Doskonaly tekst na ten temat podrzucony przez "Azara" w "gajowce gajowego Maruchy"
Wysłany: 2007-06-11 (Pon) 09:18 Temat postu: Izraelska okupacja - Życie z osadnikami
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska 02.06.2007
Izraelska okupacja - Życie z osadnikami
W tym roku mija 40. rocznica izraelskiej okupacji terytoriów palestyńskich. Nie mają pieniędzy ani żadnej władzy politycznej. Mieszkańcy maleńkiej wioski na Zachodnim Brzegu Jordanu mają za to cztery osiołki, owce, drzewka oliwne i migdałowe. I ogromną chęć przetrwania na ziemi, którą ich przodkowie uprawiali od setek lat. Mają też sąsiadów, którzy wydzierają ją z ich rąk, kawałek po kawałku.
Dokładnie piątego czerwca przez największe miasta na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Strefie Gazy przetoczą się liczne demonstracje i protesty przeciwko izraelskiej okupacji Palestyny. Tego dnia minie bowiem 40 lat od rozpoczęcia wojny, po której Izrael zajął terytoria palestyńskie. Jednak ich echa raczej nie dotrą do Yanoun, oddalonej o około 15 kilometrów od Nablusu wsi położonej w samym środku przepięknych gór. Jej mieszkańcom okupacja od kilku lat kojarzy się bowiem tylko z jednym – żydowskimi osadnikami, którzy na pobliskich wzgórzach postawili wartownie i nie pozwalają rolnikom wychodzić w góry z ich zwierzętami. W nocy na wzniesieniach wokół wioski zapalają potężne reflektory, aby mieszkańcy Yanoun nawet na chwilę nie zapomnieli o ich obecności.
Schodzą na kąpiel
– Więc po czym rozpoznam osadnika? – moje naiwne pytanie wywołuje uśmiech na twarzy Ramiego, 20-letniego pasterza, gdy w towarzystwie jego owiec i osiołka siedzimy w pobliżu wzniesienia Nabi Nun. Legenda mówi, że właśnie tutaj kilkaset lat temu zatrzymali się w swojej wędrówce pierwsi mieszkańcy Yanoun. Do dzisiaj na wzgórzu ostało się jedynie kilka kamieni po starym meczecie.
– Poczekaj do soboty. Właśnie w te dni pojawiają się tu raz na kilka tygodni. Zwykle straszą ludzi i kąpią się w naszym zbiorniku na wodę. Sam zobaczysz, że nie będziesz miał najmniejszych problemów, aby odróżnić ich od nas – odpowiada Rami. Nie musiałem czekać do soboty, by znaleźć odpowiedź na swoje pytanie. Kolejnego poranka z jednym z rolników jadę na jego pole zdezelowanym traktorem. Razem z dwójką swoich synów chce popracować przy drzewkach migdałowych. Nie był tu od października ubiegłego roku. Chciał wybrać się przed kilkoma tygodniami, ale właśnie wtedy w okolicy znaleziono ciało pasterza, który został zamordowny, gdy szedł w góry ze swoimi owcami. Rolnik bał się, że będzie następny. – Osadnicy już kilka razy byli na moim polu – opowiada Mufti Ben Minya. – Raz otworzyli ogień, innym razem przyszli i łamali drzewka – wspomina. Dlatego bardzo cieszy się, gdy może pochwalić się, że na jednym z nich ptaki uwiły gniazdo, w którym wychowują pisklaki.
Sielanka nie trwa jednak długo. Po kilkunastu minutach przy drodze zatrzymuje się żółta furgonetka z długimi antenami na dachu. Za kierownicą mężczyzna z ogromną brodą i bronią. To właśnie osadnik z pobliskich wzgórz. Widzi, że rolnik jest w towarzystwie dwóch obcokrajowców. Nie chce rozmawiać i szybko odjeżdża. Po chwili pojawiają się izraelscy żołnierze. Nakazują odjechać, bo to teren zamknięty. W przeciwnym wypadku nas aresztują. – Przecież to moja ziemia. Mam na to papiery – rolnik bezradnie rozkłada ręce.
Mniej owiec
Dzisiaj w Yanoun mieszka około stu osób. Cała wioska to kilkanaście domków, meczet, maleńka szkoła. Uczy się w niej 15 dzieci, choć ostatnio nie mają zajęć, bo dojeżdżający z pobliskiej Aqraby nauczyciele strajkują. Nie ma tu internetu ani telefonów stacjonarnych. Jedyny w okolicy sklepik spożywczy prowadzą dwie siostry i matka Rashida, tutejszego sołtysa. Większość produktów kupuje się jednak bezpośrednio od mieszkańców. Po kilku dniach wiem już, że najlepszy owczy ser dostanę u Umm Nassim (oznacza to, że jej najstarszy syn ma imię Nassim), żony Kamala. Szóstkę dzieci utrzymują dzięki 40 owcom, które muszą wypasać tuż obok domu. – Gdyby nie to, że boimy się wychodzić w góry, stado mogłoby być większe – opowiada Umm Nassim, gdy razem z całą rodziną popijam mleko w ich domu. Wszyscy mieszkańcy Yanoun żyją niezwykle skromnie – rodzina zajmuje najczęściej dwie, trzy izby z materacami na podłodze. Do tego mała kuchnia, łazienka.
Rodzina Yassira Abu Talala mieszka w tym samym domu od kilku pokoleń. – Mój ojciec miał sto owiec, wuj trzysta, a ja mogę pozwolić sobie jedynie na trzydzieści. Przed osadnikami życie było o wiele prostsze – mówi. Gościnność i niezwykłą serdeczność mieszkańców wioski można odczuć na każdym kroku. Z reguły częstują mocną arabską kawą albo bardzo słodką herbatą z liściem mięty.
Po oliwki warto za to wybrać się do Umm Hani. Ostatnio ludzie przychodzą do niej nie tylko po zakupy. Chcą też posłuchać, jak to jest w dalekim świecie, bo Umm Hani wróciła właśnie ze swojej pielgrzymki do Mekki. Jechała tam autobusem przez Jordanię. Nie wszystkim jest jednak dane wybrać się tak daleko. Większość Palestyńczków nie może pojechać nawet do Jerozolimy, którą dzieli od Yanoun niewiele ponad 70 kilometrów. Jednak po drodze czeka na nich kilka kontroli izraelskiego wojska na tzw. checkpointach. Trzeba poddać się tam szczegółowej kontroli dokumentów i bagażu. Bez specjalnego pozwolenia, którego dostanie graniczy tutaj z cudem, mogą zapomnieć o podróży nawet do sąsiednich miejscowości.
– Lepiej bywa jedynie w ramadanie. Żołnierze przymykają wtedy oko i części z nas udaje się pojechać, aby zobaczyć Kopułę Skały i meczet Al Aksa – opowiada Khader Abu Murad, który kilka miesięcy temu wybrał się z synem do Jerozolimy.
Żona z Nablusu
– Masz dziewczynę? – pyta mnie Rami, gdy popijamy herbatę w towarzystwie jego owiec. Dziwi się, gdy pada odpowiedź przecząca. Jak to? Bogaty Europejczyk z dalekiego kraju. I bez kobiety? Na nic zdają się moje tłumaczenia, że w Europie w tych sprawach wcale nie tak łatwo. Sam Rami cały czas szuka dziewczyny. Raz do roku w tym celu jeździ nawet do pobliskiego Nablusu. I chociaż jeszcze jej nie znalazł, to wie, że najpóźniej za dwa lata chce się ożenić. Zaznacza, że będzie miał tylko jedną, ale za to doskonałą żonę. Zresztą w całej wsi tylko Atif ma dwie żony. Rami ma o tyle utrudnione zadanie, że Nablus jest kompletnie odcięty od świata. To największe na Zachodnim Brzegu Jordanu miasto jest otoczone przez ponad 80 różnego rodzaju punktów kontrolnych. Nie sposób wyjechać stąd bez pozwolenia. Odkąd opuścili je zagraniczni turyści, miasto podupada. Według danych Narodów Zjednoczonych ponad 70 procent mieszkańców żyje tutaj w biedzie. Także na przedmieściach Nablusu znajduje się Balata, największy na Zachodnim Brzegu Jordanu obóz dla uchodźców. Na niewielkiej przestrzeni ciśnie się tam około 25 tysięcy osób. Wreszcie w tym mieście w ciągu ostatnich pięciu lat konfliktu zginęło najwięcej Palestyńczyków, ponad jedna czwarta wszystkich ofiar, ogromna część z nich to kobiety i dzieci.
Czy życie mieszkańców Yanoun i całego Zachodniego Brzegu zmieni się na lepsze? – Inshallah – odpowiada Yassir. To słowo – klucz do zrozumienia wielu rzeczy, które można tu zaobserwować. Znaczy mniej więcej tyle co: „Jeżeli Bóg pozwoli”. Bo na ziemską pomoc po kilkudziesięciu latach powoli przestają już liczyć.
Wielka ucieczka
Najgorsze chwile mieszkańcy Yanoun przeżyli pod koniec 2002 roku. Wtedy ze strachu przed osadnikami swoje domy zostawili prawie wszyscy mieszkańcy wioski. Uciekli do oddalonej o kilka kilometrów Aqraby, a także do Jordanii. Mniej więcej połowa z nich wróciła po kilku dniach dzięki pomocy organizacji humanitarnych. Był to pierwszy przypadek od 1967 roku, gdy palestyńska wieś wyludniła się z dnia na dzień. Mieszkańcy wspominają, jak osadnicy wpadali do ich domów, bili ich. Spalili także, ufundowany przez Narody Zjednoczone, jedyny we wsi generator prądu. Kilkakrotnie zdarzało się też, że zatruwali wodę. Yanoun to niejedyne miejsce, gdzie Palestyńczycy zmagają się z problemem żydowskich osadników. Według danych NZ ich liczba na Zachodnim Brzegu Jordanu w ciągu ostatnich kilku lat podwoiła się i wynosi obecnie prawie 400 tysięcy osób.
Ziemia podzielona
Palestyna to kraina podzielona między Izrael, Autonomię Palestyńską i Jordanię, zamieszkana przez Żydów i Arabów. Leży między wybrzeżem Morza Śródziemnego na zachodzie, doliną rzeki Jordan i Morzem Martwym na wschodzie, granicą izraelsko-libańską na północy i Strefą Gazy na Południu.
W 1948 r. powstało państwo Izrael. Kilka dni później wybuchła wojna izraelsko-arabska. W latach 1948-1949 Izrael zajął 2/3 Palestyny, reszta weszła w skład Jordanii i od 1967 znalazła się pod okupacją izraelską. Obszary zaanektowane opuściło około 800 tys. Palestyńczyków. Palestyńskie Władze Narodowe (Autonomia Palestyńska) zostały ustanowione w 1994 roku na okres pięciu lat – do czasu ostatecznego porozumienia pokojowego. Jednak to nie zostało zawarte, a tymczasowe władze rzadzą do tej pory. Wskutek nacisków społeczności międzynarodowej, w szczególności krajów arabskich, terytoria te podzielono na obszary o różnym statusie: status A – tereny pod kontrolą palestyńską: Strefa Gazy, kilka większych miast na Zachodnim Brzegu, status B – tereny pod kontrolą mieszaną: Palestyńczycy sprawują tam władzę, ale kontrolę wojskową sprawuje armia izraelska, status C – tereny pod kontrolą izraelską: obejmują kolonie żydowskie, drogi dojazdowe do nich oraz punkty strategiczne (np. wzgórza, źródła wody).
Od 2003 roku Autonomia Palestyńska ma swój rząd "
Koniec cytatu
Porownajcie to prosze z doskonalymi informacjami o Palestynie przed powstaniem Izraela.
"Sznureczek" znajdziecie w "linkach" po angielsku ale wiekoszosc strony stanowia mapy i czytelne oznaczenia
No comments:
Post a Comment