieckich ziem wschodnich oddali Polsce tylko pod zarząd. Ostateczne ustalenie granicy miało nastąpić dopiero podczas konferencji pokojowej. Taka konferencja nigdy się nie odbyła i na jej brak powoływano się przez kolejnych 50 lat. Amerykański sekretarz stanu James Byzner już w 1946 r. przypomniał, że ziemie na wschód od Odry i Nysy “wcale nie zostały Polsce ostatecznie oddane”. Rok później George Marshall zaproponował umiędzynarodowienie Śląska, aby jego bogactwa mogły służyć całej Europie.
szystko miał zmienić traktat zawarty między Polską a RFN w grudniu 1970 r. Jednak nic z tego nie wyszło. Parlament niemiecki ratyfikując układ zastrzegł, że nie stanowi on podstawy prawnej dla regulacji polsko- niemieckiej granicy w przyszłości. Zapis w konstytucji RFN pozostał bez zmian o niemieckich granicach z 1937 r. Bez zmiany pozostały również mapy szkolne z zaznaczonymi ziemiami, będącymi pod administracją polską.
Mieszkańcy Ziem Zachodnich zaczęli zadawać sobie niepokojące pytania, co będzie w zjednoczonej Europie, gdy staną naprzeciw siebie dawni obywatele Breslau, Gruenberg lub ich potomkowie, trzymając w ręku akta własności z wypisami z ksiąg wieczystych i mieszkańcy Wrocławia, Głogowa czy Szczecina oraz Olsztyna, mogący przeciwstawić im jedynie dokument o wieczystym użytkowaniu, nie znany szerzej w prawodawstwie europejskim. W dodatku jego ważność obliczona na 99 lat, zdążyła już w połowie upłynąć. Niemcy są przekonani, że członkostwo Polski w Unii Europejskiej pozwoli im na powrót w dawne granice Rzeszy niemieckiej. Postkomuniści nadal przemilczają zagrożenia dla państwa polskiego wynikające z braku przed przyjęciem Polski do UE, międzynarodowego traktatu pokojowego, ostatecznie ustalającego granice państwa między Polską a Niemcami. Zamykającego rozdział roszczeń Niemców do utraconych w 1945 r. terenów na Wschód od linii Odry i Nysy Łużyckiej i na północy- od Bałtyku. Brak prawnie uregulowanej granicy spowodował od 1998 r. wysyłanie przez Niemców listów do mieszkańców i władz gmin na ziemiach zachodnich i północnych z żądaniem zwrotu ich własności. W listach tych nadawcy powołują się na prawo unijne, używając m.in. takich sformułowań, jak: “ludność zastępcza”, czy “władze zarządzające ziemią niemiecką”.
Propaganda komunistyczna utwierdzała w świadomości Polaków w czasach PRL, że wszyscy Niemcy opuścili Polskę po 1945 r. Po latach jednak, w przekonaniu, że Niemców już w Polsce nie ma - nagle okazuje się, że jest ich prawie milion. Zaczęto poważnie pisać o piątej kolumnie. Posłowie z opolszczyzny wspomninali, że koledzy z parlamentu z troską wypytywali ich, czy nie boją się w Opolu rozmawiać publicznie po polsku. Nie brzmi to jak żart.
Władze postkomunistyczne udają, że nie słyszą wezwań Niemców do oddania utraconych ziem w wyniku poniesionej klęski w II wojnie światowej. Natomiast propaganda postkomunistyczna, uprawiana m.in. przez tygodnik “Polityka”, przekonywująca o zbawczym dla Polski członkostwie w Unii Europejskiej, wzywa do zaprzestania budzenia lęków z przeszłości, przemilczając zarazem, że dotyczą one obecnej, polskiej rzeczywistości. Prawdą zatem jest, że każda próba mówienia Polakom zamieszkałym na Ziemiach Zachodnich: “Wasze prawo do tej ziemi może zostać podważone”, ma pełne uzasadnienie. Nie rozstrzygnięte prawo Polski do Ziem Zachodnich i części Prus Wschodnich zagraża integracji oraz bezpieczeństwu państwa, wbrew temu, co twierdzi A. Kwaśniewski i L. Miller.
Rada Fundacji Batorego tego niebezpieczeństwa dla Polski nie chce zauważać. Nie podejmuje dyskusji i inicjatyw dla prawnego uregulowania granicy z Niemcami przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej.
40. Szkodliwe dla Polaków i Polski następstwa konsensusu Okrągłego Stołu
Bardzo trafnie wskazuje Jerzy Tatol na następstwa dla Polski konsensusu osiągniętego przez komunistów z „opozycją”, wspólnie uznanego za „nowy dekalog racji stanu”. W artykule opublikowanym 30 listopada 2001 na łamach „Tygodnika Nowojorskiego”J. Tatol napisał: “Po pierwsze: najbardziej perfidna, to oczywiście „transformacja ustrojowa”. Marzenie Polaków o odzyskaniu wolności i suwerenności zostało bezczelnie wykorzystane przez zdrajców i sprzedawczyków wmawiającym Polakom, iż poprzez Okrągły Stół można wyrwać się spod bolszewickiej okupacji.
Po drugie: to „gospodarka rynkowa”. Pod tym hasłem wprowadzono w Polsce totalną anarchię rynkową, a wprowadzając ustawowe legalne bezprawie, rządzące Polską kliki polityczne zrzuciły z siebie odpowiedzialność za stan stosunków społeczno - gospodarczych.
Po trzecie: to tzw. „pluralizm polityczny”. Chyba nikt już nie ma wątpliwości, iż te wszystkie występujące w Polsce opcje polityczne, to jedna wielka i ta sama sitwa. Mafia rządząca podzieliła się rolami, zagospodarowała całkowicie całą scenę polityczną i odstawia kabaretową demokrację, a wszystkie środowiska rzeczywiście zatroskane o polskie sprawy, są tępione bez litości. Kościół nie chce tego dostrzegać. Polska została poddana bezprzykładnemu “legalnemu” terroryzmowi psychologiczno- ekonomicznemu, którego skutki już obecnie przekraczają najśmielsze i najczarniejsze wyobrażenia.
Szkodliwe dla Polski i Polaków następstwa konensusu Okrągłego Stołu, to:
- zmuszenie do emigracji (politycznej i zarobkowej) ponad miliona wykwalifikowanych Polaków, ludzi społecznie aktywnych;
- zawłaszczenie majątku narodowego przez nomenklaturę komunistyczną i jej popleczników. Dokonano tego “w majestacie legalnego bezprawia”;
- wyprzedaż za bezcen nie rozszabrowanego jeszcze majątku narodowego spółkom międzynarodowej mafii finansowej;
- destrukcja podstawowych dla państwa dziedzin gospodarki narodowej;
- stworzenie nomenklatury biurokratycznej w miejsce starej, przekupionej wysokimi apanażami, która razem z byłym aktywem PZPR i esbeckimi agentami wraz z rodzinami stanowi wierny elektorat SLD.
Częsta zmiana poglądów na problemy polskie liderów partii politycznych po prawej stronie rządzących elit i nieuzasadnione polskim interesem tworzenie doraźnych sojuszy politycznych oraz częsta zmiana przez polityków partii lub tworzenie nowych ugrupowań, rodzi w społeczeństwie polskim dezorientację i zamieszanie. Zatem problemem stała się trudność odróżniania w polityce państwa oszusta, cwaniaka, czy karierowicza od Polaka rzeczywiście zatroskanego o polskie państwo. Jest to jawna dywersja agentów SB.
Zamazywanie i nieczytelność rzeczywistości politycznej w kraju, podobnie jak fałszowanie historiiPolski- wygrywają wrogowie Polski. Walczą z uporem o wiarygodność, zwłaszcza w opinii najmłodszego, pozbawionego wiedzy pokolenia Polaków. Dopuszczają się zatem również fałszerstw w podręcznikach dla gimnazjów. Wskazuje na to m.in. zapis w podręczniku historii dla klas drugich gimnazjum, wydanym w Warszawie w 2000 r. nakładem Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, autorstwa Katarzyny Zielińskiej i Zofii T. Kozłowskiej. W rozdziale “U źródeł współczesności, czasy nowożytne w definicji, “Dysydenci”, czytamy:”Pojęcie to zaczęło być ponownie używane w XX wieku w czasach PRL-u, gdy wewnątrz partii komunistycznej (PZPR) zrodziła się opozycja występująca przeciw metodom sprawowania władzy (...). Dysydentami nazywano wtedy partyjnych opozycjonistów(...).
Myślę, że to kłamstwo nie wymaga szerszego komentarza, a winny będzie rząd Buzka. Na pewno będzie współwinny za przegrane referendum, bo realizował konsensus Okrągłego Stołu. Ale rząd ten na pewno nie jest wyłącznym sprawcą kryzysu gospodarczego, rosnącego dramatycznie bezrobocia, obniżania wzrostu PKB do 1 proc. rocznie. Zjawiska te są skutkiem konsensusu zawartego w 1989 r., którego następstwem jest trwająca ponad 12 lat rabunkowa restrukturyzacja polskich finansów i gospodarki. Dziura w budżecie jest spadkiem po 45 latach rządów komunistycznych. Dziury tej głównie kosztem podatników nie da się załatać, jeśli nie przystąpi się do ścigania postkomunistycznych złodziei oraz likwidacji ich majątków na rzecz obrabowanego skarbu państwa przed i po 1989 r.
Niewątpliwą zasługą rządu Buzka jest zerwanie ze zmową milczenia elit komunistycznych władz w zakresie nadużyć w gremiach rządzących państwem, co spowodowało - z pożytkiem dla walki o praworządność w kraju- ujawnianie i nagłaśnianie skorumpowania wysokich urzędników rządowych, ich arogancji i braku kwalifikacji etycznych do zajmowania stanowisk państwowych.
Problemem narodowym nie jest porażka AWS, czy zwycięstwo SLD - UP, ale z pewnością jest przegrywanie przyszłości narodu i państwa polskiego. Sprawia to proporcjonalna ordynacja wyborcza, która po Okrągłym Stole umożliwiła sprawowanie władzy w Polsce obozowi targowicy, dążącej do włączenia Polski, na warunkach niszczących państwo, w układ Unii Europejskiej, co już zaczyna dostrzegać społeczeństwo polskie. Właśnie z tej przyczyny komunistyczna większość w obecnej kadencji Sejmu sprzeciwiła się wcześniejszemu referendum, które to w interesie Polski już teraz powinno powiedzieć “tak”lub “nie”w sprawie członkostwa Polski w UE. Jest to zawłaszczanie praw narodu polskiego w sprawach o fundamentalnym znaczeniu dla jego istnienia i trwania. Postkomuniści nie dopuszczają myśli, że społeczeństwo w 2003 r. może powiedzieć w referendum “nie!”. Wbrew propagandowym zabiegom oraz sztuczką mamienia rychłym dobrobytem i awansem cywilizacyjnym.
Gdyby Polska chciała wystąpić z Unii Europejskiej na przykład z powodu zaistnienia szczególnie niebezpiecznego zagrożenia bytu narodowego, to takiej możliwości nie ma. Niebezpiecznym zatem dla państwa polskiego jest brak w traktacie Unii Europejskiej (TUE) i Wspólnoty Europejskiej (TUW) określenia okoliczności i warunków wystąpienia z Unii, do której przyjęcie powoduje również członkostwo we Wspólnocie. Na problem ten zwracają uwagę Mariusz Muszyński i Stefan Hambura- specjaliści prawa międzynarodowego w artykule, który ukazał się w “Rzeczpospolitej”Nr 43 (6120) z 20 lutego 2002 r. pod wymownym tytułem “Droga, z której się nie wraca ?”. Autorzy tej interesującej publikacji m.in. piszą: “Przystępując do Unii Europejskiej na podstawie art. 49 TUE, państwo przystępuje również do Wspólnoty Europejskiej, nie jest bowiem możliwy akces wyłącznie do jednej z tych organizacji. Z kolei art. 51 TUE (“Traktat niniejszy zawiera się na czas nieokreślony”) określa wyraźnie brak punktu czasowego, kiedy powstały związek państw ulegnie rozwiązaniu. Taką samą normę zawiera TWE (art. 312). W konsekwencji tych norm, interpretowanych w duchu preambuły TUE mówiącej o kontynuowaniu procesu integracji, powszechna staje się opinia, że po przystąpieniu do Unii nie można będzie się z niej wycofać.”
Wpychanie Polski do Unii Europejskiej przed referendum narodowym i uzyskaniem zgody społeczeństwa, w dodatku na warunkach szkodliwych dla Polaków, jest przestępstwem godzącym w suwerenność narodową i polską rację stanu. Przestępstwo to w państwach demokratycznych ścigane jest z mocy prawa. W Polsce jest to niemożliwe z powodu skażenia zarazą dyspozycyjnością organów ścigania i sprawiedliwości, podporządkowanych również po 1989 r. interesom politycznym aktualnych władz.
Postkomuniści unikają jak „diabeł święconej wody”odpowiedzi na pytanie: jakim celom służy zamknięcie drogi powrotu państwom członkowskim Unii do niezależnego i suwerennego bytu narodowego? Oczywiście, bezpieczniejsze jest milczenie od podejmowania dyskusji nad niemożnością wystąpienia z Unii Europejskiej i nad jej strategicznymi celami wobec państw członkowskich. Na obecnym etapie integracji Europy byłoby niebezpieczne rozważanie zamiarów likwidacji w przyszłości państw narodowych i zatarcie historycznych źródeł wychowania patriotycznego, w poczuciu zbiorowej odpowiedzialności za trwanie oraz za przyszłość, m.in. narodu i państwa, jako najwyższego dobra społeczeństwa polskiego.
Mafia peerelowska od kilku lat montuje z niewielkim powodzeniem wielką koalicję proeuropejską. Działania te obejmują również zwalczanie przeciwników członkostwa na warunkach UE. M.in. zajadle zwalcza się Ligę Polskich Rodzin. W języku walki klanu Liga Polskich Rodzin to zlepek krzewicieli wszelkich prasłowiańskich zabobonów, na podstawie zaklęć i haseł narodowych wypowiadająca otwartą wojnę liberalnej Europie, zagrażająca suwerenności Polski.
Obrzydliwego oczerniania LPR oraz zarzucania jej ciemnoty i zacofania, dopuszcza się m.in. Wiktor Moszczyński w artykule pt. “Dziejowy poślizg”, który ukazał się 17 stycznia 2002 r. w “Nowym Dzienniku”. Autor głosi, że “zwolennicy tego ugrupowania reagują na możliwość akcesu do UE niczym tysiąc lat temu siły pogańskie zwalczające postęp cywilizacyjny, proponowany przez Mieszka”. Moszczyński byłby zapewne dosadniejszy, gdyby sięgnął do dzieł i publicystyki historycznej J. A. Majcherka, A. Garlickiego, W. Kalickiego i innych fałszerzy naszych narodowych dziejów.
W krajowych środkach masowej informacji trwa wyjątkowo oszczerczy atak na antykomunistyczne ugrupowania i ich liderów na zasadach „wolnej amerykanki”za sprzeciw na żądanie ze strony UE pozbawienia podstaw bezpieczeństwa narodu oraz za obronę niezależności i suwerenności Polski. Oczernia się i lży, poniża, obraża i wyszydza za żądanie obrony do prawa samostanowienia państwa polskiego. Kłamliwie twierdząc, że gwarancją bezpieczeństwa Polski jest członkostwo w Unii Europejskiej. Agresywne wymuszanie na narodzie zgody na członkostwo w UE sprawia, że Polacy coraz bardziej wątpią w europejskie intencje postkomunistów, zwłaszcza, że bez zgody narodu polskiego burzą Polskę, dokonując zmian pozbawiających państwo samodzielności gospodarczej, finansowej i prawnej. Stwarzając zagrożenia dla bezpieczeństwa narodu i państwa polskiego również przez fałszowanie dziejów Polski i kultury narodowej.
Niebezpiecznym jest powrót do praktyk służb specjalnych PRL, o czym dowodzi podjęcie działań inwigilacji ukrywanymi metodami UOP. Monitorowania działalności ugrupowań sprzeciwiających się w interesie polskiej racji stanu wejścia do UE na warunkach narzuconych państwu polskiemu. Na inwigilację wskazuje ujawniony na konferencji prasowej przez posła Romana Giertycha raport UOP z 2000 r. dotyczący zagrożeń dla bezpieczeństwa państwa. Dużą część tego raportu poświęcono kwestiom związanym z działaniami UOP przeciwko tym grupom politycznym, które sprzeciwiają się akcesji Polski do UE.
Doświadczenie premiera L. Millera i prezydenta A. Kwaśniewskiego, a także ich bliskich współpracowników wyniesione z wysokich stanowisk w KC PZPR i w rządach PRL oraz z okresu stanu wojennego nie pozwala wykluczyć kontynuowania inwigilacji osób utrudniających włączenie Polski do UE, która w niedalekiej przyszłości stanie się europejskim państwem związkowym rządzonym oczywiście przez Niemców.
Istnieje też realna groźba sięgania przez rząd SLD- UP- PSL do środków zastraszania z arsenału UB i SB oraz doświadczeń prowokacji służb specjalnych PRL. Jeśli rząd postkomunistyczny będzie rażąco tracił poparcie społeczeństwa polskiego do prounijnej polityki i rosnącego niepokoju o wynik referendum, to nie jest wykluczone, że może być pomocna zmiana ustawy lustracyjnej, oznaczająca likwidację lustracji i tym samym umożliwienie powrotu służb funkcjonariuszy SB w Agencji Wywiadu i Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wskazuje na to przyspieszenie prac rządu Millera nad ustawą powołania tych agencji, które mają zastąpić UOP oraz wypowiedź prezydenta Kwaśniewskiego, wyrażające, że “weryfikacje w służbach specjalnych po 1989 r. były fatalne”. Przepowiednia ta, niestety, się sprawdziła.
Euroentuzjaści wierzą, że Polska wejdzie do UE, ale tylko wtedy, kiedy cała Polska będzie w rękach SLD. Zapewnić to ma polityczna czystka w urzędach państwowych i powrót na stanowiska doświadczonych postkomunistów z kwalifikacjami wymaganymi do urabiania opinii publicznej. Takie właśnie m.in. kwalifikacje posiada biznesmen Sławomir Wiatr, odpowiadający wymogom na stanowisko pełnomocnika rządu Millera ds. promocji i integracji Polski z Unią Europejską. Jest on synem prof. Jerzego Wiatra, ideologa komunistycznego. Był on sekretarzem KC PZPR, posłem tej partii w “sejmie kontraktowym”. Po rozwiązaniu PZPR został członkiem Centralnego Komitetu Wykonawczego Rady Naczelnej SdRP. Pracował m.in. na Wydziale Nauk Politycznych UW w Zakładzie Nauk Zarządzania i w Instytucie Nauk Politycznych PAN. Szef kancelarii premiera - Marek Wagner poinformował, że Sławomir Wiatr podjął się opracowania koncepcji pracy rządowej komórki, mającej odpowiadać za promocję integracji z UE. Powstaje zatem oddział specjalnej propagandy, którego efekty działalności z pewnością niebawem będą znane. Rośnie więc zapotrzebowanie na doświadczonych specjalistów w stosowaniu metod i środków urabiania społeczeństwa z byłych peerelowskich ośrodków propagandy specjalnej, zaprawionych m.in. w owym czasie w zwalczaniu Radia Wolnej Europy oraz zohydzaniu opinii o opozycji niepodległościowej i ruchu społecznego “Solidarność”.
Należy także pamiętać, że ojciec Sławomira Wiatra - Jerzy, zasłynął jako sprawca uniewinnienia przez sejm pokontraktowy Wojciecha Jaruzelskiego za wprowadzenie stanu wojennego. Możliwe, że syn Sławomir zasłynie „sztuczkami”w nakłanianiu Polaków do zgody na członkostwo Polski w UE. Razem więc zasłyną za “osiągnięcie przełomów”historycznych o katastrofalnych następstwach dla Polski.
Dzieje Polski w ostatnich ponad 60- ciu latach są nieustającym zmaganiem narodu z burzycielami Polski. Okupanta niemieckiego, sowieckiego, komunistów władających prawie 45 lat Polską zawiodły metody i środki obezwładniania oraz burzenia trwania tożsamości narodu polskiego. Złodziejskimi sposobami pozbawiono Polskę niezależności gospodarczej i finansowej w nadziei jej ujarzmienia. Zawiodło dążenie wrogów do zniewolenia narodu i państwa Polskiego.
Wymyślono Okrągły Stół i ogłoszono jego zbawienne znaczenie dla Polaków i Polski. Ukartowano konsensus rezygnacji z suwerenności Polski w zamian za członkostwo w Unii Europejskiej. Obiecując kłamliwie Polakom powszechny dobrobyt i awans cywilizacyjny, bez gwarancji zachowania niezależności i pozostania Polski Polską oraz bez gwarancji zachowania państwa, a także narodowych wartości i pozostania narodu polskiego w pełni polskim. Z premedytacją pozbawia się Polaków wiary we własne siły i w możliwość samodzielnego odbudowania niezależnego państwa, spełniającego obecne i przyszłe wymogi cywilizacyjne. Komunistyczna władza, bo taką jest w rzeczywistości, nachalnie i fałszywie wmawia Polakom, że nie sprostają tym zadaniom, jeśli Polska pozostanie poza UE. Z rozmysłem czyni się z Polaków nieudaczników, niezdolnych do podjęcia międzynarodowej rywalizacji ekonomicznej i technologicznej. Przemilczano zarazem jej udaremnienie grabieżą finansów Polski i rabunkową prywatyzację zasobów skarbu państwa. Sprawcy tych zbrodni przeciwko narodowi polskiemu nadal dzierżą władzę. Skutecznie paraliżując żądania opozycji postawienia ich przed sądem i rozliczenie z przestępstw.
Polska znalazła się w bardzo groźnej sytuacji. Wyjście z niej z korzyścią dla narodu i państwa może umocnić odpowiedź w referendum “Nie!”dla członkostwa w UE. Zaistniała też pilna potrzeba zmiany proporcjonalnej ordynacji wyborczej na większościową i bezpośredni wybór przedstawicieli narodu do parlamentu w okręgach jednomandatowych. Czas skończyć z epoką rządów partyjnych i oddać los państwa w ręce obywateli. W przeciwnym wypadku Polska nie wydźwignie się z upadku i jej odrodzenie stanie się niemożliwe.
41. Bezprawie niweczące zdolność Wojska Polskiego do obrony narodowej
Kiedy czytam lub słucham emigracyjnych i krajowych komentatorów rozprawiających o wielkim szczęściu dla bezpieczeństwa Polski, jakim jest członkostwo naszego państwa w NATO i przemilczających zarazem obecną niezdolność wojska do samodzielnej obrony Polski, odnoszę wrażenie braku wiedzy historycznej u niektórych publicystów, a niekiedy wręcz ignorancji dramatycznych doświadczeń Polaków, których im dostarczyły budzące również teraz wątpliwości do niebezpiecznych dla Polski następstw międzynarodowych układów z państwami zachodnioeuropejskimi. Opłaconych życiem milionów obywateli i grabieżą państwa polskiego. Te bolesne doświadczenia, m.in. przypomina (o czym powinni pamiętać publicyści) opracowanie pt. “Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów”, z przedmową gen. Władysława Andersa, wznowione w 1982 r. w Londynie przez oficynę Gryf. Tak niestety nie jest i dlatego Polacy utwierdzają się w przekonaniu, że dziennikarze służący komunistycznym entuzjastom włączenia Polski także do Unii Europejskiej, zaniedbują obowiązek dociekania prawdy. Kolejnym przykładem jest świadome niedostrzeganie przyczyn rzeczywistej sytuacji w wojsku oraz nie tropienie i nie ujawnianie prawdziwych sprawców udaremnienia zdolności wojska do obrony państwa polskiego.
Nie znam, poza Polską, innego państwa w Europie i Ameryce Północnej, które tolerowałoby polityków i najwyższych dowódców nieodpowiedzialnych za podejmowanie decyzji, godzących w obronę narodową oraz lekceważących, wbrew prawu, opinię publiczną i kadrę wojskową. Nie do pomyślenia jest zatem w armiach innych państw tak niebezpieczna sytuacja, jaka ma miejsce w wojsku polskim.
Publiczne wystąpienie i zwrócenie uwagi przez płk. Ryszarda Chwastka na sprzeczne z prawem praktyki w wojsku oraz godzące w dyscyplinowanie i wierność kadry zawodowej Ojczyźnie, niezbędnej w budowaniu zaufania i gotowości bojowej wojska, zasługuje na głębszą refleksję i wnioski, nie ograniczające się jedynie do dyscyplinarnego postępowania wobec zawieszonego w czynnościach służbowych dowódcy 12- tej Dywizji Zmechanizowanej, po czym zwolnionego bezprawnie z wojska.
Dziennikarzom prokomunistycznym, niestety, zabrakło zdolności myślenia w interesie państwa. Podobnie postępuje Adam Soful. Wyraził on takie rozumowanie w artykule pt.” Drawsko Chwastka”, opublikowanym 10-11 sierpnia 2002 r. na łamach “Nowego Dziennika”. Publicysta ten ochoczo chłosta pułkownika bez wnikania w przyczyny wypowiadania posłuszeństwa swoim przełożonym i cywilnemu kierownictwu MON. Nie zastanawia się on nad stanem ducha armii. Na pewno powinien zadać publiczne pytanie o rzeczywiste nastroje kadry, w następstwie wskazania przez dowódcę dywizji na Jerzego Szmajdzińskiego- szefa MON-u, jako głównego sprawcę łamania prawa w wojsku.
Nie wolno bagatelizować obwiniania ministra Szmajdzińskiego za deformowanie kondycji wojska polskiego, która powoduje “bałagan organizacyjno- strukturalny i prawny”oraz wywołuje “szczególnie dotkliwy bałagan w działalności kadrowej”.
Ciężkim zarzutem pułkownika jest również uważanie za “barbarzyńską redukcję kadry”z ogromną szkodą dla obecnych i przyszłych zadań wojska. Nie sposób także przemilczeć lub bagatelizować zwrócenie uwagi na opracowanie z udziałem generałów, w konspiracji i stylu mafijnym, kolejnych zmian struktur organizacyjnych w celu zapewnienia tym generałom kolejnych kadencji i kolejnych szybkich awansów.
Nie można zignorować, czy też podważać przekonania płk. Chwastka, wskazującego na zaistnienie stanu groźnego dla przyszłości wojska. Trudno też nie zgodzić się z jego twierdzeniem, że “za obecny rozkład wojska odpowiadają bezwzględnie posłuszni wpływowym politykom generałowie z dzisiejszego kierownictwa MON. Rację ma twierdząc, że wyłącznie we własnym interesie, ze szkodą dla Polski, generałowie ulegają polityce rządzących komunistów, zgrażającej obronie narodowej.
Również w rozważaniach red. Sofula nad “występkiem” płk. Chwastka, niestety, zabrakło wyobraźni w ocenie upublicznienia przez oficera na ważnym stanowisku dowódczym, łamania prawa przez ministra Obrony Narodowej i usłużnych mu generałów ze szczytu kierownictwa wojska. Okazuje się też, że m.in. red. Soful nie oczekuje zajęcia się tym przestępstwem z urzędu przez prokuraturę wojskową i przystąpienia do zbierania dowodów świadczących m.in. o uległości generałów ministrowi, wyłącznie dla korzyści własnych, łamiących także zasadę apolityczności, godząc w ponadpartyjno- polityczny obowiązek obrony państwa i narodu.
Redaktor Soful i inni, rozprawiając nad „występkiem”płk. Chwastka, nie stara się dociekać prawdy uzasadniającej przyczyny, jakie skłoniły tego oficera do podjęcia decyzji i ujawnienia działań w wojsku o groźnych następstwach dla obrony narodowej. Można natomiast odnieść wrażenie, że także publicysta “Nowego Dziennika”stara się odwrócić uwagę czytelników od rzeczywistych sprawców problemów, z którymi nie mogą sobie poradzić dowódcy, kierowani wbrew logice interesu narodowego, przez niekompetentnych partyjnych karierowiczów o rodowodzie komunistycznym, którym obca jest odpowiedzialność za bezpieczeństwo państwa.
Przecież płk. Chwastek mógł nie narażać się. Mógł z pokorą przyjąć nie otrzymanie stopnia generalskiego i w trosce o własną karierę, nadal milczeć nad świadomym unicestwieniem wojska. Nie uległ on jednak małostkowym celom, własnym korzyściom. Za ważniejsze od prywatnego interesu uznał zagrożenia paraliżujące wojsko. Nie mógł milczeć o sprawach tych zagrożeń. Przemilczeć łamanie prawa przez polityków sprawujących władzę nad wojskiem, ich bezkarność, ignorancję fundamentalnych potrzeb wojska, działających w poczuciu nietykalności za łamaną praworządność, zawłaszczających ostateczne decyzje o kluczowym znaczeniu dla gotowości bojowej i sprawnego działania wojska, mimo nie posiadania specjalistycznej wiedzy i doświadczenia.
Odwołany przez min. Szmajdzińskiego dowódca dywizji nie zdradza tajemnicy wojskowej w uzasadnieniu powodu wypowiedzenia posłuszeństwa mundurowemu i cywilnemu kierownictwu wojska polskiego. Od wielu już lat mówi się i pisze o nadużyciach. Wskazuje się na brak odpowiedzialności karnej polityków i wojskowych na kierowniczych stanowiskach w wojsku, m.in. za:
- nie uzasadnione ogromne koszty ciągłych eksperymentów i zmian organizacyjno- strukturalnych w wojsku, ze szkodą dla obrony państwa. Dzieje się tak mimo ciągłych cięć budżetowych w MON, których następstwem jest zacofanie w uzbrojeniu i wyposażaniu wojsk oraz pogarszających się warunków życia kadry zawodowej i żołnierzy służby zasadniczej;
- bezmyślne oraz szkodliwe dla państwa rozwiązywanie jednostek wojskowych i garnizonów, a także wątpliwego uzyskania środków finansowych do łatania dziur w budżecie obrony narodowej;
- nie uzasadnione interesem państwa pozbywanie się w ramach redukcji, uzdolnionej kadry dowódczej i specjalistycznej, bez brania pod uwagę poniesionych ogromnych kosztów na jej wykształcenie;
- niebezpieczne dla obrony kraju zredukowanie rodzimego przemysłu obronnego z korzyścią dla producentów zagranicznych;
- przeznaczanie dużych środków, m.in. i finansowych, na przekształcenie wojska w policję NATO- wską, kosztem nakładów na odbudowę zdolności obronnej kraju, mimo rosnącego zagrożenia Polski.
Fakty budzące rzeczywisty niepokój o Polskę dziwnie nie są dostrzegane m.in. przez red. Sofula. Chociaż zjawiska te widoczne są na codzień i niepokojąco odczuwalne brakiem pieniędzy na unowocześnienie rodzajów wojsk oraz ograniczeniem środków na zaspokojenie codziennych potrzeb życia, a także szkolenia kadry i żołnierzy służby zasadniczej.
W komentarzach publicystów pozbawionych troski o wojsko, świadomie nie rozgranicza się uprawiania przez polityków na kluczowych stanowiskach w MON szkodliwej praktyki dla państwa, utrudniającej zmiany wymagane bezpieczeństwem kraju, od obowiązku dowódców zwracania uwagi politykom na szkodliwe następstwa ich praktyk dla gotowości wojsk do obrony narodowej. Dlatego także nie podano w mass mediach krytycznej ocenie cynicznego wystąpienia premiera Millera w przeddzień święta Wojska Polskiego w jednostce saperów w podwarszawskim Kazuniu, w którym to m.in. o proteście płk. Chwastka, powiedział: “Tego rodzaju zachowania nie mogą być tolerowane”.(...) Żaden nowy obiad drawski nie będzie miał miejsca i żaden duży, czy mały rokosz nie będzie tolerowany”.
Okazuje się zatem, że towarzysz premier, zgodnie z zasadą postępowania w KC PZPR, nie przyznaje się do problemów w wojsku i uważa, że jest dobrze, chociaż ich nierozwiązywanie staje się już niebezpieczne dla państwa.
Fałszowania krytycznej sytuacji w wojsku dopuszcza się też obwiniany przez płk. Chwastka szef MON- Jerzy Szmajdziński. Minister występując na uroczystości święta Wojska Polskiego w Kazuniu, votum nieufności wyrażonego przez pułkownika dla kierownictwa WP i MON sprowadza do osobistych animozji tego oficera. Według Szmajdzińskiego powód zachowania, pozbawionego stanowiska dowódcy 12 Dywizji Zmechanizowanej, związany jest z “osobistą frustracją i nie mieści się w kanonach i zasadach postępowania oficera”. Szmajdziński dodał również, że płk. Chwastek “nie mówi nic konkretnego, tylko coś, co jest nieprawdopodobnie ogólne”. Takiego kłamstwa może tylko dopuszczać się minister Szmajdziński, były dygnitarz KC PZPR, dla którego prawda nie była nigdy i nie jest teraz do przyjęcia z pokorą.
Obowiązkiem dziennikarza jest służenie prawdzie w interesie publicznym. Powinnośą ta, niestety, jest lekceważona w imię dobrych układów z politykami sprawującymi władzę. Wskazuje na to również schlebiająca Millerowi i Szmajdzińskimu publikacja red. Sofula, którą z rozmysłem zatytułował “Drawsko Chwastka”, nie uzasadniając łączenia Drawska z Chwastkiem.
Pewnie niewygodne było przypomnienie krytycznego wobec polityków zaniedbujących i ignorujących potrzeby wojska, wcześniejszego wystąpienia gen. Wileckiego. A miało ono miejsce podczas święta Wojska Polskiego, 15 sierpnia 1994 r., obchodzonego przy Grobie Nieznanego Żołnierza na Placu Marszałka Piłsudskiego w Warszawie. Powinno się zatem przypomnieć czytelnikom ten fakt, jak i obiad kadry dowódczej z udziałem prezydenta Lecha Wałęsy na poligonie we wrześniu 1994 r. w Drawsku Pomorskim. Spotkanie to z prezydentem RP, zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, umożliwiło gen. Tadeuszowi Wileckiemu - ówczesnemu szefowi Sztabu Generalnego WP- wyrażenie opinii o ignorancji przez wiceadm. Piotra Kołodziejczyka kluczowych problemów wojska, który dwukrotnie (w 1991 i 1993 r.) wbrew interesom Polski był mianowany przez prezydenta Wałęsę na stanowisko ministra Obrony Narodowej.
Red. Soful, podobnie jak inni prokomunistyczni publicyści, przemilczał ówczesne nadzieje Polaków na etyczne i narodowe odrodzenie wojska, na co wskazywały uwagi dowódców wyrażone podczas “obiadu drawskiego”, które ucinał Piotr Kołodziejczyk, znany komunistyczny karierowicz. Mianowany został na stanowisko szefa MON z protekcji gen. Jaruzelskiego. Uważany za dygnitarza wojskowego z czasów Układu Warszawskiego. Należący do klanu Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON), były szef Głównego Zarządu Politycznego LWP z podporządkowaniem Głównemu Zarządowi Politycznemu Armii Radzieckiej i KC PZPR. Cieszący się zaufaniem marszałków sowieckich : Dmitrija Ustinowa i Wiktora Kulikowa. Zdymisjonowanie go, niestety, nie doprodziło do korzystnych zmian w armii. Nie uchroniło wojska przed kolejnymi ignorantami i dyletantami, obejmującymi ze szkodą dla bezpieczeństwa Polski stanowiska ministra i wiceministra Obrony Narodowej.
Red. Soful nie ma powodów ani politycznych, ani merytorycznych, do krytycznej oceny protestu byłego dowódcy 12 Dywizji Zmechanizowanej płk. Ryszarda Chwastka, a zwłaszcza sugerowania czytelnikom podobieństwa jego postępowania do stanowiska gen. Tadeusza Wileckiego, wyrażającego uwagi i zastrzeżenia o ważnym znaczeniu w tamtym okresie do ówczesnego szefa MON-u podczas “drawskiego obiadu”. To, co dzieje się obecnie w wojsku, wówczas nie miało miejsca na taką skalę. Jedynym podobieństwem szefa MON-u w tamtym okresie, do postaw obecnych szefów i wiceszefów resortu obrony w obecnym i w poprzednich rządach, jest ignorowanie kadry zawodowej i potrzeb wojska oraz uprawianie bezprawia, świadczącego o traktowaniu Ministerstwa Obrony Narodowej i podległego mu wojska, jak prywatnego folwarku, wykorzystywanego dla potrzeb osobistych i partyjnych.
Narastająca od wielu lat, groźna dla bezpieczeństwa państwa, frustracja kadry zawodowej i nierzadko żołnierzy służby zasadniczej, zwłaszcza w “zielonych garnizonach”- przypomnijmy raz jeszcze -jest następstwem m.in. prowadzonej od dwunastu lat nieodpowiedzialnej restrukturyzacji i kosztownych eksperymentów organizacyjnych w Siłach Zbrojnych, bezmyślnej likwidacji jednostek i garnizonów wojskowych, redukcji kadry zawodowej, braku środków finansowych i materiałowych na szkolenie oraz braku nadziei na szybkie zbudowanie armii zdolnej do samodzielnego podejmowania zadań obronnych i na znaczną poprawę warunków socjalno- bytowych wojsk. Zatem nieopowiedzialnością jest publiczne przemilczanie tej groźnej sytuacji przez dowódców rodzajów wojsk i szefa Sztabu Generalnego WP. Wpływ na tę bezczynnoścć mogą mieć sympatie z czasów PRL-u do polityki liderów komunistycznej osłony, stworzonej przez elity KC PZPR -SdRP, a teraz SLD. Nie można też wykluczyć, że dzieje się tak z obawy o własną karierę. Ciągle przecież żywa jest pamięć wśród generałów o rzeczywistej przyczynie ataku politycznego i prób zniszczenia wizerunku dowódczego gen. broni Tadeusza Wileckiego oraz kłamliwych oskarżeń dla i uzasadnienia usunięcia go ze stanowiska szefa Sztabu Generalnego WP i skierowanie w stan spoczynku.
Redaktor Soful zapewne nie chce wiedzieć o wysokim poczuciu odpowiedzialności gen. Wileckiego za stan i gotowość wojska polskiego do spełniania obowiązku konstytucyjnego. Jego żołnierskim obowiązkiem było bowiem zwrócenie uwagi Polaków na groźne zaniedbania w zakresie potrzeb wojska i obrony narodowej. Czyniąc polityków zasiadających w parlamencie i nadzorujących wojsko odpowiedzialnymi za rzeczywistość budzącą niepokój. Faktu tego politycy nie przyjęli z oczekiwaną troską. Uwagi generała we własnym i partykularnym interesie wykorzystali jako dowód zagrożenia „apolityczności” wojska i ingerowania szefa Sztabu Generalnego WP w obszar zastrzeżony przez polityków. Kłamliwie i absurdalnie oskarżając T. Wileckiego o przeciwstawianie się politykom i cywilnemu zwierzchnictwu nad wojskiem. Przy każdej okazji, a więc i „aferą” wywołaną przez płk. Chwastka, komentatorzy prasy, radia i telewizji przypominają Polakom ten nieuzasadniony i kłamliwy zarzut stawiany gen. Wileckiemu, wypaczając prawdę o tzw. “obiedzie drawskim”.
Okazuje się, że troska o bezpieczeństwo Polski nie jest traktowana przez komentatorów politycznych w kategoriach obowiązku nakazującego dociekanie prawdy w interesie społeczeństwa i państwa. Tego wymogu nie spełnia red. Soful oraz publicyści opanowanego przez komunistów publicznego radia i telewizji. Należących do nich tygodników i dzienników, jak:”Polityka”, “Wprost”, “Przegląd”, “Nie”, “Rzeczypospolitej”, “Gazety Wyborczej”, “Trybuny”, “Życia Warszawy”i “Nowego Dziennika”w Nowym Jorku. O zjawisku tym świadczy m.in. brak publicznej dyskusji nad tak ważnym i groźnym w skutkach problemem, jak kreowanie przez liderów partii od ponad jedenastu lat na stanowisko ministra i wiceministrów Obrony Narodowej oraz na szefów i zastępców różnych instytucji w wojsku, polityków o wątpliwej postawie etycznej, bez wymagania na tych stanowiskach wzorowych postaw obywatelskich i wiedzy specjalistycznej. Następstwem takiej praktyki jest ignorowanie i wprowadzanie w błąd opinii publicznej oraz lekceważenie krytycznych uwag kierowanych ze strony kadry zawodowej, problemów wojska i bezpieczeństwa państwa.
“Skandalem”, jak bezpodstawnie nazywają to niektórzy publicyści, jest publicznie wyrażone przez płk. Chwastka “votum nieufności”zwierzchnikom nad wojskiem, dowodzi- wbrew ignorowaniu tego wydarzenia przez Millera i Szmajdzińskiego- o niebezpiecznym stopniu frustracji wśród kadry zawodowej, do jakiej doprowadziło nieopowiedzialne i kryminogenne kierownictwo cywilne MON-u. Narażające państwo na ewidentne niebezpieczeństwo. Winni za doprowadzenie do tej sytuacji powinni odpowiadać przed sądem z oskarżenia o działalność przeciwko bezpieczeństwu Polski.
Nie można wykluczyć, że unicestwienie zdolności do obrony państwa leży w interesie Rosji i Niemiec, osłanianych przez Unię Europejską, prowadzącym do kolejnego aktu popełnienia zbrodni na narodzie polskim. Przestępstwo to ma miejsce w sytuacji rosnącego zagrożenia kraju ze strony Rosji, agresywnie żądającej dla Kaliningradu korytarza przez terytorium Litwy i Polski. Wysuwanych przez Niemcy wobec Polski roszczeń wypędzonych z Ziem Zachodnich i Północnych, oddanych przez zwycięskie mocarstwa w 1945 r. pod administrację polską oraz uaktywnianie się mniejszości narodowych, dążących do separacji i oderwania się od państwa polskiego, jak np.: Ślązacy, Opolanie, Ukraińcy, czy Białorusini. Zachęcani również przez prezydenta A. Kwaśniewskiego, w wyniku bierności i szkodliwego dla Polski potępienia akcji “Wisła”, bez odróżnienia zbrodni UPA i komunistycznych działań, od koniecznych operacji dla zabezpieczenia integralności terytorium państwa polskiego. Jak również zagrożenia atakami terrorystycznymi w następstwie niedyskretnego wspierania uzasadnionych działań obronnych USA, o czym wiedzą m.in. pozbawione poczucia winy publiczne wypowiedzi prezydenta RP podczas wizyt państwowych w USA.
W państwie bezprawia uprawianego przez elity rządzące, zapewniające sobie bezkarność za groźnie przestępstwa przeciwko narodowi, nie są z urzędu ścigane i karane. O czym również świadczy bezprawie w potraktowaniu płk. R. Chwastka. Wygląda na to, że kolejny raz zamiast śledztwa oraz ukarania rzeczywistych sprawców łamania prawa w wojsku i niszczenia zdolności obrony narodowej, będzie kolejny, przysłowiowy “kozioł ofiarny”.
Płk. R. Chwastek, wbrew temu co twierdzi gen. broni Edward Pietrzyk- dowódca Wojsk Lądowych- wyraża nie tylko własną opinię, ale zdanie większości spośród żołnierzy zawodowych, twierdząc m.in., że redukuje się właściwą kadrę. Nie jest więc to- jak powiada generał- “naruszanie honoru i godności oficera oraz podważanie autorytetu cywilnego zwierzchnictwa nad armią, zwłaszcza, że to cywilne zwierzchnictwo nie zadbało o swój autorytet i wiarygodność”.
Większość reprezentantów kadry wojskowej, nie ujawniając poparcia dla płk. Chwastka w obawie przed usunięciem ich ze służby, uważa, że broni on dobra Ojczyzny i honoru żołnierza. Poświęcając w interesie innych własną karierę, nie lękając się gróźb oraz znieważania przez prezydenta, premiera i ministra - grabarza obrony narodowej. Uczynił to zapewne w świadomości niebezpieczeństwa niewoli, do jakiej doprowadziła Targowica w XVIII wieku, nie różniąca się sposobami zniewalania państwa od postępków obecnych elit władz: od przekupstwa i sprzedajności oraz niezdolności do obrony Rzeczypospolitej stutysięcznego wojska polskiego, którego liczbę w owym okresie ustanowiono w interesie wrogów Polski. Zdrada ta skazała naród polski na 123 lata niewoli, po której na krótko, bo zaledwie na 20 lat, dano mu odetchnąć, kiedy Polska odzyskała niepodległość i niezawisłość. Została ona pogrzebana ponownie przez Niemcy i Rosję w 1939 r. na kolejne pół wieku. W wyniku zdrady zwycięskich mocarstw oraz komunistycznych zdrajców i zbrodniarzy, których antypolską politykę kontynuują obecnie ich spadkobiercy tworząc chore prawo i uprawiając bezprawie. Niszcząc resztki polskiej gospodarki i zdolności obronnej państwa. Uzasadniając kłamliwe te zbrodnie wymaganiami członkostwa w Unii Europejskiej, z której w nieokreślonej przyszłości Polacy mają czerpać korzyści z dobrobytu i globalizacji. Uznając z góry, że Polska samodzielnie nie będzie w stanie sprostać stawianym warunkom.
Nieobliczalne następstwa dla bezpieczeństwa Polski ma kryzys zaufania do najwyższych dowództw wszystkich rodzajów wojsk i zastrzeżenia do cywilengo kierownictwa MON, spowodowane ignorancją ze strony parlamentu i prezydenta RP, braku w armii nowoczesnego uzbrojenia i wyposażenia oraz zacofaniem technicznym i sanitarnym, a także brakiem środków na szkolenie i troski o wojsko. Czyż nie jest w takiej sytuacji szyderstwem z historii Polski ze strony prezydenta A. Kwaśniewskiego, kiedy z okazji święta Wojska Polskiego mówi on o bohaterstwie żołnierza w obronie Ojczyzny oraz przywołuje jako wzór autorytet marszałka Piłsudskiego, a także wychwala jego zasługi w odbudowie i obronie państwa polskiego?
Zakończenie
ebrane w książce fakty budzą niepokój o Polskę i nie pozwalają na obojętność wobec zagrożeń przyszłości Polaków. Jest to niewątpliwie następstwo zachowania władzy nad krajem przestępców PZPR- owsko- esbeckich, ignorujących zasady praworządności o fundamentalnym znaczeniu dla dobra wspólnego, jakim jest naród i państwo.
Władze w Polsce po 1989 r., chroniąc sprawców zdrady Polski i zbrodni popełnionych na Polakach w latach 1944 -1990 ignorują praworządność i sprawiedliwość. Czynią to w poczuciu bezkarności, na którą pozwala od czasów PRL-u paraliż organów sprawiedliwości spowodowany dyspozycyjnością polityczną i partyjną.
Bezkarność zbrodniarzy komunistycznych ośmieliła ich spadkobierców do kontynuowania unicestwiania narodu i państwa polskiego. Nie dopuścili oni do odrodzenia narodowego i odbudowy gospodarczej Polski. Dopuszczają się kolejno przestępstwa włączaniem się do Unii Europejskiej na warunkach pozbawiania państwa niezależności i suwerenności.
Zdradzają też wyrażenie zgody na utworzenie Euroregionów, które obejmować będą znaczne obszary państwa wzdłuż granicy Polski. Tereny te zarządzane będą przez władze Unii po zwycięstwie czerwonych zwolenników integracji w referendum akcesyjnym. Będzie to po prostu rozbiór Polski.
Fakty zdrady wskazują na strategiczną zmowę z wrogami Polski przy Okrągłym Stole i “gruba kreska”Tadeusza Mazowieckiego. Obrońcy zbrodniczych elit pezetpeerowsko- esbeckich, tworzących klan czerpania korzyści z rabunku finansów polskich i grabieży majątku narodowego.
W interesie unijnych mocodawców rządzący Polską klan pozbawił również Wojsko Polskie zdolności do niezależnej i samodzielnej obrony narodowej. Podważył także wiarę Polaków w możliwości zapewnienia bezpieczeństwa w Polsce.
W opracowaniu “Zbrodni bez kary” ujęto wymowne dowody działalności przeciwko Polsce, które niewątpliwie rządy po 1989 r. ukrywają w obietnicach dobrobytu dla Polaków i bezpieczeństwa Polski w Unii Europejskiej. Świadczy o tym treść uprawianej za pieniądze Brukseli propagandy. Ukierunkowanej na urabianie zgody społeczeństwa polskiego na przystąpienie do unijnej Europy.
Propaganda prounijna, w wydaniu niedawnych funkcjonariuszy PZPR i SB w rządzie Millera i kancelarii prezydenta A. Kwaśniewskiego niczym nie różni się od składania Polakom przez władze Polski Ludowej zapewnień o „świetlanej”przyszłości narodu polskiego w komuniźmie pod przewodem (czytaj: okupacją) Związku Sowieckiego. Uzasadniano wówczas trudności życia i ustawiczną nędzę Polaków kosztami budowy „raju”komunistycznego. Obecnie koniecznością bolesnego dostosowania się Polski do “raju”w UE. W rzeczywistości to wielkie oszustwa, które od czasów PRL dotkliwie odczuwają Polacy.
Ufam, że książka ta pomoże Czytelnikowi polskiemu zrozumieć zagrożenia Polski i przyczyni się do ratowania resztek niezależności i suwerenności Ojczyzny naszej nad Wisłą, wypowiadając “NIE!”dla Unii Europejskiej w referendum narodowym.
dr Leszek Wichrowski
NOTKA BIOGRAFICZNA
Leszek Teofil Wichrowski (ur. 1932 r.) jest doktorem nauk humanistycznych, publicystą, recenzentem. Wiele lat prowadził badania z dziedziny historii prasy współpracując z Ośrodkiem Badań Prasoznawczych, obecnie działającego przy Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Publikował wyniki przeprowadzanych analiz w wydawanych przez OBP „Zeszytach Prasoznawczych”. W latach 70- tych i 80 -tych zajmował się metodologią badań funkcji społecznej prasy na Wydziale Dziennikarskim Uniwersytetu Karola w Pradze ( ob. Czechy).
Od lat specjalizuje się w najnowszej historii Polski. Bada zjawiska zagrażające przyszłości państwa polskiego. Wyniki analiz publikuje m.in. na łamach ukazującego się w Lublinie „Nowego Przeglądu Wszechpolskiego”- pisma kontynuującego ideę i myśl polityczną Romana Dmowskiego oraz w „Tygodniku Nowojorskim”, związanym z emigracyjnym i krajowym nurtem obrony niezależności, niezawisłości i suwerenności narodu i państwa polskiego.
Autor jest oficerem Wojska Polskiego w stanie spoczynku. Ukończył Akademię Wojskową. W stanie wojennym został usunięty z wojska z przyczyn politycznych
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment