Bradzo trafna ,moim zdaniem ,ocena sytuacji ekonomicznej w jaka wpycha Polske miedzynarodowy kartel zydowski.
Wyglada na to ,ze Zydzi chca powtorzyc z Polska ten sam numer ,ktory zrobili z Niemcami po I wojnie: zubozyc kraj ze szcztem a potem kupic go za bezcen od glodnych tubylcow.
Bez znaczenia jest w tym momencie fakt ,czy zydowskim faktorem w tym geszefcie jest usluzny niemiecki idiota.
Ten ostatni to tylko kukla,marionetka.Sznurki trzyma ktos inny.
Jerzy
"EKONOMIA "POSTĘPOWA" CZYLI... GONIMY AMERYKĘ
03 listopada 2007, sobota
Chciałoby się powiedzieć: ekonomia równie postępowa jak... paraliż. Przez całe lata karmieni jesteśmy geniuszem ekonomistów pochodzenia żydowskiego, zwłaszcza z obywatelstwem kraju nieprzypadkowo zwanego USrAelem. Wykładają na najlepszych uczelniach, ogłaszają rewolucyjne doktryny, piszą książkowe bestsellery, odbierają za swoje dokonania potężne nagrody finansowe (z Noblami włącznie), a jednocześnie "mocarstwo", któremu służą swoją wiedzą staje się coraz większym
bankrutem. Dodajmy, bankrutem o katastrofalnym stopniu zadłużenia.
Gdy w zapiskach z 15 października br. podałem niewyobrażalną wprost liczbę 8 bilionów dolarów (czyli 8 tysięcy miliardów dolarów) jako kwotę zadłużenia USrAela, nie spodziewałem się, że zostanę tak szybko i - co gorsze - tak brutalnie skorygowany. Jeden z amerykańskich czytelników poinformował nas bowiem, że wspomniane 8 bilionów to tylko dług federalny, w dodatku - według wyliczeń za 2005 rok. Gdy bowiem uwzględnimy również długi stanowe, długi poszczególnych miast, dług handlowy i zadłużenie indywidualnych obywateli wówczas okażę się, że "światowe mocarstwo" zadłużone jest na około 45 bilionów dolarów, a więc kwotę prawie czterokrotnie wyższą od rocznego produktu krajowego brutto USrAela.
W takim kontekście oczywistym wydaje się pytanie o kondycję finansową III/IV RP. Zwłaszcza teraz, gdy doświadczamy jakoby "gwałtownego rozwoju gospodarczego", oczywiście głównie za sprawą przyspawania do unijnego kołchozu.
Aby nie być gołosłownym posłużę się materiałami otrzymanymi po posiedzeniu Rady Ministrów RP z 25 września br., podczas którego przyjęto projekt ustawy budżetowej na 2008 rok. Z dokumentów wynika, że w roku ubiegłym państwowy dług publiczny wyniósł - bagatela! - 505 mld zł, natomiast w roku przyszłym wzrośnie do 593,6 mld zł, a w roku 2010 ma wynieść 694,1 mld zł. Warto przy tym wspomnieć, że same koszty obsługi długu Skarbu Państwa wyniosły w roku ubiegłym 27,8 mld zł, natomiast za trzy lata osiągną 34,9 mld zł.
Ktoś powie; nieważna wysokość zadłużenia lecz jego relacje do wpływów. Proszę bardzo: w 2008 roku dochody budżetowe mają wynieść dokładnie 281,8 mld zł, natomiast wydatki... 310,4 mld. Zamiast wpływów będziemy mieli zatem deficyt w wysokości 28,6 mld zł i - w konsekwencji - dalsze pogłębienie stanu zadłużenia. I wszystko to w warunkach - o czym zgodnie zapewniają reprezentanci POPiSoLiDu - znakomicie prosperującej gospodarki. Aż strach pomyśleć co będzie, gdy przyjdą - bo przyjść muszą - lata chudsze.
A przecież obok długu publicznego mamy jeszcze zadłużenie zagraniczne (szacowane na około 120 mld dolarów), zadłużenie ludności (tylko w kredytach hipotecznych na około 100 mld zł) oraz zadłużenia jednostek samorządowych i firm. W sumie nazbiera się znacznie powyżej wartości rocznego produktu krajowego brutto, który w roku ubiegłym wyniósł 1.059 mld zł. Nie jest to jeszcze standard USrAela lecz za nasze finanse wzięli się też "ekonomiści" pokroju L. Balcerowicza, M. Belki czy Z. Gilowskiej, wiernie realizujący zalecenia żydowskich pobratymców zza oceanu. Tylko czekać, gdy - przynajmniej w tej kategorii - dogonimy Amerykę...
Henryk Jezierski
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment