Wszystko ma gdzies swoj poczatek.
Dla mnie takim poczatkiem byla przeurocza i niewielka (wtedy) wioska rybacka-Miedzywodzie.
Co to bylo?
Byl zapach lata,zywicy,sosen,szosy do Dziwnowa rozgrzanej w letnim sloncu i cala masa szczeniackich zludzen i odkryc.
Byly dziewczyny cudowne w fantazyjnych,czesto szytych z kolorowych recznikow-sukienkach.
Pal szesc sukienki..Byly sliczne..
Ale te dziewczyny...
Miescowi ,starzy wyjadacze :Szymczykowie,Kucieje,Gorale ,uczyli mnie palic.
Zbyszek Szymczyk z paczka podprowadzonych ojcu "Zeglarzy" uczyl mnie,petaka jak sie "po doroslemu" zaciagac.
Miedzywodzie to byla cala historia.
Masa ludzi o ogromnym poczuciu humoru,glowna kwatera ochotniczej strazy pozarnej ,gdzie glowny-kwatermistrz-niezapomniany pan Edward Szymczyk byl jednoczesnie -kwaterki-mistrzem.
Nie zapomne jak zyje, gdy w czasie spotkania owej zasluzonej ochotniczej instytucjii ,pan Edward,skarbnik wspomnianianej wyzej meskiej grupy pod wezwaniem sw.Floriana otwieral posiedzenie i kase.
Kasa pozarna miescila sie w zasobnym tomie encyklopedii powszechnej i skladala sie z poukladanych "od najmniejszego" banknotow.
W sytuacjach bojowych syrena pozarowa umieszczona na dachu jednego z kolonijnych budynkow informowala strazakow z calej okolicy ,ze trzeba gasic...
Pragnienie...
Ale o tym wiedzieli tylko (albo tak im sie wydawalo) strazacy ochotnie spieszacy na ratunek.
Ciekaw jestem kto pamieta rowniez pierwszego polskiego PINGWINA?
Los przekorny wyrzucil kiedys na brzeg morza(wlasnie w Miedzywodziu) takiego smiesznego goscia.
Zolty czubek ,nastroszony powaznie,ratownicy ,gotowi do ratowania, zrobili mu w cieniu wiezyczki- ratownika maly basen..
Naprzeciwko tradycyjnej gospody "Kotwica" jakis przezorny kapitalista zbudowal restauracje "Pod Maciusiem".
Takie bowiem imie nadano w referendum (jak przystalo na wolny i demokratyczny kraj) egzotycznemu gosciowi.
Do historii przeszly rowniez slynne juz imienniny pana Edwarda i jego zony,pani Wladyslawy,gdy wsrod otrzymanych od "letnikow' prezentow ,solenizant znalazl dwa komplety kieliszkow :jedne ogromne "beczulki' do wina i male ,ciete w krysztale do mocniejszych trunkow.
Pan Edward popatrzyl na gustowne "szklo" i powiedzial z usmiechem:
"Te -pokazal w tym momencie na pucharki do wina- to rozumie..To do wodki..
ale te-gest w strone krysztalowych liliputow- to do czego?"
Mialem szczescie i w czasie ostatniego pobytu w Polsce udalo mi sie wpasc na jeden dzien do Miedzywodzia.
Duzo sie zmienilo.Przybylo sporo nowych budynkow,nowe sklepy.
Ale jedna rzecz sie nie zmienila:tutaj kiedys bilo serce Polski.
I nadal bije.
Dziewczeta-cudowne jak zawsze.
Idac spacerkiem-p-o-w-o-l-ny-m do morza (kondycja ,wie ,pan juz nie taka) zauwazylem w jednej z lodziarni urocze blond-zjawisko.
Chcac zwrocic uwage mojego przyjaciela na to co on przeoczyl,powiedzialem:"Marek,po lewej stronie,po schodkach..Popatrz i bedziesz mial mokre sny"..
Zapomnialem ,(po latach pobytu w Australii) .ze w Miedzywodziu mowi sie po polsku..
Wybuch smiechu spoza moich plecow przypomnial mi to natychmiast..
Zrodlo tego smiechu..Slowianskie,blond,cudowne o blekitnych oczach ...Co snilem?
Tajemnica..
Wrocmy do Zalewu..
To serce bylo i jest.
W szumie trzcin nad Zalewem.
W usmiechu cudownych-jak zawsze dziewczat -slychac to czyste i nieskazone.
Marze o tym ,zeby w dobrym zdrowiu dotrwac do przyszlego roku.
Obiecalem pani Szymczykowej,zonie pana Edwarda ,ze wpadne na dluzej.Obiecalem Zbyszkowi,temu samemu ,ktory nauczyl mnie palic lat temu...ze pomoge mu rzucic palenie.
A moze zapalimy sobie razem?
Sa ludzie ,z ktorymi warto nawet wrocic do nalogu...
Posiedzimy,pogadamy...
O tamtych czasach gdzie Miedzywodzie bylo ucieczka od nienormalnosci i oaza tego co w ludziach najlepsze?
Kto wie o czym bedziemy rozmawiac?
Ale jedno wiem na pewno: polskie serce bedzie tam bilo -jak zawsze...
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment