Ponizszy artykul p.H.Jezierskiego, ktorego juz tutaj przedstawialem (moto.gda.pl) jest radosnym potwierdzeniem faktu ,ze Polakow myslacych po polsku jest o wiele wiecej niz mowia statystyki padliny wybiorczej ,krajowej , i p-ADL-iny wybiorczej zagranicznej.
Serdeczne dzieki skladam p.Jezierskiemu za to ,ze dal mi swoja zgode na publikowanie, u nas, jego polskich,na wskros, przemyslen i pogladow.
Jerzy
"03 października 2007, środa
Rozpowszechniany ostatnio "dowcip" nawołujący do uniemożliwienia osobom starszym udziału w głosowaniu poprzez chowanie lub wręcz niszczenie ich dowodów osobistych nie jest niczym przypadkowym. To starannie przemyślany fragment szerszej kampanii, mającej na celu wyeliminowanie bądź przynajmniej znaczące ograniczenie elektoratu tradycyjnie związanego z partiami o programie (nie mylić z jego późniejszą realizacją) narodowym.
W tę kampanię zgrabnie wpisuje się felieton niejakiej Janiny Wieczerskiej, opublikowany niedawno w "Dzienniku Bałtyckim", a nawiązujący do historii biblijnego Mojżesza, który przez czterdzieści lat wodził Żydów po pustyni, aby w ten sposób pozbyć się starszych współplemieńców pamiętających jeszcze czasy egipskiej niewoli i dotrzeć do Ziemi Obiecanej tylko z ludźmi młodymi, czytaj - "bez kompleksów i otwartymi na świat". Niedwuznaczne tezy felietonu szybko zostały podchwycone przez użytecznych idiotów udających dziennikarzy paru wybrzeżowych mediów lokalnych, z publicznym Radiem Gdańsk włącznie.
Wieczerską znam dosyć dobrze. Na moje oko - a w tej kwestii nie pomyliłem się dotychczas nigdy - formalnie "repatriantka" ze wschodnich kresów "Rzeczypospolitej Obojga Narodów", a faktycznie - chazarska Żydówka "znad wołyńskich pól czosnkiem rozszumionych", jak to kiedyś ładnie określił jeden z czytelników "MOTO". Poznałem ja po Sierpniu 1980, gdy byłem redaktorem tygodnika "Czas", odpowiedzialnym za przygotowywanie kolejnych numerów pisma. Ta funkcja wymagała m.in. uważnego przeczytania wszystkich tekstów planowanych do druku.
Felietony Wieczerskiej czytałem z ledwie skrywanym obrzydzeniem. Jako dziennikarz i reporter z wykształceniem inżynierskim przywykłem bowiem do jasnego formułowania stawianych tez, tymczasem "literatka" Wieczerska konsekwentnie uprawiała tzw. bełkot intelektualny, małpując zresztą swoich kolegów z tego samego stada. Tu puścić oko do czytelnika, aby pomyślał, że ma do czynienia z postępową opozycjonistką. Tam przymilić się do - ciągle reżimowej - władzy, aby zainkasować honorarium.
Typowa postawa dla koszernej "elity", czego dowodem jest choćby nieustająca kariera Żyda Andrzeja Wajdy, który ostatnio - w imię swoich geszeftów - nie wahał się nawet pochować swojego ojca w Katyniu, choć tenże zginął zupełnie gdzie indziej. No, chyba że przyjmiemy że Karol Wajda i Jakub Wajda (ojciec łże-reżysera) to ta sama osoba.
Wróćmy do młodzieży... Nigdy nie wartościowałem ludzi według kryterium wieku. Albo ktoś jest inteligentny i to już widać po rozmowie z 15-latkiem, albo pozostanie durniem zawsze, choćby dożył wieku żółwia z Galapagos. Młodzieży obecnej szczerze współczuję, także z pozycji ojca trojga dzieci. Trzeba naprawdę wielkiej odporności psychicznej oraz mocnego wsparcia ze strony najbliższej rodziny, aby nie poddać się owczemu pędowi, tak usilnie lansowanemu przez zażydzone media.
Wybrać studia gwarantujące konkretny, społecznie przydatny zawód zamiast płacić ciężkie pieniądze za marksistowsko-leninowską tresurę w specjalności "politolog", "socjolog", "psycholog społeczny" czy "dziennikarz".
Policzyć, czy własny kąt "od zaraz" wart jest zastawienia całego dorosłego życia (vide: hipoteka) w pacht bezwzględnym lichwiarzom. Itd., itp.
Trudne wybory i - co najtragiczniejsze - wymuszone w ostatnich kilkunastu latach przez żydokomunę, która uznaje tylko dwie drogi eksploatowania "gojów": albo zbrodniczy komunizm, albo prymitywny i bezwzględny kapitalizm.
Są jednak - i to trzeba podkreślić zwłaszcza w kontekście zbliżających się wyborów - młode hieny, które doskonale wiedzą w co i o jaką stawkę grają. Dla nich studia na podrzędnych uczelniach i w podrzędnych specjalnościach to tylko środek do zdobycia "kwitu" otwierającego drogę do pasożytniczej kariery politycznej. Tu "politolog", "prawnik" (zwykle bez jakiekolwiek praktyki) czy "socjolog" brzmi nawet dumniej i bardziej adekwatnie niż np. "lekarz medycyny" czy "inżynier rolnik".
Po tresurze we współczesnych WUML-ach (dawniej: Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu-Leninizmu) łatwiej stosować socjotechniki, sterować nastrojami społecznymi, jednym słowem - ogłupiać "ciemny naród, który wszystko kupi", jak to niegdyś trafnie określił judejczyk o personaliach Jacek Kurski.
Mam na tę tezę przykład konkretny i znany mi osobiście. Ponad trzy lata temu pisałem w "MOTO" o niejakim Pawle Orłowskim, wówczas rzeczniku prasowym prezydenta Sopotu. Był jednym z trzech parchów, którzy osobiście zaświadczyli na czym polega żydokracja, mylnie określana w III/IV RP mianem demokracji. Orłowski odegrał w tym tercecie rolę szczególnie plugawą, błyskawicznie wkomponowując się w oczekiwania agitatora z "Gazety Wyborczej". Ponieważ dotychczas nie spotkałem tak tępego i spolegliwego szabas-goja, wróżyłem mu wielką karierę i na to konto zamieściłem nawet zdjęcie rzeczonego rzecznika.
I co? Ano stanęło na moim. Orłowski rychło awansował na... wiceprezydenta Sopotu, a obecnie startuje do Sejmu RP z listy PO. Dzięki wrodzonej "inteligencji" i - tu bez żadnych cudzysłowów - dyspozycyjności ma wielkie szanse na kolejny awans. A niech tam... Znowu mu pomogę."
Henryk Jezierski