Pan Henryk Jezierski zamiescil na swojej stronie artykul ,ktory powinna przeczytac jak najwieksza liczba Polakow.
Nie dlatego aby zachecac do prowokowania jakiegos skandalu lub budzenia "schadenfreude" czyli radosci z ludzkich klopotow ale po to aby uswiadomic ,mlodym ludzim przede wszystkim, ze w tej grze o narod ,o wladze i o to kim bedziemy za 50 ,100 lat nasi przeciwnicy beda uzywac wszystkich chwytow.
Napisali to zreszta w "Protokolach" mowiac o tym ,ze te same metody moga a nawet powinny byc uzywane w walce z wrogiem wewntrznym tak samo jak z wrogiem z zewnatrz.
Reakcja p.Jezierskiego jest jak najbardziej sluszna.Ciekaw jestem czy p.Bubel zareagowal na takie ,rycerskie prawie bo dajace mu rowne szanse, wyzwanie?
A jesli nie- to dlaczego?
Jerzy
2006-07-05
ŻYDZI I... LESZEK B.
ZGODNIE PRZECIWKO MNIE
08 października 2007, poniedziałek
"Przed przyjaciółmi racz nas strzec, Panie! Z wrogami damy sobie radę sami". Zasadność starego porzekadła miałem okazję odczuć na własnej skórze po przesłaniu mi przez czytelnika z Kanady zeskanowanego fragmentu ostatniego numeru tygodnika "Tylko Polska", datowanego na 4 - 10 października 2007. Jego redaktor naczelny, Leszek Bubel raczył przyłożyć mi niemiłosiernie za to, że znalazłem się na liście Samoobrony razem z takimi indywiduami jak Leszek Miller oraz Piotr Ikonowicz. Tylko jedna teza, a ileż błędów i - powiedzmy, że nieświadomych - nadinterpretacji.
Po pierwsze - na "mojej", gdańskiej liście nie ma ani Millera, ani Ikonowicza, są natomiast takie osoby jak np. liderka Danuta Hojarska, godna szacunku choćby za odporność z jaką znosi ataki różnych mend medialnych, gotowych powiesić ją na drzwiach stodoły tylko dlatego, że spreparowała jakiś świstek pozwalający matce spotkać się z uwięzionym dzieckiem.
Po drugie - o obydwu ww. lewicowcach mam wyrobione, jednoznacznie negatywne zdanie, a Millera zawsze uważałem za użytecznego idiotę czyli szabas-goja. Po przyspawaniu Polski do unijnego kołchozu w nagrodę za swoje usługi dostał "pocałunek śmierci" od samego nadprezydenta Adama Michnika vel Szechtera. Pisałem o tym obszernie w lutym 2004 roku. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do felietonu pt. "Bój to jest ich ostatni".
Po trzecie - na liście Samoobrony jestem gościnnie, a gościowi (o czym L. Bubel tak ochoczo podający się za potomka szlachty polskiej wiedzieć powinien) nie wypada narzucać, kogo gospodarz może przenocować w innym skrzydle dworu. Jasnym jest, że Andrzej Lepper broniąc swojej partii przed definitywnym wykluczeniem z polskiej sceny politycznej, chętnie sięga po kandydatów gwarantujących mu sukces wyborczy. A kilkanaście tysięcy głosów, jakie powinien otrzymać L. Miller startujący z pierwszego miejsca w Łodzi znaczy wielokroć więcej niż dwieście, trzysta głosów na jakie - cokolwiek nieskromnie - liczę ja, usytuowany na ostatnim miejscu listy gdańskiej.
Wydaje mi się jednak, że przyczyny ataku L. Bubla na moją osobę tkwią gdzie indziej niż dyskusyjne sąsiedztwo (gdzie Rzym, gdzie Krym?) z dwiema ikonami żydokomuny. Naczelny tygodnika "Tylko Polska" wyraził je w swoim tekście dosyć jasno, wypominając mi niechęć do wstąpienia w szeregi jego partii (PPN) oraz brak chęci do lansowania L. Bubla w "MOTO.
Zgadza się... Byłem przeciwny realizacji obydwu życzeń z powodów, które uznałem za istotne lecz których nie ujawniałem w imię szacunku dla roli, jaką L. Bubel odgrywał i nadal odgrywa w ukazywaniu żydowskich zagrożeń dla Polski. Teraz jednak - po tak zaskakującym ataku - czuje się zwolniony z zachowania posiadanej wiedzy wyłącznie dla siebie.
Zaczęło się od wzmianki biograficznej dotyczącej L. Bubla, a zamieszczonej w biuletynie pt. "Lista zakonspirowanych Żydów", który odebrałem z poczty parę lat temu. Wzmiankę tę cytuję zgodnie z oryginałem, bez naruszenia choćby jednego przecinka:
"... 8. Leszek Bubel (1957 - ) .................. Lejba Krantz, red. nacz. tyg. Tylko Polska, złotnik - jubiler, właściciel kilku sklepów jubilerskich, sex shopów i pism pornograficznych. Po śmierci ojca - żydowskiego krawca Mendla Krantza, jako dziecko oddany do polskiej (?) rodziny Bublów w Węgrowie; matka Rywka ze starszym bratem Szulimem wyjechała do Izraela. Wielokrotnie, potajemnie - nie bezpośrednio z Polski, ale drogą okrężną - odwiedzał matkę w Izraelu. Brat mieszka w USA i prowadzi firmę księgową. Wykazuje typowe cechy żydowskie: nadaktywność, ostentacyjny katolicyzm (nigdy nim nie był, rozwiedziony), skrajna antyżydowskość, ośmieszanie polskich patriotów, skłócanie środowisk narodowych. Z polecenia Kahału udaje narodowca i dlatego nikt go poważnie nie tyka..."
Byłem gotów potraktować takowe "CV" L. Bubla za ewidentną prowokację, gdyby nie jeden szczegół. Otóż powyższa lista ukazała się również w tygodniku "Tylko Polska" lecz... bez hasła dotyczącego jego redaktora naczelnego. A przecież, zamiast ewidentnego ocenzurowania biuletynu, wystarczyło rzeczowo odnieść się do kwestionowanego fragmentu. O ile oczywiście, jest on nieprawdziwy. To wzbudziło moje pierwsze wątpliwości.
Wątpliwości następne - moim zdaniem poważniejsze - pojawiły się po działaniach, jakie podjąłem z chwilą, gdy dotarła do mnie informacja, iż redaktor naczelny pisma "Tylko Polska" oraz szef Polskiej Partii Narodowej w jednej osobie jest zarazem wyłącznym dysponentem praw do wielce zasłużonego Stronnictwa Narodowego, które zarejestrował w sądzie bez wiedzy i wbrew woli większości narodowców. Znając dobrze jednego z najbardziej zasłużonych, Jana P. Koziatka (m.in. faktyczny przewodniczący Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej podczas Sierpnia 1980) zaproponowałem, aby wspólnie udać się do Warszawy i zgłosić gotowość reaktywowania lokalnej struktury tej partii na Wybrzeżu, oczywiście wyłącznie naszymi siłami. Niestety, L. Bubel zdecydowanie odmówił, a mnie rzucił propozycję działania w PPN. Tu ja okazałem się nieugięty, bowiem nie lubię firmować swoim nazwiskiem przedsięwzięć do których nie mam przekonania.
Mimo tych doświadczeń, postanowiłem zachować rzecz całą dla siebie - bez nagłaśniania w "MOTO", ale też bez zbytniej wiary w szczerość polskich i narodowych intencji L. Bubla. Niestety, jak mówią starsi ludzie: "Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę". Moja dyskrecja została ukarana i to przez człowieka, który współpracę z Samoobroną realizował znacznie dłużej i intensywniej, a ponadto - na najwyższym, wodzowskim szczeblu.
Może zatem czas najwyższy zweryfikować nasze prawdziwe korzenie, panie Leszku Bubel? Zacznijmy np. od wymiany metryk chrztu świętego w Kościele rzymsko-katolickim. Opublikujemy je wzajemnie w swoich tytułach i niech sami czytelnicy sprawdzą, czy są to dokumenty prawdziwe. Ja swojego pochodzenia po mieczu i kądzieli z wielopokoleniowych rodzin polskich chłopów, zamieszkujących zachodnią część Lubelskiego jestem pewien całkowicie.
A co będzie, gdy wynik poszukiwań żydowskich korzeni okaże się pozytywny? W moim wypadku też nie widzę z tym żadnych problemów. Cóż to bowiem za sztuka bronić polskich interesów będąc rdzennym Polakiem? To wręcz obowiązek! Co innego - obrona Polski z pozycji człowieka, który Polakiem nie jest. To dopiero prawdziwy powód do chwały. Miałbym wówczas prawo (patrz: setki publikacji dekonspirujących Żydów i ich antypolskie knowania) do miana najbardziej lojalnego i zasymilowanego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej pochodzenia żydowskiego, przynajmniej w XXI wieku.
Z Leszkiem Bublem byłoby gorzej, bowiem etykieta najbardziej lojalnego Żyda w III/IV RP raczej go nie interesuje, natomiast po ujawnieniu koszernych korzeni straciłby definitywnie mandat do gromadzenia, reprezentowania i... kontrolowania pod swoimi sztandarami wszystkich narodowców. A to nie tylko wyjątkowo opłacalny, ale także bardzo potrzebny geszeft. Komu potrzebny, łatwo wydedukować...
Teksty i zdjęcia: Henryk JEZIERSKI
(Prawa autorskie zastrzeżone)