Bez obludy,bez maski
Ta ksiazka jest jak kolo ratunkowe .Czytaj ja wtedy gdy zaczynasz watpic w to co widzisz,gdy otaczajaca cie nie-rzeczywistosc sugeruje Ci ,ze cos jest nie-tak z twoim mysleniem.
To nie Ty.
To Twoj zdrowy rozsadek walczy z zalewajaca cie ,oglupiajaca propaganda.
Stanisław Witkowski
Żydzi, przestańcie KŁAMAĆ ! ! !
O przestępstwach żydowskich w II Rzeczypospolitej i obecnych planach wobec Polski czyli kto ma płacić za holocaust
Wydawnictwo OJCZYZNA
Warszawa 1994
Ponizej:fragment ksiazki :
"Rozdział 11: Seria Najbardziej Niezwykłych AFER
Z pewnością autorem serii najbardziej niezwykłych afer i to nie tylko w polskiej skali, bo działał w Polsce, we Francji, Monako, USA - był Hersz Wiesenfield, znany pod nazwiskiem hrabiego Mieczysława Henryka Łąkopolańskiego.
Łąkopolański, to oczywiście dosłowne tłumaczenie poprzedniego nazwiska: Wiesenfeld (Wiese-łąka, Feld-pole).
O pochodzeniu tego człowieka trudno cokolwiek powiedzieć pewnego. Musiał się urodzić około roku 1900, bo w roku 1920 długo i umiejętnie uchylał się od służby wojskowej, aż nagle zorientował się, że wojna może być świetną platformą startową do powojennych geszeftów. Nagle więc pojawiła się - nie - gdzieś pod Wyszkowem czy Radzyminem - ale na salonach warszawskich, jako przystojny kapral żandarmerii, w nienagannie skrojonym mundurze, który zdobi jakieś nieznaczące odznaczenie bojowe.
Po wojnie bryluje już jako hrabia Łąkopolański pieczętując się herbem Polańskich, jako że nie sposób było znaleźć herbu rodziny Łąkopolańskich. Poza tym przybyło mu i orderów "za wojnę z bolszewikami". Jego karierę wielkiego aferzysty rozpoczął premier Prystor, który opublikował po powrocie z Wilna, pełen zachwytu artykuł o doskonale prosperującej fabryce włókien drzewnych (!) To zwróciło uwagę aferzysty na ten zakład.
Wkrótce Łąkopolański spotyka (przypadkiem?) w Krynicy dyrektora tej fabryki a zarazem jednego z głównych jej właścicieli. Zwraca się doń "ty", jak do starego znajomego. Wyskoczył właśnie z sześciodrzwiowego luksusowego "hudsona", jest w towarzystwie niesłychanie interesującej kobiety o tak zwanej niepokojącej urodzie, której uroku a i tajemniczości dodaje szerokie pasmo siwych włosów w kruczo-czarnej fryzurze…
Zaczepiony jest zaintrygowany, ale jeszcze nie kojarzy Łąkopolańskiego.
-Jak to, nie pamiętasz kaprala żandarmerii, który dał twojej kompanii worek cukru. Chłopaki nie mieli co do kotła włożyć, sam mnie prosiłeś…!
Prawdopodobnie oszust doskonale się przygotował do odegrania tej sceny umieszczając się w jakiejś autentycznej sytuacji, jaka dyrektorowi, wówczas w czasie wojny kapitanowi się zdarzyła. Mogły się nie zgadzać jakieś tam drobiazgi tylko. Czy to jednak ważne, gdy były frontowy ofiarodawca teraz, jak widać dżentelmen dobrze sytuowany zaprasza do luksusowej restauracji "na jednego"?
W czasie pogawędki przy kieliszku Łąkopolański od razu proponuje wejście do wileńskiego interesu z dużym kapitałem. Mało kto by odmówił mając perspektywę zwiększenia produkcji, a co za tym idzie również zysków.
Taki był początek, wkrótce świetnie prosperująca fabryka popadła w ruinę, ale aferzysta wypłynął z ogromną forsą już gdzie indziej. Zmienia piękne kobiety i drogie samochody jak inni zmieniają - no, powiedzmy - marynarki.
Czego się nie tknie, rujnuje ale wychodzi z coraz większymi pieniędzmi.
Wkrótce za ciasno mu w Polsce. Ocenia się, że polski skarb państwa na skutek jego działalności aferowej poniósł około półtora miliona dolarów strat. Wielokrotnie więcej musieli stracić prywatni przedsiębiorcy, którzy weszli z Łąkopolańskim w jakiejkolwiek spółki czy interesy. Zawsze w luksusowym samochodzie, zawsze z piękną kobietą. To jakby wyposażenie służbowe, to działa na facetów naiwnych i marzących o pieniądzach i "luzie". Poza tym we fraku Łąkopolańskiego, to też strój służbowy, błyszczą miniaturki wysokich i licznych orderów. Ten hochsztapler jest uosobnieniem uroku, sukcesu, bogactwa. To też działa i pomaga w oszustwach. I rzeczywiście musi dysponować dużymi pieniędzmi. Księstwu Monaco udzielił pożyczki w wysokości dwóch milionów dolarów, za co wreszcie otrzymuje upragniony tytuł hrabiowski. Odtąd jest już "regularnym" hrabią.
W sumie utalentowany oszust, hrabia Mieczysław Henryk Łąkopolański vel Hersze Wiesenfeld, nigdy za swoje wyczyny nie stanął przed żadnym sądem… Ale musiała go dosięgnąć jakaś zemsta, nie piszę sprawiedliwość, bo to byłoby nadużycie tego terminu. Kolejny zrujnowany siegnął prawdopodobnie po inne środki. Hersze Wiesenfeld zginął pod Nowym Jorkiem w dziwnym wypadku samochodowym. Pisano o nim, że kierowcą był marnym, ale uwielbiał szybkość. Historia biznesu usiana jest dziwnymi i tajemniczymi wypadkami samochodowymi. To był, być może jeden z takich.
Oto zaledwie kilka przykładów z tysięcy przestępstw, jakie w Polsce przedwojennej popełnili Żydzi. Brak miejsca na opis procederu handlu dziewczętami, jaki prowadziło małżeństwo Helena Paula Berman false Streich i jej mąż Hersze Berman false Siemienowicz. Obydwoje podawali się za właścicieli modnego, dobrze prosperującego zakładu fryzjerskiego w Zakopanem, który potrzebuje dobrze prezentujących się panienek jako fryzjerek. Penetrowali krakowskie sierocińce. Ofiary były wywożone nie do Zakopanego, ale do domów publicznych w Argentynie.
Może przy innej okazji wypadnie opisać działalność Feldsteina, pasera, który organizował, finansował i zagarniał cały łup z włamań na zamówienie. Chodził po muzeach wybierając dzieła sztuki do kradzieży. To on był autorem głośnej kradzieży obrazów z Muzeum Krasińskich. Wyjątkowo ponuro ten Żyd zasłużył się polskiej kulturze. Brak też miejsca na opis dziejów słynnego warszawskiego "bochniarza" (pasera), Szlomy Kocha, jak również sutenera, niesłychanej kreatury, Wolfa Tifenfelda oraz słynnych kasiarzy Lejzora Flokstrumpfa, Moszka Taxira vel Abrahama Wassermana - i setek innych tego rodzaju postaci warszawskiego świata przestępczego.
No comments:
Post a Comment